środa, 29 lipca 2015

Informacja

Kochani moi! Przychodzę do was z pewną informacją. Mianowicie jutro a właściwie dzisiaj (czwartek) wyjeżdżam na wakacje. Nie będzie mnie do 10 sierpnia czyli 11 dni. Z przykrością muszę stwierdzić, że przez moją nieobecność nie będzie żadnych postów, ale to nie oznacza, że nie będą one pisane :) Postaram się pisać w zeszycie pomysły a poźniej przeleję to na komputer. Mam nadzieję, że będziecie czekali na mnie i nie uciekniecie. Pozdrawiam gorąco, Luna :)

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział dwudziesty siódmy

- U...umbridge znowu zawita Hogwart- wydyszał Draco. Hermionie zakręciło się w głowie, musiała usiąść.
- Kiedy?- zapytał krótko Snape.
- Czekaj, może przeczytam ekhem... Dolores Jane Umbridge na polecenie Ministra Magii Została Wielkim Inkwizytorem Magii. Ministerstwo zauważyło dużo niezgodności w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, dlatego trzeba pomóc jej się podnieść aby całkowicie nie upadła. Wyżej wymieniona kobieta zawita Hogwart na początku listopada. 
- Chcesz mi powiedzieć, że ta stara larwa zjawi się tutaj za półtora miesiąca?- warknęła Hermiona. Snape nawet jej nie wypomniał słownictwa bo sam wyraziłby się tak samo.
- Niestety... Wiecie co to oznacza? Będzie węszyć. Na pewno będzie chciała się dowiedzieć, dlaczego uczniowie na szóstym roku zostali Prefektami Naczelnymi. Może zanim przyjedzie, oddajmy te funkcje co?
- To i tak nic nie da.- wtrącił się Snape.- Ministerstwo i tak o tym wie. Odkąd Voldemort wrócił, Dumbledore musi pisać co miesiąc raporty do ministra. 
 Nastała cisza. Hermiona patrzyła przed siebie i nie wiedziała co powiedzieć. Oczy zaszły jej łzami bo wiedziała, że teraz zacznie się prawdziwe piekło. Nawet nie zauważyła, że Malfoy już wyszedł. Wstała i zaczęła chodzić nerwowo po lochu. 
- Możesz się tak nie wiercić?- mruknął Severus.- staram się myśleć co teraz. 
- Przepraszam.- powiedziała cicho i stanęła przy biurku tyłem do Mistrza Eliksirów. Zaczęła cicho szlochać. 
- Granger nie maż się. Czemu beczysz?- zapytał niecierpliwie.
- Nie mam już siły panie Profesorze... Praca dla Zakonu, problemy z przyjaciółmi, problemy z Remusem, stara ropucha w zamku i na dodatek nie mogę nawet skontaktować się z rodzicami.- zapłakała. Snape podniósł się i stanął obok niej. 
- Po pierwsze- zaczął kpiącym tonem.- od kiedy interesuje Cię los naszego kundelka? Po drugie, dobrze wiedziałaś na co się piszesz pracując dla zakonu. Po trzecie, po co przejmujesz się twoimi gryfonami? Przecież oni tygodnia by nie wytrzymali bez Ciebie.- dodał z wrednym uśmiechem. 
- Ja wcale nie żałuje dołączenia do Zakonu!- zaperzyła się.- A poza tym, Remusem to ja się zawsze interesowałam!- pominęła przytyk o jej znajomych.
- Jakoś nie obchodziło Cię co czuje, jak na niego najeżdżałaś w Norze.- zakpił ponownie.
- Skąd pan... Może się pan nie wpychać do mojego życia prywatnego?!- zapytała już rozeźlona.
- Ależ ja się nie wpycham, spotkałem Lupina w barze. Był nieźle wstawiony. To była ta noc, kiedy zerwał z Ginevrą. Myślałem, że zaraz się zabije. Nie żebym miał coś przeciwko, ale no sama wiesz. Zaczął mi płakać, że jest zerem i takie tam, to go zostawiłem.- wyrecytował. Hermiona zakryła twarz ręką.
- ZOSTWIŁ GO PAN TAM SAMEGO?! 
- Nie unoś się głupia dziewucho! Miałem do załatwienia inne sprawy. Ale wracając do tematu, to dużo o Tobie mówił. Mówił, że go nienawidzisz, że gdy mu to wszystko wygarnęłaś chciał uciec od tego wszystkiego.- mówił nudnym tonem. Zaczęła płakać. Aż tak bardzo go zraniła? Nie umiała powstrzymać łez. 
- Jak... Pan... śmie- zawyła. Oplotła się ramionami i ponownie odwróciła się do Niego tyłem. Podszedł bliżej i Ją przyciągnął do siebie, ale po chwili go odepchnęła wściekła.
- W co Pan pogrywa?! Pierwsze mnie Pan obraża, doprowadza mnie Pan do łez a później przytula i pociesza!- krzyknęła histerycznie.
- Słuchaj...
- NIE! Teraz to Pan posłucha! Nie mam zamiaru dać sobą manipulować! Nie wiem czy aż tak mnie Pan nienawidzi, że chęć upokorzania mnie jest świetną rozgrywką, ale NIE ZE MNĄ TE NUMERY!- wrzasnęła rozpłakana i wybiegła z lochów.
 Stał w tym samym miejscu i patrzył dokładnie w punkt, w którym przed chwilą stała. Nie wiedział co czuł. Był zły sam na siebie bo odziwo polubił kłótnie z Granger. Może nawet samą Ją? Sam nie był pewien. On nawet nie wiedział dlaczego robił tak jak Ona sama powiedziała. Chciał się tylko z nią podroczyć, ale czasami się zapominał i doskonale o tym wiedział. Podszedł do barku, wyciągnął Ognistą i usiadł wygodnie w fotelu. Wziął pierwsze łyki, ale do salonu wparowała McGonagall cała blada i roztrzęsiona.
- JAKIM PRAWEM ONA ZNOWU SIĘ TUTAJ POJAWI?! TO NIEDORZECZNE!- przeszła przez pokój i zabrała mu z ręki alkohol.
- Hej!- zawołał oburzony Snape.- znowu chcesz mi wszystko zabrać żebym się nie upił?! 
- Nie, dziś wypijemy razem. 
* * *
Hermiona doszła do wieży Gryffindoru i zastała w salonie tylko Ginny.
- Słyszałaś już o...
- Cały zamek już słyszał.- uśmiechnęła się smutno Ginny.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? 
- Bo miałam Ci to przekazać, doszedł przed chwilą. Dobranoc Hermiono.- pożegnała się podają starszej przyjaciółce kopertę. Kiedy rudowłosa zniknęła za drzwiami sypialni spojrzała na kopertę. List od Remusa.


Kochani, jeśli znowu są jakieś błędy to przepraszam, ale ciągle piszę na tablecie a to wielkie wyzwanie. Rozdział jest smutny, ale ostatnio było dosyć wesoło. Postanowiłam trochę skomplikować życie naszych bohaterów. Pozdrawiam, Luna :)

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział dwudziesty szósty

Proszę wybaczyć mi wszelkie błędy w pisowni, ale niestety zepsuł mi się komuter i piszę to na tablecie. Jak odzyskam laptopa to od razu poprawię wszelkie niedociągnięcia.

