Co za tupet! Odejmować punkty poza Hogwartem! Ten człowiek zaczyna działać jej ostro na nerwy. Brakuje mu piątej klepki zdecydowanie. Miała zamiar sobie dzisiaj z nim pomówić i wygarnąć mu co o Nim sądzi. Nikt, ale to NIKT nie będzie jej tak traktować. Zeszła na dół bo nie jadła obiadu i zastała pustki w Norze. Harry wybył z Gabrielle na spacer, Luna wzięła Rona do pokoju i na litość Boską, nie chciała wiedzieć co oni tam robią. Ginny siedziała na parapecie i tępo patrzyła na polanę.
- Ginny?- zaczęła ostrożnie Hermiona.- Mogę się dosiąść?
- Jeśli masz taką potrzebę.- odpowiedziała znudzonym do granic możliwości głosem.
- Słuchaj... Chcę żebyś wiedziała, że nikt, no dobra nie patrz tak na mnie. Prawie nikt nie ma Ci tego za złe, ale omińmy Rona. Nawet Harry Cię popiera! No tak, robi to tylko dlatego, że Remus to jego najlepszy przyjaciel. Wszyscy chcą dla was dobrze, rozumiesz? Po prostu nie byli gotowi na taką sytuację szczególnie, że większość myślała, że Remus zdradził Tonks.
- Wiem... Ale postaraj się mnie zrozumieć. Wczoraj cała moja rodzina i przyjaciele dowiedzieli się o mnie i o mężczyźnie, który jest ode mnie o tyle starszy. Czułam się podle, szczególnie kiedy Ron zaczął mówić te wszystkie pierdoły.
- Postaraj się to pogodzić. Właśnie, gdzie jest Remus?- zapytała Hermiona, która rozglądała się uważnie po Norze.
- Musiał załatwić jakieś sprawy, ale wróci niebawem.- odpowiedziała już w nieco lepszym humorze.
Do domu weszła pani Weasley i oświadczyła Hermionie, że ktoś czeka na nią przed Norą i, że pilnie musi z nią porozmawiać. Miała najgorsze myśli, że to Snape, ale posłusznie wyszła przed dom. Na początku nie widziała niczego poza widokiem niczym z wakacyjnej kartki, ale ktoś w końcu się odezwał.
- Granger... Musimy porozmawiać.- powiedział Draco Malfoy.
- Po pierwsze jestem Hermiona. Po drugie jeśli chcesz ze mną rozmawiać chodźmy za Norę, żeby zrobić to na spokojnie.- wyrecytowała.
- Dobrze, Hermiono...- mówiąc to drugie słowo skrzywił się teatralnie.
- A więc? Co masz mi takiego ważnego do przekazania?- zapytała zaciekawiona.
- Rozmawiałem z Snape'em o tym feralnym dniu w którym wdarł Ci sie do pamięci... Uwierz mi, że wcale nie jest z tego zadowolony.
- A ty co? Jego adwokat?- warknęła.- Po co mi to mówisz, Malfoy?
- Skoro ja Ci mówię po imieniu to ty też postaraj się uszanować to, że mam na imię DRACO.- zauważył rozbawiony.- Jest wojna. On jest szpiegiem. Martwię się o niego, rozumiesz? Każda kłótnia wywiera na nim presję a jego rola dla Zakonu jest bardzo ważna.
Była zdziwiona tak mocno, że otworzyła usta. Draco martwiący się o Snape'a i w dodatku martwiący się o plany Zakonu? Musiała przyznać, że zarobił u niej wielkiego plusa, ale jak miała mu wytłumaczyć, że to Snape ją prowokuje?
- Ale to On mnie prowokuje!- starała się obronić jak małe dziecko.
- Nie wątpie- zaśmiał się Ślizgon.- Ale pamiętaj, że to jeszcze w 99% dziecko.- przyznał z bardzo poważną miną. Obydwoje wybuchnęli śmiechem.
- Słuchaj, muszę lecieć. Miło się gawędziło Gran...Hermiono.
- Trzymaj się.- odparła. Musiała przyznać, że Malfoy nie był taki zły jak go sobie malowała. Weszła do Nory i o dziwo była już dziewiętnasta trzydzieści. Zebrała najpotrzebniejsze rzeczy i zeszła do kuchni w której siedziało już znacznie więcej osób.
- Gdzie się wybierasz Hermiono?- zapytał Harry.
- Mam szlaban u Snape'a.
- Powodzenia.- rzucił Ron. Kiedy pani Weasley dała jej tradycyjnie zapakowane jedzenie, wyruszyła do zamku. Czym byłby dzień bez wpadnięcia na jakiegoś skrzata? No właśnie. Szła dalej aż w końcu stała przy gabinecie Mistrza Eliksirów. Nie bawiła się w pukanie tylko po prostu weszła.
- Czy ty nie umiesz pukać?- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Przepraszam, panie profesorze.- dwa ostatnie wyrazy przeciągnęła do granic możliwości.- Co mam robić na tym szlabanie?
- A co się robi na szlabanach? Ah zapomniałem o koszu na nasz piknik!- zakpił.- tam stoją kociołki, które masz wyczyścić.- dodał. Kiedy spojrzała na te stare, brudne kociołki oczy miała jak pięć galeonów.
- Ale przecież ich jest chyba z dwadzieścia!- zaperzyła się.
- Zacznij to szybciej skończysz.- odpowiedział nie wychylając głowy zza gazety. Usiadła na ziemi. Była wyjątkowo zimna, ale czego się spodziewać? On nawet tutaj nie grzał a było bardzo zimno.Wzięła pierwszy kociołek i wyciągnęła różdżkę.
- Expelliarmus- powiedział Snape.
- Co Pan wyprawia?!- oburzyła się Hermiona.
- Bez magii, zapomniałem dodać.
Czyściła te kociołki już trzy godziny a dopiero wyczyściła ich siedem! Chciało jej się potwornie spać i przymknęła na chwilę oczy. Snape właśnie wrócił z zaplecza i już chciał ją okrzyczeć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał, kiedy widział jej twarz. Była bardzo przemęczona. Podkrążone, sine oczy, blada jak ściana. Kosmyk włosów dotykał jej nosa więc delikatnie go odsunął. Postanowił przykryć ją kocem a kiedy się obudzi, niemiłosiernie na nią nakrzyczeć, że zasnęła w pracy.
Ufff! Uwinęłam się! Co prawda rozdział znowu w nocy, ale lepiej mi się wtedy pisze. Draco trochę jak nie On, ale pomyślałam, że nie wszystko musi być zawsze takie same. W następnym rozdziale Spotkanie Zakonu i bardzo ważna informacja. Pozdrawiam, Luna
Ja to skomentuję tylko tak:
OdpowiedzUsuń"Snape właśnie wrócił z zaplecza i już chciał ją okrzyczeć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał, kiedy widział jej twarz. Była bardzo przemęczona. Podkrążone, sine oczy, blada jak ściana. Kosmyk włosów dotykał jej nosa więc delikatnie go odsunął. Postanowił przykryć ją kocem a kiedy się obudzi, niemiłosiernie na nią nakrzyczeć, że zasnęła w pracy." AWWWW ^.^ <3
Jest za gorąco, żebym napisała coś sensownego xD Nie dziwę Ci się, ze lepiej pisze Ci się w nocy, bo mi też hahaha Rozdział oceniłabym na bardzo pozytywny, a najbardziej podobała mi się końcówka <3
OdpowiedzUsuń