niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział dwudziesty

Wczesnym rankiem, Hermiona po porannych czynnościach siedziała już w kuchni i piła herbatę. Bardzo się bała konfrontacji z Harrym i Ronem, ale nie mieli przecież prawa decydować o tym co ma robić! Pani Weasley właśnie podała jej kanapki a Ona niechętnie zaczęła je jeść. Od tej całej sytuacji nie miała większego apetytu. Słuchała jak deszcz bębni o mury i dach Nory, ale serce podeszło jej do gardła, kiedy na dół zeszli jej przyjaciele. Posłali jej mordercze spojrzenia i zajęli miejsce na drugim końcu stołu. Zrobiło jej się bardzo przykro. Łza powędrowała po jej policzku aż spadła.
- A co tu taka gęsta atmosfera?- zaczął Fred, który właśnie wszedł ze swoim bliźniakiem do kuchni.- Można by powiedzieć...
-... że kogoś tu zabili- dokończył George.
- Bo tamta Panna nas zdradziła.- powiedział kpiąco Ron.
- NIKOGO NIE ZDRADZIŁAM JASNE?!- krzyknęła. Miała dosyć, wybiegła z domu i poszła się przejść. Teraz już po prostu płakała i nie kryła się z tym. Słyszała, że ktoś ją woła.
- Hermiono zaczekaj!- krzyknęli bliźniacy. Zatrzymała się, ale nie śmiała spojrzeć im w oczy. Fred wziął ją pod prawą rękę a George pod lewą i szli dalej.- Nie martw się, Ron to straszny palant, nie rozumie jeszcze pewnych rzeczy, ale my uważamy, że postąpiłaś słusznie.
- I mówi to człowiek, który jeszcze nie dawno chciał mnie zabić za to, że nie chciałam być z jego bratem.- roześmiała się a George się zarumienił.
- Wiem, popełniłem błąd, ale go żałuję.
- Każdy je popełnia, nie mam Ci tego za złe. Moglibyśmy wrócić do Nory, strasznie mi zimno.- powiedziała. Chłopcy przystali na jej prośbę i udali się do domu. Poszła do łazienki i obmyła twarz, żeby nie było widać, że płakała. Kiedy wyszła udała się do salonu po swoją książkę. Myślała, że będzie tam pusto, ale jednak zastała tam jedną osobę. Remus Lupin we własnej osobie. Zwęziła niebezpiecznie oczy a On miał przerażony wyraz twarzy. 
- Oh Remusie! Jak mogłeś jej to zrobić! Nie masz pojęcia przez co Ona teraz przechodzi! KOCHAŁA CIĘ a ty ją tylko wykorzystałeś! Strasznie się na Tobie zawiodłam... Wiesz, że z jednej strony jest mi Ciebie żal? Zostawiłeś Tonks, pobiegłeś do mojej przyjaciółki po czym ją zostawiłeś a teraz znowu oczekujesz, że Nimfadora do Ciebie wróci. Wiesz, nie byłabym tego taka pewna.
- Hermiono...- zaczął.
- Nie, nie Hermiono. Do widzenia.
Stał tak i nie wiedział co zrobić. Było mu źle, tak bardzo źle. Po słowach Hermiony miał jeszcze większe wyrzuty sumienia, ale wiedział, że musi porozmawiać z Ginny teraz. Czekał na nią od pół godziny, ale widocznie musiała się na to przygotować. W końcu zeszła.
- Streszczaj się.- ucięła krótko a mu to wcale nie pomogło.
- Wiem, jestem idiotą do kwadratu. Wiem, nie zasługuje na to żebyś mnie wysłuchiwała. Wiem, popełniłem największy błąd w moim życiu. Wiem, skrzywdziłem moją przyjaciółkę. Ale nie wiem jednego, co mną wtedy kierowało? Tak strasznie żałuję, że Cię skrzywdziłem, że pojawiłem się w Twoim życiu. Szkoda, że Snape nie spotkał mnie na polu bitwy i nie krzyknął prosto w moje serce Avada Kedavra bo wiem, że na pewno by to zrobił. Zasługuję na największą karę, jestem nikim i doskonale o tym wiem. Gdybym mógł cofnąć czas... Ale niestety stało się. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym mi wybaczysz moje zachowanie i czyny.- powiedział i starał się nie rozkleić. Oczy zaszły mu łzami i wiedział, że musi się w tej chwili aportować. Jeszcze mogłaby sobie pomyśleć, że próbuje ją wziąć na litość. Kierował się w stronę kominka.
- Remusie...REMUSIE! Zaczekaj!- krzyczała za nim, ale nie zatrzymał się. Wiedziała co teraz nastąpi. Będzie przeżywał swój własny dramat, swoją depresję. Pamiętała co działo się z nim, kiedy odpychał uczucia Tonks, wmawiając sobie, że jest dla niej za stary, za biedny i, że jest wilkołakiem. Zrobiło Jej się go żal, bo pomimo swoich czynów, to co powiedział było czystą bzdurą. Nadal był wspaniałym człowiekiem, ale szarpały nim emocje i chwile słabości. Stała ze łzami w oczach.
- Już Ci wybaczyłam, Remusie...-szeptnęła.
 Nastał nowy dzień, Hermiona nawet nie wiedziała, kiedy umknął jej poprzedni. Po rozmowie z Lupinem już nie opuszczała swojego pokoju, tylko siedziała i czytała. Godzina zmuszała ją do opuszczenia Nory. Za piętnaście minut musiała być u Snape'a. Zebrała wszystko i poszła. Tradycyjnie drzwi były otwarte, więc weszła do środka.
- Czy ty nie umiesz pukać?- warknął.
- Przepraszam, ale myślę, że pracuję tu na tyle długo, że mogę wchodzić bez pukania.- odgryzła się. Momentalnie stał przy niej i powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie-zapominaj-kim-jestem.
- Och dobrze, przepraszam.- poddając się, zajęła swoje stanowisko. Przygotowywała bazę pod eliksir wielosokowy, ale w międzyczasie robiła inne rzeczy. Praca szła jej płynnie i mile, ale Snape ogłosił godzinną przerwę na śniadanie i co z tego, że była czternasta. Widziała, że chce jej coś powiedzieć, ale nie bardzo wie jak.
- Słuchaj, to co się wczoraj stało, nie miało dla mnie żadnego znaczenia.- powiedział w końcu trochę nieszczerze.
- Jasne.- mruknęła. Poczuła się trochę zawiedziona co ją dogłębnie zszokowało, ale musiała uważać.- przepraszam, czy mogłabym wziąć jutro wolne?
- Z jakiego powodu?- rzucił jakby sam do siebie.
- Za cztery dni zaczyna się rok szkolny a ja muszę kupić potrzebne rzeczy na Pokątnej.
- Skoro musisz.- mruknął.- podaj mi książkę leżącą obok Ciebie.- dodał. Zrobiła oburzoną minę, ale posłuchała. Kiedy podawała książkę Snape'owi z jej wnętrza wyleciała kartka. Wnioskując po tym co tam przeczytała, było to pismo profesora.