Rano wstała wcześnie i udała się do sowiarnii. Patrzyła jak sowa znika w oddali po czym udała się na śniadanie. Przy stole siedzieli już jej przyjaciele. 
- Minutę temu była tutaj McGonagall- jęknął Ron.- masz to twój plan, widzę masz napięty grafik, ale jeśli zaraz nie zjesz śniadania to spóźnimy się na transmutację. 
 W pośpiechu zjadła grzankę z serem i polecieli na lekcje. Nauczycielki na szczęście jeszcze nie było, więc odetchneli z ulgą. Hermiona usiadła z Nevillem w ostatniej ławce.
- Proszę otworzyć podręczniki na stronie jedenastej i zapoznać się z tręścią tematu.- powiedziała profesor McGonagall wchodząc do sali.- dziś zamienicie kolegę z ławki w fotele więc radzę się przyłożyć.
 Neville spojrzał przepraszająco na Hermionę, ale od razu się do Niego uśmiechneła żeby dodać mu otuchy. Lekcja zaczęła lecieć i wyszło na to, że Gryffindor zarobił 15 punktów a Slytherin o pięć więcej. Wychodząc z sali udali się niechętnie na eliksiry. Wszyscy zajęli swoje miejsca i rozglądali się dookoła zdziwieni, że Snape'a jeszcze nie ma w klasie.
- Może się po drodze wywrócił i skręcił nogę?- powiedział Ron na co część gryfonów wybuchnęła śmiechem.
- Tak się składa Weasley- warknął Mistrz Eliksirów wyłaniając się z pod obszernego biurka z plikiem dokumentów w ręce.- że jeszcze żyję i mam się dobrze, ale gwarantuje Ci, że za każdym razem, kiedy uświadamiam sobie, że właśnie mam z wami lekcje mam ochotę iść rzucić się z wieży Astronomicznej. Minus dziesięć punktów od Gryffindoru!- dodał z wrednym uśmiechem na twarzy. Rudzielec tylko zacisnął ręce tak, że mu kostki pobielały. 
 Dzień nauki przeleciał im szybko i już byli po obiedzie. Prac domowych mieli tyle, że na samą myśl ich mdliło. Hermiona zabrała się do nich od razu bo wiedziała, że po pracy ze Snapem nie będzie w stanie już nic zrobić. Ron starał się od Niej cokolwiek odpisać, ale mu się nie udało. Zegar wybił godzinę osiemnastą trzydzieści, więc zabrała swoje książki i pergaminy udając się do swojego pokoju. Wzięła szybki prysznic, rozczesała splątane włosy i wygładziła ubranie. Pożegnała się z chłopakami oraz Ginny i wyszła. Otworzyła drzwi bez pukania za co została obdarzona morderczym spojrzeniem, ale nie przejęła się tym za bardzo.
- Dobry wieczór- mruknęła.
- Siadaj- warknął.- myślę, że już możesz poznać pewne cechy eliksiru, który będziemy przygotowywać. Eliksir Argulusa. Taka jest nazwa, która wzięła się od twórcy tej wyjątkowo paskudnej mieszaniny. Eliksir jest barwy szkarłatno-czerwonej a gdy w pełni dojrzeje, pojawia się mały dym nad powierzchnią, który jest już tak czerwony, że prawie czarny. Wystarczy, że go dłużej będziesz wąchać a będzie miało to katastrofalne skutki. Osoba, która go zażyje po piętnastu miniutach zaczyna krwawić od środka, coś jak sectumsepra na wnętrznościach, ale w formie płynu. Potem traci wzrok a następnie dochodzi do utraty zmysłów. Po godzinie osoba umiera. 
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Nie miała pojęcia, że będzie musiała przygotowywać takie świństwo.
- Profesorze...ale...po co Zakonowi taki eliksir?- zapytała przerażona.
- Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo panno Granger.
- Jak długo się go przygotowywuje? 
- Dwa miesiące- odpowiedział.
- Rozumiem... Czy na ten eliksir... Argulusa? Jest jakaś odtrutka?
- Czy ty musisz zadawać tyle pytań?- warknął.- nie, nie znalazł, ale pracuję nad tym. Skład i instrukcje, które nas będą obowiązywały podam Ci jutro bo i tak zaczynamy go przygotowywać dopiero za trzy dni. Mam problem z pewnym składnikiem, ale powinien już być na miejscu. Jak narazie zajmij się veritaserum.
 Zajął miejsce za biurkiem i przyglądał się jak pracuje. Widać, że zaczęła nabierać wprawy w tym co robi, ale nie powie jej tego bo mogłaby osiąść na laurach. Strasznie się zmieniła przez te wakacje. Jej włosy wydawały się żyć własnym życiem, co zresztą było normą. Oczy straciły swój błysk a ciemne doły pod oczami były bardzo widoczne. Widać było również, że sporo schudła. Już wyglądała jak kobieta. Szkoda, że wojna tak niszczy ludzi. Od kiedy urwała kontakt z rodzicami, stała się bardziej dojrzalsza. Myślałby pewnie tak dalej, ale przez drzwi wleciał roztrzęsiony Draco z Prorokiem Codziennym w ręce.

Męczyłam się z tym rozdziałem godzinę, ale czego się dla was nie robi! :) piszę na tablecie i ciągle się coś przesuwa, usuwa, przeskakuje... Rozdział z przemyśleniami Snape'a i coś o dalszej pracy naszego duo. Do następnego, Luna :)

środa, 22 lipca 2015

Rozdział dwudziesty piąty

Albus Dumbledore odchrząknął i zabrał głos. 
- Chciałbym serdecznie powitać pierwszoroczniaków oraz pozostałych uczniów. Dzisiaj każdy jedenastolatek został przyjęty do swojego domu. Proszę abyście słuchali się prefektów. W razie wszelkich problemów proszę się do nich udać. W tym roku Prefektami Naczelnymi zostali uczniowie z domu lwa i węża a mianowicie Draco Malfoy oraz Hermiona Granger.- po sali przeszły szmery rozmów i dziwnych odruchów.- Proszę o spokój! Z powodu niebezpieczeństwa panującego za murami zamku, chciałbym ogłosić kilka nowych przepisów. Zakaz wstępu do Zakazanego Lasu. Nikt, poza naszym gajowym nie może tam wchodzić. Uczniowie o dwudziestej pierwszej mają znaleźć się w swoich dormitoriach. Prosiłbym prefektów o dopilnowanie tego by nikt o dwudziestej drugiej nie chodził już po zamku. Szczególną prośbę mam do Prefektów Naczelnych. Proszę abyście około północy przeszli przez zamek, oczywiście nie cały, ale jednak aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Po drugie, wstęp do łazienki, w której przesiaduje Jęcząca Marta jest absolutnie zabronione. Myślę, że to by było na tyle. Ucztę czas zacząć.- Dyrektor klasnął i wszystkie stoły napełniły się różnymi smakołykami. 
- Jak myślicie? Dlaczego nie wolno wchodzić do łazienki na pierwszym piętrze?- zapytała szeptem Hermiona Neville'a, Rona i Harry'ego.
- Na moje oko, to coś się tutaj stało. Nie wiem czy zauważyliście, ale nie ma pani Vector.- zagadnął Neville. 
- Słuchajcie... A może coś znowu z Komnatą? Patrzcie... Wstęp do łazienki jest zabroniony więc pewnie Dumbledore nie chce dopuścić, do kontaktu uczniów z Jęczącą Martą.- dodał Harry.
- Ale co do tego ma Profesor Vector?
- Nie wiem... Naprawdę nie wiem. Coś mi tutaj nie pasuje. Malfoy został prefektem a jest dzieckiem śmierciożerców! To się układa!
- Harry, nie bądź głupi.- dodała Hermiona swoim wymądrzającym tonem.- ja też zostałam Prefektem a nie mam z nimi żadnych powiązań. Fakt, dziwne jest to, że Draco został zaatakowany, zniknęła nasza pani od Numerologii i w dodatku ten dziwny zakaz. Spróbuję się czegoś dowiedzieć, ale niczego nie obiecuję. Może Malfoy puści farbę.
 Spojrzała w stronę stołu Ślizgonów i zobaczyła Dracona. Siedział oparty o rękę, nie tknął nawet jedzenia i patrzył tępo w stół. Może przeżył coś co spowodowało u Niego traumę? Przemyślenia przerwał Jej dyrektor, który ogłosił koniec kolacji. Poprosił Prefektów o zapanowanie nad uczniami. Malfoy podniósł na Nią wzrok i gestem pokazał, że mają wyjść. Dogoniła go dopiero przy schodach.
- Czekaj! Draco czekaj!- krzyczała za Nim, ale On jedynie zwolnił.- Co się dzieje? Chodź, usiądziemy tutaj.- wskazała na schody za filarem.
- Chciałem z Tobą porozmawiać tylko o Naszych wspólnych obowiązkach, nic więcej.- powiedział krótko. 
- Draco...
- Nie chcę Twojej litości, Granger.
- Ah, czyli wracamy do nazwisk?- zapytała już rozeźlona dziewczyna. 
- Słuchaj, powiem Ci to raz a porządnie. Nie chcę mieć kontaktu z Tobą ani twoimi przygłupimi Gryfonami, jasne? Patrole po korytarzach pełnijmy tak, że co tydzień inna osoba będzie je sprawdzała. Ja zacznę. A teraz zejdź mi z drogi.- Hermiona dostrzegła łzy na Jego policzkach, ale nie winiła Go za to, że zrównał Ją z ziemią, bo wiedziała, że musiał być jakiś powód.
- Panno Granger, minus pięć punktów za szlajanie się wieczorami po korytarzach.- powiedział za jej plecami złośliwie Snape.
- Przykro mi panie profesorze, ale tak się składa, że jestem Prefektem Naczelnym, więc mogę być o tej godzinie poza swoim pokojem.- odgryzła się mu i Go wyminęła udając się do wieży Gryffindoru. Korytarz był pusty a On wykorzystał sytuację. Chwycił Ją za ramię.
- Niech mnie Pan puści!- próbowała się wyszarpać.
- Jutro chcę Cię widzieć o dziewiętnastej w moim gabinecie. 
 Uścisk zelżał, ale stali jeszcze przez chwilę patrząc na siebie wściekle, po czym Mistrz Eliksirów odwrócił się z gracją i poczłapał do lochów. Hermiona udała się do pokoju wspólnego. Pożegnała się z Ginny, bo Harry i Ron poszli już do swojego pokoju. Wspięła się po schodach i zobaczyła po stronie żeńskiej drzwi z napisem PN Hermiona Granger. Rozpierała ją duma i poczuła miłe motylki w brzuchu. Otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia. Była pozytywnie zaskoczona. Pokój był mały. Były w nim dwa okna a pomiędzy nimi stało łóżko. Nocny stolik komponował się z podłogą. Pokój miał ciepłe barwy. Po lewej stronie wisiało lustro, które było ozdobione czerwono-złotą ramą. Oczywiście pod lustrem znalazło się biurko. Po lewej stronie zaś były drzwi, zapewne do łazienki. Podeszła do kufra i zaczęła się rozpakowywać. Szafa była pojemna więc problemu nie było. Kiedy skończyła, poszła pod prysznic i udała się do łóżka. Wyciągnęła kawałek pergaminu i wzięła pióro. Obiecała sobie, że napisze list do Remusa.

Drogi Remusie!

Pewnie ta wiadomość Cię zaskoczy, ale chciałabym Cię bardzo przeprosić. Wiem, że źle powiedziałam, ale działałam pod wpływem emocji. Wiesz jak ważna jest dla mnie Ginny, ale zrozumiałam, że ważny jesteś też Ty. Słyszałam o twoim stanie emocjonalnym i jestem strasznie zaniepokojona. Proszę, wróć do żywych. 

Uściski,
Hermiona

Włożyła urywek do koperty i rano postanowiła zanieść to do sowiarni. Znowu jej myśli były pogrążone w przemyśleniach. Dlaczego Ona i Draco? Przecież PN zostawali uczniowe ostatniej klasy, a oni są w szóstej. Czuła, że miało to związek z Zakonem, bo dyrektor nie nagiął by tak ważnej zasady bez powodu. Leżała i rozmyślała o tym co ich wszystkich czeka. Wojna jest blisko a Starsza część Zakonu Feniska nie chce ich poinformować o planach. Trochę ją to niepokoiło bo Harry zniszczył za mało horkruksów, ale Dumbledore ciągle ich szukał. Martwiła się nawet o Snape'a! Nie wiedziała co ostatnio się z nim dzieje. Przecież ten człowiek nigdy się nie uśmiechął a Ją przytulał! Bardzo ją to denerwowało, bo nie wiedziała czego od Niej chce. Po krótkim czasie pogrążyła się we śnie.


Kochani! wiem, że rozdziały są dodawane nieregularnie, ale jak wiecie, na dworze szaleją burze co osobiście utrudnia mi pracę. Rozdział typowo szkolny, żeby wprowadzić was w świat Hogwartu. Dajcie znać co o nim sądzicie :) Luna :) 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział dwudziesty czwarty

  Hermiona stanęła jak wryta, bo profesor McGonagall nigdy jeszcze nie poprosiła akurat Jej o pomoc. Wzięła na wszelki wypadek swój plecak i wyszła ze swoją opiekunką domu przed Norę. Profesorka nie odezwała się ani słowem, ale jej twarz była bardzo napięta. Stały już przed bramą Hogwartu i czekały na Filcha, żeby im otworzył. W międzyczasie starsza kobieta zaczęła wszystko wyjaśniać Hermionie.
- Widzisz...doszło do ataku w szkole. Pan Malfoy pojawił się w szkole tydzień wcześniej ponieważ został Prefektem Naczelnym i musiał zapoznać się z pewnymi zasadami.- natychmiast ucięła bo woźny przyszedł otworzyć im bramę, ale kontynuowała, kiedy szły już w głąb zamku.- Gdyby nie Nimfadora Tonks, nie wiadomo czy nie musielibyśmy robić pogrzebu. Jego stan jest krytyczny. Wstępne założenia są takie, że udał się do biblioteki i ktoś potrakował go wyjątkowo paskudną klątwą. Znalazła go pani Pince.- skończyła. Weszły do skrzydła szpitalnego.
- Proszę mi wybaczyć to nietaktowne pytanie, ale w czym mianowicie miałabym pomóc?- zapytała trochę zażenowana, ale gdy podeszła do łóżka Malfoy'a, zrobiło jej się słabo. Leżał tam, wyglądał jakby spał. Jego powieki delikatnie przykrywały oczy a oddech był nierówny. Czasami jego twarzy przybierała grymas jakby właśnie musiał zjeść cytrynę, ale po chwili wracał do normy. Hermiona zakryła sobie twarz dłonią.
- Panno Granger. Każdy w tym zamku wie, że jest pani wybitną czarownicą. Jesteś na szóstym roku i chciałabym żebyś została Prefekt Naczelną. Będziesz towarzyszką Dracona, żeby nie czuł się osamotniony bo jak wiesz, nikt nie pała do niego w tych czasach sympatią. Wiem, że go lubisz, albo przynajmniej tolerujesz, więc proszę Cię, zgódź się.
- No dobrze... Skoro to dla Pani takie ważne.- odpowiedziała o mało co nie piskając z rozdzierającej ją dumy. Hermiona Granger Prefektem Naczelnym.
- Wiem, że to ułatwi Ci pozalekcyjne spotkania z Severusem. Przynajmniej jak będziesz wracać późno z pracy a ktoś by Cię zaczepił, będziesz miała wymówkę, że byłaś u Niego w ramach przydzielenia szlabanów. Teraz możesz wrócić do Nory.- posłała jej tajemniczy uśmiech i wyszła ze skrzydła. 
Święta trójca nawet nie wiedziała, kiedy minął im ten czas ostatnich wolnych chwil. Właśnie jedli śniadanie w pośpiechu, żeby nie spóźnić się na pociąg do Hogwartu. Syriusz szeptał coś Harry'emu do ucha na co ten się dziko zarumienił. 
- Chodźcie bo się spóźnicie!- Krzyknęła poddenerwowana Molly. Harry pożegnał się z Syriuszem i obiecali sobie, że będą do siebie pisać co najmniej dwa razy w tygodniu. Zabrali swoje kufry i w mgnieniu oka stali już na peronie 9 3/4. Pani Weasley ucałowała ją czule i przytuliła z całych sił. Zrobiła tak również z Harrym, Ginny i Ronem. Weszli do pociągu i znaleźli wolny przedział. Hermiona zajęła miejsce przy oknie i patrzyła jak Luna i Neville wchodzą do nich by się przywitać i spędzić wspólnie podróż do ich drugiego domu. Pociąg ruszył a za nim ich kolejny rok w Hogwarcie. Nie wiadomo czy nie ostatni bo robi się naprawdę niebezpiecznie. Deszcz zacinał się o szyby a wiatr gonił się z liśćmi. Nie chciała zostawiać teraz Nory za sobą. Martwiła się o Remusa bo dalej nie wiedzieli co się z nim dzieje. Obiecała sobie, że gdy tylko przyjadą, poleci do sowiarni i napisze do Niego list. Czuła się winna temu w jakim jest obecnie stanie bo pamięta co mu powiedziała. Śmiechy ich przyjaciół ocieplały jej serce. Zapomniała, że nie powiedziała im czegoś ważnego.
- Jestem Prefektem Naczelnym.- powiedziała i cisza w przedziale nastąpiła natychmiast. Po szoku przeżytym przez jej przyjaciół wszyscy się na nią rzucili i ją przytulili. 
- Moje gratulacje!- powiedziała spokojnym tonem wiecznie uśmiechnięta Luna. 
 Przez całą podróż padało. Siedzieli w papierkach od cukierków i różnych smakołyków z wózka, który tradycyjnie przejeżdża za każdym razem. Powoli robiło się ciemno i wszyscy poprzebierali się już w szaty. Pociąg się zatrzymał a oni ruszyli tradycyjnym sposobem dostania się do zamku. Jak za każdym razem zapierało jej dech w piersiach. Hogwart za każdym razem robił na niej takie samo, cudowne wrażenie. Kiedy dotarli do bramy, rozkoszowała się zimnym powietrzem. Jako że była Prefektem, miała osobny pokój z własną łazienką. Zastanawiała się, czy nie będzie jej samotnie w pokoju. Zawsze była z dziewczynami i zawsze było raźniej. Dotarli już do swojego stołu i czekali aż McGonagall przyprowadzi pierwszoroczniaków aby dowiedzieć się do jakiego domu trafili. Harry usiadł obok niej.
- Chyba masz poważne kłopoty.- powiedział przełykając ślinę. 
- Co...? O co Ci chodzi?- zapytała szczerze zaskoczona i zdziwiona.
- Snape patrzy się na Ciebie dziwnym wzrokiem.- Szeptnął tak, by tylko Hermiona i Ron mogli to usłyszeć. Delikatnie przejechała wzrokiem po stole nauczycielskim i jej wzrok zatrzymał się na czarnej postaci. Snape patrzył na nią dziwnym wzrokiem, mieszanką złości i... współczucia. Dlaczego do cholery patrzył się na nią współczująco? Kiedy zorientował się, że patrzą sobie prosto w oczy odwrócił wzrok. Hermiona zajęła się ponownie rozmową bo stara Tiara właśnie była w połowie listy. Nie wiedząc kiedy, Dyrektor wstał i poprosił o ciszę. 


Teraz to dopiero skomplikuję życie Hermionie :D Teraz akcja zacznie nabierać tempa, żeby wkrótce zwolnić. Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów, ale burze i brak prądu. Trzymajcie się, Luna.