Zaklęcie Obliviate

Zaklęcie zapomnienia używane do modyfikacji pamięci i usuwania wspomnień. Wyjątkowo niebezpieczne, kiedy używa go niewykwalifikowany czarodziej. Skutki są odwracalne, ale potrzeba mądrego umysłu. 

Severus popatrzył na kawałek kartki. Wiedział, że źle się stało, że to zobaczyła. 
- Musiałem sporządzić notatki do nowego spisu zaklęć o których jest mowa w Hogwarcie. Nie powinnaś tego oglądać.- powiedział, ale ona go już nie słuchała. Tak bardzo tęskniła za rodzicami! Chciała tylko przytulić się do mamy i poczuć zapach tych obrzydliwie słodkich perfum. Łzy kapały na podłogę. Czuła wstyd, że tak łatwo puszczały jej emocje. Nie bardzo wiedział co zrobić. Po chwili namysłu wziął chusteczkę i chwycił jej podbródek. Ich spojrzenia się spotkały. Patrzyli sobie w oczy dobre dziesięć sekund po czym zerwał kontakt wzrokowy i wytarł jej delikatnie twarz. Nie opuszczając podbródka powiedział.
- Koniec na dziś, panno Granger. Jest pani wolna.

 Oto nastał wzruszający dla mnie moment. 1000 wyświetleń na moim blogu! Nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy, każde wyświetlenie powoduje uśmiech na mojej twarzy. Komentarze bardzo mnie podbudowują i cieszę się, że ktoś daje znać, że tu zagląda! :) Mogłabym poprosić każdego kto może, żeby zostawił mi tutaj komentarz czy podoba wam się narazie moja twórczość? Z góry dziękuję, Luna.

2 komentarze:

  1. Nie rozpisuje się... Po prostu świetnie :D
    Jak zwykle z resztą ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym napisać coś więcej, ale nie wiem co...
    Bardzo podoba mi się Twoja twórczość. Piękny rozdział. Podoba mi się wszystko, dosłownie wszystko! <3

    OdpowiedzUsuń