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział dwudziesty trzeci

Hermiona była coraz bardziej zaniepokojona. Harry z Syriuszem jeszcze nie wrócili, co osobiście ją drażniło, bo nie było ich już ponad godzinę. Coś się musiało stać. Ciasto było już zjedzone i teraz Ona z Ginny pomagały pani Weasley w sprzątaniu ze stołu. Wszyscy siedzieli i wesoło gawędzili. Harry wyskoczył z kominka jak oparzony a za nim roztrzęsiony Syriusz. Molly pobladła a wszyscy zwrócili głowy w ich stronę.
- Co się stało?- zapytał poważnym tonem Artur Weasley.
- Wyjaśnimy wam to później.- odpowiedział Harry po czym ogłosił, że musi wziąć prysznic. Syriusz wstrząśnięty tą całą sprawą, od razu nalał sobie Ognistej i szeptał coś do ucha Arturowi i Molly. Hermiona dostrzegła w oczach mamy swojej przyjaciółki łzy. Chciała iść wyciągnąć od Pottera co się stało, ale postanowiła, że poczeka aż sam Jej powie. Goście powoli zaczęli się rozchodzić gdy Harry zszedł na dół. W kuchni siedzieli już tylko państwo Weasley, Harry, Syriusz, Hermiona, Ginny, Fred z George'em i Ron, który wszedł przez drzwi, bo odprowadzał Lunę. 
- Syriuszu, mamy dla Ciebie propozycję.- powiedziała uśmiechnięta pani Weasley.- Może zostałbyś przez ostatnie trzy dni wakacji u Nas? Harry pewnie się ucieszy, w końcu tyle Cię nie widział.- dodała.
Nie wiedział co powiedzieć. Był wzruszony, że ktoś zaproponował mu takie coś, to zupełnie jakby był ich rodziną. Kiwnął potwierdzająco głową.
- Świetnie- klasnął w dłonie pan Weasley.- Ron zaoferował się, że będzie spał na kanapie żeby Harry mógł mieć z Tobą pokój.
- Ron, nie musiałeś...
- Daj spokój Syriuszu, ja będę mieć Harry'ego na co dzień. 
 Wszyscy rozeszli się w stronę swoich pokoi, słyszała jak Fred i George planują coś co na pewno przywoła masę kłopotów. Hermiona wskoczyła pod prysznic, ubrała się w czystą pidżamę i nastawiła budzik na szóstą. Jutro czekał Ją ciężki dzień ze Snape'em. Długo nie musiała czekać na przyjście snu. Spała całkiem spokojnie, ale poranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Zeszła zaspana na dół, zjadła przygotowane przez panią Weasley śniadanie i poszła się ubrać. Czas zleciał jej tak szybko, że nie wiedziała nawet, kiedy znalazła się przed drzwiami Mistrza Eliksirów. Tradycyjnie weszła bez pukania, na co posłał jej tylko wściekłe spojrzenie.
- Granger, dzisiaj będziemy robili coś innego. Oklumencja.- powiedział krótko.
- Profesorze, dlaczego Ja nic o tym nie wiedziałam?
- Widocznie ten stary głupiec zapomniał Ci powiedzieć.- syknął i dodał pod nosem, że ma za dużo na głowie.- Zasady już znasz, więc usiądź. Policzę do trzech a ty staraj się oczyścić umysł. Raz...dwa...trzy legilimens!
Hermiona rzucająca zaklęcie zapomnienia na rodziców. Hermiona dająca kosza Fredowi Weasley'owi. Hermiona pocieszająca płaczącą Ginny.
- Dosyć...- powiedziała Hermiona z wielkim wysiłkiem.
- No proszę, proszę. Ktoś tutaj odrzucił zaloty miłosne jednego z klonów. Pewnie płakał po kątach.- odpowiedział z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. Był wściekły na Nią, nawet nie wiedział dlaczego. Bez odliczania krzyknął formułę zaklęcia.
Hermiona krzycząca na Remusa. Hermiona kłócąca się z Ronem o to, że powoli staje się taka jak Snape. Hermiona rumieniąca się, kiedy Severus ją przytulił.
- CO TO MIAŁO BYĆ?!- była autentycznie wściekła.
- Nie drzyj się w mojej pracowni.- warknął.- No a co my tutaj mamy. Bliski kontakt z mężczyzną Cię peszy?- dodał z nutką udawanego strachu w głosie. 
- Jak Pan śmie! Nie ma Pan prawa mnie oceniać!
Ty głupia dziewucho. Wolno mi o wiele więcej niż Ci się wydaje. Żałosne próby obrony myśli. A to wszystko co mi pokazywałaś było specjalnie?- zakpił. Widział Jej łzy w oczach i wiedział, że przeginał. 
- Może i wolno Panu więcej, ale na pewno nie ma Pan prawa do dręczenia psychicznego! Już myślałam, że znalazłam z Panem wspólny język, że potrafię pana już tolerować, ale widać jest Pan mistrzem w bawieniu się ludzkimi uczuciami prawda?- powiedziała łamiącym głosem i po jej policzku spłynęła łza. Odwróciła się w stronę drzwi i odmaszerowała, ale poczuła uścisk na ramieniu. Próbowała się wyszarpać, ale na nic. W końcu się odwróciła i zamarła. Snape stał z dziwnym wyrazem twarzy. Coś w rodzaju smutku i złości. Kiedy spojrzała mu w oczy, jego uścisk zelżał a wzrok złagodniał. Stali tak w ciszy, kiedy nagle Snape przyciągnął Ją do siebie i przytulił. Zamarła po raz drugi. Nie wiedziała co zrobić, ale odwzajemniła uścisk. Stali tak zapominając o Bożym świecie. Nagle Severus dostał kubeł zimnej głowy i przyszło otrzeźwienie umysłu. Odsunął się gwałtownie od niej.
- Będziesz dzisiaj sporządzać notatki na temat tego jak wykonuje eliksir.- warknął. Czyli wszystko wróciło do normy. 
 Skończyli bardzo późno, była dwudziesta. Od tej całej sytuacji nie odezwali się do siebie ani słowem. Gdy odłożyła swój notes, pozwolił Jej wyjść, nie patrząc na nią. Uznała, że to i nawet lepiej bo nie chciała już dzisiaj z Nim rozmawiać. Ostatkiem sił aportowała się do domu i już była w objęciach Molly, która natychmiast zapędziła Ją do stołu. Siedzieli przy nim wszyscy domownicy. 
- Dobrze, że jesteś. Czekaliśmy na Ciebie.- powiedział Syriusz.- pewnie jesteście ciekawi co wczoraj zdarzyło się u Remusa. Harry, proszę opowiedz to, bo ja chyba nie dam rady.- odrzekł. Każdy w ciszy nasłuchiwał co ma im do przekazania Potter bo byli bardzo zaciekawieni.
- Dostaliśmy się do Jego domku w Yorkshire. Drzwi były zamknięte na cztery spusty i ochronione jakimś zaklęciem, ale po pięciu minutach dostaliśmy się do środka. W mieszkaniu panował chaos. Butelki po Ognistej porozrzucane po domu, widocznie nikt nie odkurzał tam od bardzo dawna. Na początku myśleliśmy, że jesteśmy tam sami, ale słyszeliśmy jak ktoś kaszle na górze. Ostrożnie udaliśmy się po schodach na piętro i na końcu korytarza były uchylone drzwi. Podeszliśmy tam powoli, a gdy stanęliśmy w drzwiach doznaliśmy szoku. Lupin siedział na łóżku jak obłąkany, cały zapłakany. Ubranie miał rozciągnięte, ale był trzeźwy. Nie spojrzał nawet na Nas. Syriusz podszedł do Niego, ale kiedy Go dotknął, Remus odskoczył jak oparzony. Stanął z wycelowaną w Nas różdżką. Mówił jakby sam do siebie. Nagle spojrzał na nas i powiedział żebyśmy Go nie dotykali bo możemy się zarazić wilkołactwem. Syriusz zaczął na niego wrzeszczeć, że tym nie da się zarazić i żeby się opamiętał. Wtedy stała się najgorsza rzecz. Rzucił się na Niego i już miał go pod sobą na podłodze. Zaczął łkać i płakać mu w ramię. Wyzywał się od najgorszych, powiedział, że jest zwykłym śmieciem i, że taki potwór jak On nie powinien żyć. Powiedział też, że raz na zawsze stracił swoją ukochaną Tonks i, że skrzywdził niewinną istotę mając na myśli Ginny. Dodał, że najchętniej by ze sobą skończył, ale nie potrafi, bo nawet do takiego czynu jest zbyt tchórzliwy. Syriusz pomógł mu wstać i rzucili się sobie w objęcia. Wtedy już wszyscy płakaliśmy. Remus kazał nam wyjść, więc go posłuchaliśmy, ale dodał, że wkrótce się z nami skontaktuje, tylko musi sobie wszystko przemyśleć. Nie było nas tak długo bo aportowaliśmy się do skrzydła szpitalnego żeby zapytać się Tonks, kiedy był ją odwiedzić. Opowiedzieliśmy co się stało. Strasznie się zaniepokoiła i kazała dać znać jak coś się stanie. Na początku chciała do Niego iść, ale pielęgniarka jej zabroniła. Później dostaliśmy się tutaj.- zakończył zmęczony tak długą opowieścią. 
Wszyscy patrzyli na Nich z wielkim szokiem. Kobiety rzecz jasna płakały a mężczyźni mieli poważne miny. Nikt nie śmiał się odezwać bo nikt nie wiedział co powiedzieć. Sytuacja była ciężka i nie było na nią rady. Ciszę przerwała profesor McGonagall wyskakując z kominka.
 - Hermiono, jesteś mi potrzebna.

Rozdział uczuciowy i pod względem Sevmione, i pod względem uczuć Remusa. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam wątek Lupina, że pojawia się tak często, ale na razie muszę o czymś pisać żeby was nie zanudzić. Zachęcam do komentowania, każdy komentarz bardzo mnie cieszy bo widzę wtedy co muszę zmienić a czego mam nie ruszać :) Pozdrawiam, Luna.

czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział dwudziesty drugi

- SYRIUSZ?!- ryknął zszokowany Harry. Stał jak porażony, nie wiedział co zrobić, ale jego ojciec chrzestny podszedł do Niego, trochę kuśtykając. Przytulił Go tak mocno, że Harry'emu zabrałko tchu, ale nie miał zamiaru Go odepchnąć.
- Harry, jak dobrze Cię widzieć...- szeptnął mu do ucha. Stali tak jeszcze przez kilka sekund a każdy patrzył na ten obrazek z czułością i wzruszeniem.- Chodź, usiądźmy wszyscy... Molly, kochana nie musiałaś tego wszystkiego przygotowywać.
 Kolacja mijała im wolno i leniwie tak jak chcieli. Pani Weasley zapowiedziała deser, ale najpierw wstał Syriusz by opowiedzieć wszystkim o jego misji. Byli bardzo ciekawi dlaczego nie było Go w domu przez całe wakacje.
- Słuchajcie. Moje zadanie nie było łatwe, jak wiecie musiałem się ciągle ukrywać. Miałem zwerbować kilka stworzeń leśnych z lasu Aprage. Oczywiśnie na początku nie przyjęły mnie zbyt uprzejmie, widząc po mojej twarzy.- zaśmiał się i faktycznie. Jego twarz wyglądała okropnie. Dodawała mu co najmniej dziesięć lat.- Później po jakiś dwóch tygodniach miałem zaszczyt porozmawiania z tamtejszym wodzem plemienia Quqaque. Te stworki są naprawdę dziwne, ale jak niebezpieczne. Wzrostem podobne do Goblinów, ale są bardziej sprytne i pragną wszystkiego co złe. Wygląd nie odzwierciedla ich duszy i pociągu do zabijania. Mają długie pyski, podobnie jak bociany. Ich skóra pokryta jest krótkimi włosami a paznokcie wyglądają jak długie, czarne szpony. Cóż, niestety nie wszyscy dali się przekonać, ale mamy po swojej stronie ich około stu. Musiałem się szybko ewakuować bo jak dowiedzieli się, że rozbiłem ich plemię, chcieli mnie zabić, ale nie dałem się. I tak oto jestem.- zakończył z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Wszyscy byli zaskoczeni, bo myśleli, że będzie to coś o wiele łatwiejszego. No, ale każdy podał mu dłoń a Harry nie mógł się nim nacieszyć. Ciągle rozmawiali o szkole, dowcipkowali. Mama Rona powiedziała, że muszą poczekać na deser z pół godziny. Wybraniec rozejrzał się po Norze i miał ochotę krzyczeć z radości. Widział tu tyle swoich przyjaciół... Rona, Lunę, Neville'a, Hermionę, choć byli pokłóceni, Szalonookiego, Freda i George'a, Billa z Fleur i Gabrielle, która patrzyła na niego jakby miała go zaraz zjeść i równocześnie zabić. Dopiero w oddali zobaczył Snape'a rozmawiającego z McGonagall o czymś widocznie ważnym w kącie. Był tak szczęśliwy, że nie wierzył do końca, że to wszystko jest prawdą. Nagle poczuł jak Syriusz duga go w ramię.
- Możemy się przejść? Zanim ciasto będzie gotowe, minie jeszcze z dwadzieścia minut a muszę Cię o coś zapytać.- szeptnął mu do ucha. Bez zastanowienia wstał od stołu i pokazał na drzwi. Poinformował siedzącego obok Rona gdzie idą, i że zaraz wrócą. Dłuższą chwilę szli w milczeniu a gdy starszy towarzysz się odezwał, młodszy prawie podskoczył.
- Słuchaj... Czegoś tutaj nie rozumiem. Dlaczego Remusa nie ma z nami?- zapytał trochę zaskoczonym i zdenerwowanym tonem. No tak, przecież On o niczym nie wie! Wiedział, że Lupin jest dla jego chrzestnego jak brat i miał prawo być zszokowanym.
- No bo widzisz... Och, usiądźmy sobie bo to długa historia.- odpowiedział Harry, trochę przerażonym głosem i wskazał na polanę obok wielkiego drzewa. Na dworze było już prawie ciemno.- Podczas twojej nieobecności, Remus ciągle kłócił się z Tonks. Nikt nie wiedział tak naprawdę o co im się ciągle rozchodzi, ale On ciągle mówił, że Nimfadora zachowuje się strasznie dziecinnie i nieodpowiedzialnie. Wiesz... On chyba poczuł coś do Ginny i ze wzajemnością. Pewnego razu jak już to było tradycją, pokłócili się tak, że się rozeszli. Ona widziała jak Remus całował Ginny i dała jej w twarz, więc to mogło być powodem ich rozstania. Żyli tak przez krótki, bardzo krótki okres bo obydwoje stwierdzili, że chyba popełnili błąd. To znaczy, Ginny pierwsza zauważyła, bo zachowywała się dziwnie. Była akcja i wszyscy byliśmy na nią wysłani. Hermiona i Tonks oberwały najmocniej, Nimfadora do dzisiaj leży na oddziale, ale jej stan jest już bardzo dobry tyle, że musi zostać jeszcze do zakończenia wakacji na obserwacji. No, ale wracając do tematu. Remus, gdy się dowiedział co się stało, natychmiast udał się do skrzydła szpitalnego. Wiesz... Nikt nie miał mu za złe tego nagłego obrotu spraw, bo tak naprawdę nikomu nie odpowiadał ich związek. Remus z tego co wiem, przeprosił Ginny, ale wyrzucił z siebie, że jest śmieciem, nic nie wartym człowiekiem. Od tamtego momentu nikt go nie widział.
 Syriusz patrzył na niego z tak zdziwioną miną, że jego usta mogły by spokojnie zostać literą "O". Był przerażony i zaskoczony.
- Harry. Ja nie wiem co powiedzieć, nie wiem co o tym sądzisz, ale wiesz jakie jest moje zdanie. Ja ZAWSZE będę po JEGO stronie.
- Rozumiem Cię, bo sam mu nie mam tego za złe, przecież każdy popełnia błędy.
- I mówisz, że zaczął się nad sobą użalać?- Syriusz miał dziwną minę, taką pustą i nagle jego twarz wykrzywiła się w grymasie strachu.
- Co się stało?- zapytał zaskoczony.
- Bo widzisz... On często się nad sobą użala. Miał kiedyś coś w rodzaju depresji i nie chciał z nikim rozmawiać, też zaczął porównywać się z najgorszym. Mówisz, że nikt się z nim nie widział, nie odwiedzał Go...O mój Boże, Harry. Ja MUSZĘ się z nim spotkać, przecież On będzie w opłakanym stanie. Pójdziesz ze mną?
- Jasne, chciałem się Ciebie o to zapytać. Ale co im powiemy?- zapytał Harry.
- Prawdę, tylko i wyłącznie prawdę.
***
Severus stał przy kominku bardzo znudzony tym całym przyjęciem. Przeklęty zakład z Minervą! Jeszcze ta przeklęta Granger musiała do Niego teraz podejść.
- Profesorze? Mam pytanie... Jak będą wyglądały nasze lekcje podczas roku szkolnego?
- Będziemy spotykać się po zajęciach, myślałem, że to jasne- przymknął oczy, modląc się w duchu o cierpliwość.
- A czy... A czy moje szlabany są jeszcze aktualne?- zapytała trochę wystraszona.
- Zobaczymy Panno Granger, zobaczymy...- popatrzył na nią wściekle i wyszedł. Wiedziała, że odpowiedź była jasna. Oczywiście, że będzie miała te szlabany! 
- Uważaj jak chodz...- warknęła, ale w porę zorientowała się, że to Ron.
- Hermiono, nie kłóćmy się, proszę. Przepraszam za wszystko.
Miała mu już odpowiedzieć, ale przez drzwi Nory wbiegł Harry z Syriuszem.
- Słuchajcie... Musimy iść... Do Remusa...- powiedział zadyszany Black.- O nic nie... pytajcie, wszystko wyjaśnimy... jak wrócimy. Powinniśmy być za około godzinę, więc wszyscy powinni tu jeszcze być.- dodał uspokajając oddech. Wszyscy wbili w nich zaskoczone spojrzenia, ale nikt nie protestował, więc wbiegli pojedynczo do kominka.

Dzisiaj mało Severusa i Hermiony, ale chciałam zrobić ciszę przed... No właśnie przed czym? Wydaje mi się, że następny rozdział powinien wam się spodobać, bo będzie bardzo ciekawy element pomiędzy naszą parą. Trzymajcie się, Luna.

wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy

Wstała wyjątkowo wcześnie i dręczyło ją zdarzenie poprzedniego dnia. Po raz setny z kolei wyobraziła sobie, jak dotykał ją po policzku i unosił delikatnie jej mokry od łez podbródek. Wiedziała, że to głupie, ale nie umiała sobie tego wpoić do głowy. Przecież jakby powiedziała o tym Ginny to by ją odesłała do św. Munga. Wzięła prysznic i zeszła na dół, żeby zrobić sobie kanapkę z dżemem i ciepłą herbatę z miodem. To było jej ulubione połączenie, jeśli chodzi o śniadanie. Usiadła przy stole i pisała niedbale w notesie co musi kupić na Pokątnej. Lista robiła się coraz dłuższa i dłuższa, ale po dziesięciu minutach skończyła. Była dopiero szósta więc w Norze wszyscy spali. Tym bardziej zdziwiło ją, że profesor Dumbledore wyskoczył z kominka i powitał ją radośnie.
- Pana też miło widzieć.- odpowiedziała pogodnie.- co pana do nas sprowadza?
- Jak wiesz, dzisiaj Ty, Harry, Ginerva i Ronald idziecie robić zakupy na Pokątną. W dzisiejszych czasach niebezpiecznie jest puszczać was samemu, więc przydzieliłem wam opiekunów. Dobierzecie się w pary, ale pomyślałem, że to oczywiste, że Ty i Ginevra pójdziecie razem a Harry z Ronem pójdą osobno. Tak będzie bezpieczniej Panno Granger. 
- Rozumiem. Proszę Pana? a z kim miałybyśmy iść?- zapytała z poważną miną.
- Ron i Harry pójdzie z Arturem Weasley'em a ty ze swoją towarzyszką pójdziecie z Profesorem Snape'em.- odparł trochę rozbawiony. Hermiona stała jak wryta i pewnie wyglądała teraz mało inteligentnie. Dyrektor tylko zachichotał.- Dołączą do was później Luna i Neville. Nimi zaopiekuje się profesor McGonagall. 
- Jasne... Profesorze, mam jeszcze jedno pytanie.
- Śmiało, pytaj.
- Wiadomo co z Syriuszem? Harry bardzo się niepokoi, że misja się przedłuża.
- To miała być niespodzianka, ale liczę, że nie wygadasz się. Syriusz wróci dzisiaj wieczorem.- powiedział a Hermiona wydała z siebie pisk podniecenia.- Dlatego właśnie dzisiaj wybieracie się na Pokątną a nie ostatniego dnia wakacji. Molly chce przygotować uroczystą kolację, bo wie jakie to jest ważne dla Harry'ego.
- Nie ma sprawy, nikomu nie powiem. 
- Cóż, na mnie już pora, ważne sprawy wzywają. Postarajcie się nie pozabijać z Profesorem Snape'em.- zachichotał i wszedł do kominka. Wróciła na swoje dawne miejsce i dokończyła śniadanie. W międzyczasie wstała pani Weasley z mężem i omawiali jakieś swoje sprawy. Hermiona wyrwała kartkę z notesu i włożyła do spodni. Poszła się ubrać i przy okazji obudzić swoją przyjaciółkę. Ginny zaspana, gdy usłyszała kto będzie im towarzyszyć oznajmiła, że nigdzie nie idzie i, że Hermiona ma zrobić za nią zakupy. Ze śmiechem weszły do kuchni i przygotowywały się do wyjścia.
- Profesor Snape będzie czekał już na was.- powiedział pan Weasley.- możecie już się zbierać.- dodał. Hermiona zabrała swój plecak i weszła w kominek, zabierając trochę proszku Fiuu.
- Na pokątną!- krzyknęła. Czuła jakby wnętrzności wywinęły się na drugą stronę, ale po chwili już rozglądała się za ciemną postacią. Dostrzegła ją szybciej niż by chciała. Podszedł do niej i mruknął coś, co mogło brzmieć jak obelga, ale nie zagłębiała się w tym bo właśnie obok niej stała Ginny. 
- Zróbcie szybko te głupie zakupy i wracajmy.-warknął. 
  Poszły przodem i pierwsze weszły do Księgarni Esy i Floresy. Później wybrały się do Sklepu Madame Malkin, który mieścił się tuż obok. Weszły do środka i zakupiły pare nowych szat. Hermiona dostrzegła parę nowych bluzek, zwyczajnie mugolskich bluzek, dobrych na lato. Wzięła błękitną bluzkę, która miała ciasne wycięcie na plecach i była trochę obcisła.
- Co o niej sądzisz, Ginny?- zapytała przyglądając jej się uważnie.
- Jest ładna. Idealnie by na tobie leżała.
- A ja uważam, że tobie to pasowało by tylko to.- powiedział złośliwie Severus i wyciągnął maskę, całą czarną z dwoma otworami na oczy i dwoma małymi dziurkami na nos, którą zakłada się przy sporządzaniu bardzo niebezpiecznych eliksirów. Same opary mogą podrażnić skórę.
- No wie Pan co!- powiedziała oburzona. Założyła ręce na piersi.- Niech pan sobie stąd idzie, tam jest apteka, na pewno dadzą coś na pana wstrętny humor.- dodała i zdała sobie sprawę co powiedziała. Spojrzała na niego a on niebezpiecznie zwęził wzrok.
- GRANGERRR! CHYBA SIE ZAPOMINASZ! -10 punktów od Gryffindoru.
- A nie mówiłam, że kryje się za posadą nauczycielską, kiedy brak mu argumentów?- szeptnęła przerażonej Ginny do ucha. Rudowłosa nigdy nie słyszała, żeby ktoś tak się odzywał do Mistrza Eliksirów i nie dostał Avadą. Zrobiły resztę zakupów i postanowiły wybrać się na lody do Floriana. Już siedziały obładowane wszelkimi rzeczami i jadły zamówione smakołyki. Snape siedział z kwaśną miną i obserwował je. Ginny oznajmiła, że idzie do ubikacji, więc zostali sami.
- Macie już wszystko załatwione?- mruknął.
- Tak.- odpowiedziała wciąż obrażona Hermiona. 
- Przestań się dąsać!- warknął.
- JA wcale się nie DĄSAM! O, idzie właśnie Ginny. Czas wrócić do domu, już po siedemnastej. 
 Po drodze spotkali Harry'ego i Rona, którzy nie za bardzo się do nich odzywali, ale na szczęście dotarł Neville z Luną więc porozmawiali z nimi. Stali tak z piętnaście minut bo profesor McGonagall oświadczyła, że musi załatwić coś w banku Gringotta. Kiedy wróciła, wszyscy dotarli do Nory. Hermiona była jako pierwsza i doszły ją piękne zapachy z kuchni domu. Zajrzała ostrożnie do niej, ale nikogo tam nie było. Za nią pojawiła się reszta i gdy Harry wszedł do kuchni, zza filara wyszedł nieco zmęczony, ale wiecznie uśmiechnięty Syriusz.

Przepraszam za brak wczorajszej notki, ale nie wiedziałam jak to dalej rozegrać. Rozdział trochę na luzie, ale myślę, że wam się podobał :) Pozdrawiam, Luna.

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział dwudziesty

Wczesnym rankiem, Hermiona po porannych czynnościach siedziała już w kuchni i piła herbatę. Bardzo się bała konfrontacji z Harrym i Ronem, ale nie mieli przecież prawa decydować o tym co ma robić! Pani Weasley właśnie podała jej kanapki a Ona niechętnie zaczęła je jeść. Od tej całej sytuacji nie miała większego apetytu. Słuchała jak deszcz bębni o mury i dach Nory, ale serce podeszło jej do gardła, kiedy na dół zeszli jej przyjaciele. Posłali jej mordercze spojrzenia i zajęli miejsce na drugim końcu stołu. Zrobiło jej się bardzo przykro. Łza powędrowała po jej policzku aż spadła.
- A co tu taka gęsta atmosfera?- zaczął Fred, który właśnie wszedł ze swoim bliźniakiem do kuchni.- Można by powiedzieć...
-... że kogoś tu zabili- dokończył George.
- Bo tamta Panna nas zdradziła.- powiedział kpiąco Ron.
- NIKOGO NIE ZDRADZIŁAM JASNE?!- krzyknęła. Miała dosyć, wybiegła z domu i poszła się przejść. Teraz już po prostu płakała i nie kryła się z tym. Słyszała, że ktoś ją woła.
- Hermiono zaczekaj!- krzyknęli bliźniacy. Zatrzymała się, ale nie śmiała spojrzeć im w oczy. Fred wziął ją pod prawą rękę a George pod lewą i szli dalej.- Nie martw się, Ron to straszny palant, nie rozumie jeszcze pewnych rzeczy, ale my uważamy, że postąpiłaś słusznie.
- I mówi to człowiek, który jeszcze nie dawno chciał mnie zabić za to, że nie chciałam być z jego bratem.- roześmiała się a George się zarumienił.
- Wiem, popełniłem błąd, ale go żałuję.
- Każdy je popełnia, nie mam Ci tego za złe. Moglibyśmy wrócić do Nory, strasznie mi zimno.- powiedziała. Chłopcy przystali na jej prośbę i udali się do domu. Poszła do łazienki i obmyła twarz, żeby nie było widać, że płakała. Kiedy wyszła udała się do salonu po swoją książkę. Myślała, że będzie tam pusto, ale jednak zastała tam jedną osobę. Remus Lupin we własnej osobie. Zwęziła niebezpiecznie oczy a On miał przerażony wyraz twarzy. 
- Oh Remusie! Jak mogłeś jej to zrobić! Nie masz pojęcia przez co Ona teraz przechodzi! KOCHAŁA CIĘ a ty ją tylko wykorzystałeś! Strasznie się na Tobie zawiodłam... Wiesz, że z jednej strony jest mi Ciebie żal? Zostawiłeś Tonks, pobiegłeś do mojej przyjaciółki po czym ją zostawiłeś a teraz znowu oczekujesz, że Nimfadora do Ciebie wróci. Wiesz, nie byłabym tego taka pewna.
- Hermiono...- zaczął.
- Nie, nie Hermiono. Do widzenia.
Stał tak i nie wiedział co zrobić. Było mu źle, tak bardzo źle. Po słowach Hermiony miał jeszcze większe wyrzuty sumienia, ale wiedział, że musi porozmawiać z Ginny teraz. Czekał na nią od pół godziny, ale widocznie musiała się na to przygotować. W końcu zeszła.
- Streszczaj się.- ucięła krótko a mu to wcale nie pomogło.
- Wiem, jestem idiotą do kwadratu. Wiem, nie zasługuje na to żebyś mnie wysłuchiwała. Wiem, popełniłem największy błąd w moim życiu. Wiem, skrzywdziłem moją przyjaciółkę. Ale nie wiem jednego, co mną wtedy kierowało? Tak strasznie żałuję, że Cię skrzywdziłem, że pojawiłem się w Twoim życiu. Szkoda, że Snape nie spotkał mnie na polu bitwy i nie krzyknął prosto w moje serce Avada Kedavra bo wiem, że na pewno by to zrobił. Zasługuję na największą karę, jestem nikim i doskonale o tym wiem. Gdybym mógł cofnąć czas... Ale niestety stało się. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym mi wybaczysz moje zachowanie i czyny.- powiedział i starał się nie rozkleić. Oczy zaszły mu łzami i wiedział, że musi się w tej chwili aportować. Jeszcze mogłaby sobie pomyśleć, że próbuje ją wziąć na litość. Kierował się w stronę kominka.
- Remusie...REMUSIE! Zaczekaj!- krzyczała za nim, ale nie zatrzymał się. Wiedziała co teraz nastąpi. Będzie przeżywał swój własny dramat, swoją depresję. Pamiętała co działo się z nim, kiedy odpychał uczucia Tonks, wmawiając sobie, że jest dla niej za stary, za biedny i, że jest wilkołakiem. Zrobiło Jej się go żal, bo pomimo swoich czynów, to co powiedział było czystą bzdurą. Nadal był wspaniałym człowiekiem, ale szarpały nim emocje i chwile słabości. Stała ze łzami w oczach.
- Już Ci wybaczyłam, Remusie...-szeptnęła.
 Nastał nowy dzień, Hermiona nawet nie wiedziała, kiedy umknął jej poprzedni. Po rozmowie z Lupinem już nie opuszczała swojego pokoju, tylko siedziała i czytała. Godzina zmuszała ją do opuszczenia Nory. Za piętnaście minut musiała być u Snape'a. Zebrała wszystko i poszła. Tradycyjnie drzwi były otwarte, więc weszła do środka.
- Czy ty nie umiesz pukać?- warknął.
- Przepraszam, ale myślę, że pracuję tu na tyle długo, że mogę wchodzić bez pukania.- odgryzła się. Momentalnie stał przy niej i powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie-zapominaj-kim-jestem.
- Och dobrze, przepraszam.- poddając się, zajęła swoje stanowisko. Przygotowywała bazę pod eliksir wielosokowy, ale w międzyczasie robiła inne rzeczy. Praca szła jej płynnie i mile, ale Snape ogłosił godzinną przerwę na śniadanie i co z tego, że była czternasta. Widziała, że chce jej coś powiedzieć, ale nie bardzo wie jak.
- Słuchaj, to co się wczoraj stało, nie miało dla mnie żadnego znaczenia.- powiedział w końcu trochę nieszczerze.
- Jasne.- mruknęła. Poczuła się trochę zawiedziona co ją dogłębnie zszokowało, ale musiała uważać.- przepraszam, czy mogłabym wziąć jutro wolne?
- Z jakiego powodu?- rzucił jakby sam do siebie.
- Za cztery dni zaczyna się rok szkolny a ja muszę kupić potrzebne rzeczy na Pokątnej.
- Skoro musisz.- mruknął.- podaj mi książkę leżącą obok Ciebie.- dodał. Zrobiła oburzoną minę, ale posłuchała. Kiedy podawała książkę Snape'owi z jej wnętrza wyleciała kartka. Wnioskując po tym co tam przeczytała, było to pismo profesora.

Zaklęcie Obliviate

Zaklęcie zapomnienia używane do modyfikacji pamięci i usuwania wspomnień. Wyjątkowo niebezpieczne, kiedy używa go niewykwalifikowany czarodziej. Skutki są odwracalne, ale potrzeba mądrego umysłu. 

Severus popatrzył na kawałek kartki. Wiedział, że źle się stało, że to zobaczyła. 
- Musiałem sporządzić notatki do nowego spisu zaklęć o których jest mowa w Hogwarcie. Nie powinnaś tego oglądać.- powiedział, ale ona go już nie słuchała. Tak bardzo tęskniła za rodzicami! Chciała tylko przytulić się do mamy i poczuć zapach tych obrzydliwie słodkich perfum. Łzy kapały na podłogę. Czuła wstyd, że tak łatwo puszczały jej emocje. Nie bardzo wiedział co zrobić. Po chwili namysłu wziął chusteczkę i chwycił jej podbródek. Ich spojrzenia się spotkały. Patrzyli sobie w oczy dobre dziesięć sekund po czym zerwał kontakt wzrokowy i wytarł jej delikatnie twarz. Nie opuszczając podbródka powiedział.
- Koniec na dziś, panno Granger. Jest pani wolna.

 Oto nastał wzruszający dla mnie moment. 1000 wyświetleń na moim blogu! Nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy, każde wyświetlenie powoduje uśmiech na mojej twarzy. Komentarze bardzo mnie podbudowują i cieszę się, że ktoś daje znać, że tu zagląda! :) Mogłabym poprosić każdego kto może, żeby zostawił mi tutaj komentarz czy podoba wam się narazie moja twórczość? Z góry dziękuję, Luna.

sobota, 11 lipca 2015

Rozdział dziewiętnasty

 Harry, Ron, Luna i Ginny stali nad łóżkiem Hermiony, która lada chwila miała się obudzić. Otworzyła oczy i niepewnie się rozejrzała. Czuła, że ma światowstręt, ale dzielnie starała oswoić się ze światłem. Chciała się trochę podnieść, ale poczuła, że jej ręce odmawiają jej posłuszeństwa.
- Leż spokojnie!- powiedział stanowczo Ron.- Musisz dużo odpoczywać. Spałaś parę dni, ale wszystko już pod kontrolą.
- Widzę.- powiedziała rozbawionym głosem patrząc wymownie na rękę Rona splecioną z ręką Luny. Rudowłosy zarumienił się, ale odwzajemnił uśmiech.
- 'Arry! Gdzie twoi Garbielle?- powiedział Ron starając się naśladować Gabrielle. Cała czwórka oprócz Pottera ryknęła śmiechem.
- Zabawne.- rzekł obrażonym tonem.
- HERMIONO! Chodź, musisz zjeść coś porządnego.
Pani Weasley nie dała jej ani chwili spokoju dopóki się nie zgodziła na ciepły i wyjątkowo smaczny obiad. Niewiele się zmieniło, jednak dostrzegła cień smutku na twarzy swojej przyjaciółki. Obiecała sobie, że wieczorem z nią porozmawia. 
- Był tutaj Snape?- zapytała rzeczowo. Większość kuchni zamarła.
- Był.- odpowiedział Harry.- i mam nadzieję, że już się tutaj nie pokaże. Ron dał mu niezły wycisk.
- CO ZROBIŁ RON?!- krzyknęła oburzona Hermiona. Ginny w skrócie opowiedziała jej całą sytuację.
- Wspaniale- mruknęła wściekła sama do siebie. Wiedziała jakim człowiekiem jest Severus Snape, pewnie siedzi teraz w lochach i ubolewa nad tym co jej zrobił. Poczuła ukłucie żalu, ale wiedziała co musi zrobić. Odeszła powoli od stołu i udała się po schodach do swojego pokoju. Wzięła czyste ubrania i ręcznik, wzięła prysznic, i doprowadziła się do normalnego stanu. Kiedy schodziła po schodach do kuchni zatrzymała ją pani Weasley.
- Kochaniutka, nie wolno Ci się przemęczać! Gdzie idziesz?
- Tam gdzie powinnam iść. Do profesora Snape'a.- odpowiedziała. Nie zważając na zduszone okrzyki Jej przyjaciół, za pomocą kominka udała się do Hogwarckiej kuchni. Powoli szła do lochów, obawiając się czy dobrze zrobiła. Stała już przed drzwiami i zapukała. Nikt jej nie otworzył więc weszła sama. Obeszła biurko i dostrzegła regał z książkami. Dotknęła paru okładek i prawie spuściła książkę trzymaną w rękach, kiedy usłyszała za sobą bezbarwny głos.
- Co ty tutaj robisz?- warknął Snape.- Jesteś teraz podatna na wszelkie choroby a ty urządzasz sobie spacer po lochach? Aż tak się stęskniłaś?- dodał kpiarsko.
- Muszę z Panem porozmawiać. Nie wiem co dokładnie powiedział Panu Ron, ale ja wcale tak nie uważam!- powiedziała oburzona Hermiona.- Moim zdaniem zachował się Pan tak jak miał się Pan zachować a Ron nie wie co mówi! Dzięki Panu teraz żyję.- dodała. Nastała chwila ciszy i napięcia.
- Granger...- zaczął.- zdajesz sobie sprawę z tego co Ci zrobiłem? równie dobrze, mogłem rzucić na Ciebie głupią drętwotę, ale nie chciałem. Zrozum to w końcu, że wcale nie jestem taki dobry jak sobie myślisz.
 Zrobiło jej się strasznie żal Snape'a. Stał tak i patrzył na nią lodowatym wzrokiem, ale Ona czuła, że w środku musi bardzo cierpieć. Nawet nie wiedziała kiedy do niego podeszła i go przytuliła. Był twardy i zimny jak głaz. Widocznie biedak zdrętwiał kiedy poczuł, że przytula go właśnie Ona. Po chwili odzajemnił uścisk.
- Granger, jesteś jeszcze taka głupia...- zaczął, ale nie mógł teraz rzucać w nią obelgami. Nie wiedząc czemu, przytulił ją jeszcze mocniej i poczuł w głębi duszy dziwne uczucie. STOP! SEVERUSIE SNAPE CO TY WYPRAWIASZ! Raz dwa odsunął się od niej i powiedział: 
- Przyjdź pojutrze, myślę, że jesteś gotowa żeby wrócić do pracy.
- J-jasne...do widzenia- odpowiedziała i wyszła z lochów. W jej głowie odbywała się teraz bitwa mysli. Cholera...Dlaczego to zrobiła! Przecież to Snape, postrach szkoły, jej znienawidzony nauczyciel. Postanowiła zachować dla siebie to co się wydarzyło pięć minut temu. Nie wiedząc co robi, weszła do kominka i wróciła do Nory. Od razu pobiegła do swojego pokoju i na szczęście była tam Ginny. Przypomniała sobie, że miała się o coś spytać.
- Ginny, co się stało?
- Remus... Po tej całej akcji siedzi ciągle przy Tonks, też została ranna, oberwała Sectumsemprą. Wiesz, oni się chyba zejdą.- powiedziała łamiącym głosem. Hermiona była autentycznie wściekła na Lupina. Już ona się z nim policzy! Objęła przyjaciółkę i zaczęła pocieszać.
- Tego kwiatu jest pół światu... Nie martw się, na pewno tego pożałuje. Nie wie nawet co traci. Co na to twoi rodzice?
- Oni?- prychnęła.- Wyobraź sobie, że wszyscy się cieszą, że się rozstaliśmy! Nikt nie rozumie moich uczuć. Oh, Hermiono jak dobrze, że się obudziłaś!- zapłakała Ginny, ale po chwili już się uspokoiła.- A ty co robiłaś teraz u Snape'a?
Hermiona się zawahała... Miała nikomu o tym nie wspominać, ale przecież Ginny może powiedzieć. Opowiedziała jej dokładnie całą historię od deski do deski a rudowłosa tylko na koniec zachichotała co bardzo zdenerwowało Hermionę. Nigdy nie zrozumie mężczyzn...


Tamtaratam! Proszę, dostaliście trochę dawki Severusa i Hermiony! Oczywiście nasz Mistrz musi wszystko utrudniać, ale czym byłoby te FF bez jego humorków? Pozdrawiam, Luna.

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział osiemnasty

Ron zerknął mu przez ramię i przeczytał dokładnie treść listu od Syriusza. Zastanawiało go, dlaczego odezwał się dopiero teraz, ale skarcił się od razu za swoją głupotę, kiedy przypomniał sobie, że miał wyraźny zakaz kontaktowania się z Harrym. 
- Ale się cieszę!- krzyknął Potter. Pani Weasley podeszła do niego i przytuliła go z całych sił. Przez chwilę poczuł się jakby tuliła się do niego mama, ale to jednak nie było to. 
- Kochaneczku, twoja zmiana, musisz usiąść przy Hermionie na wszelki wypadek- powiedziała łagodnie.
- Nie ma sprawy.- odparł. Poczłapał do pokoju i usiadł na krześle obok leżącej i nieprzytomnej Hermiony. Kiedy na nią patrzył czuł narastające wyrzuty sumienia. Gdyby odnalazł chociaż jednego horkruksa wszystko byłoby inne, ale nie mógł się poddawać. Czekał na wyraźne sygnały od Dumbledore'a. Musiał zabić tego drania, bo inaczej wszyscy jego bliscy zostaną zabici a on sobie tego nigdy nie wybaczy. Poczuł, że ktoś dotyka go za ramię. Odwrócił głowę i zobaczył zapłakaną Ginny, która uśmiechała się do niego blado. Zajęła miejsce obok niego.
- On... On siedzi u niej... prawda?- zapytała przez zaciśnięte gardło.
- Tak... Remus jest w tej chwili przy Tonks.- odpowiedział. Kiedy widział, że ukrywa twarz w dłoniach natychmiast ją przytulił z całych sił i zaczął pocieszać.
- Csii... Nie płacz już, wszystko się jakoś ułoży. Zobaczysz.
- Ale... Ale ja nie umiem o nim zapomnieć pomimo tego, że wiem, że będzie znowu z Tonks.
- Ginny, tak mi przykro...
- Proszę proszę, szybko znalazłaś sobie pocieszyciela, Weasley.- powiedział kpiarskim tonem Snape, który stał oparty nonszalancko o ścianę.
- Jak pan śmie! Nic pan nie wie, więc niech się pan nie wtrąca w nie swoje sprawy.- powiedział Harry twardym tonem.
- Jeszcze jedno słowo Potter, a wylecisz stąd szybciej niż zdążysz powiedzieć "jestem kretynem".- dodał. Harry zacisnął ręce i zęby po czym wstał od krzesła i wyszedł do kuchni. Słyszał jak Snape mówi formułki jakichś zaklęć, pewnie sprawdzających. Ginny znowu poszła do swojego pokoju i aż do wieczora z niego nie wychodziła.
***
Remus siedział oparty o łóżko Tonks. Wciąż wyglądała okropnie, to znaczy jej rany wyglądały źle, ale kolor jej włosów stał się mysi odkąd z nim zerwała. Widział jej zapadnięte oczy, bladą cerę i zdecydowanie wychudzone ciało. Bał się, że gdy się obudzi, wyrzuci go stąd. Doskonale wiedział, że nie łatwo będzie ją odzyskać, ale postanowił stawić temu czoła. Co do Ginevry, wiedział, że to co zrobił było bardzo niestosowne, bo ona była od niego o dużo młodsza. Patrzył daleko, przez okno na błonia, które zalewały się gorącymi promieniami słonecznymi. Nagle poczuł drgnięcie ręki Nimfadory.
- Hej, maleńka...- powoli otwierały się jej oczy, ale widocznie światło bardzo ją raziło. Wyglądała jakby nie wiedziała gdzie jest, kiedy patrzyła po sali. W końcu napotkała się na jego wzrok. Otworzyła szerzej oczy i po sekundzie miała je jak pięć galeonów. Remus bał się tego co zrobi i miał rację. Wymierzyła mu ostre uderzenie w policzek, że aż głowa mu się przekrzywiła.
- Rozumiem, że nie chcesz mnie widzieć?- powiedział powoli. 
- Nie. 
- Mam dla Ciebie twoje ulubione kwiaty, wsadziłem je do wazonu, specjalnie dla Ciebie Doro...
- JEŚLI ZARAZ NIE OPUŚCISZ TEGO SKRZYDŁA SZPITALNEGO TO TE KWIATKI NIE BĘDĄ WSADZONE W WAZON TYLKO W TWOJĄ...- Krzyczała tak głośno, że przyleciała pani Pomfrey.
- A co tu taki hałas? Remusie, wyjdź jeśli denerwujesz swoją obecnością Nimfadorę...
- OCH NA MIŁOŚĆ BOSKĄ NIE NAZYWAJ MNIE TAK!
- Uspokój się.-warknęła pielęgniarka i podała jej eliksir uspokajający. Remus szedł w stronę wyjścia, ale kiedy miał już wychodzić odwrócił się i spojrzał na łóżko Tonks. Pomyślał sobie jeszcze będziesz moja i aportował się do Nory. Niepewnie przeszedł przez ramę drzwi bo bał się reakcji domowników, ale przyjęli go ciepło. Molly podeszła do niego i poprosiła o rozmowę w cztery oczy. Poszli więc do holu.
- Remusie, chcę Ci powiedzieć, że dalej jesteś tutaj mile widziany i nikt nie ma Ci tego za złe, że wróciłeś do Nimfadory. Zrozum to, Ginny jest dla ciebie za młoda, sama nie wie czego chce.
- Rozumiem, ale i tak dręczą mnie wyrzuty sumienia. A co do mojego zejścia z Dorą... będzie dużo trudu- westchnął.
- Ale jak bardzo opłacalnego trudu.- uśmiechęła się blado pani Weasley.- Chodź, zjesz z nami kolację.
- Ale Molly... Tam jest przecież Ginny.- powiedział a ona uśmiechnęła się przepraszająco.- jutro przyjdę i z nią porozmawiam, teraz byłoby to po prostu nie okej. Do widzenia, pozdrów ode mnie Harry'ego.
Pani Weasley poszła do kuchni i przekazała informacje które większość zebranych odebrała pozytywnie, nie licząc Snape'a, który siedział aktualnie przy Hermionie bo pan Weasley poszedł uspokajać Ginny wraz z Harrym. Ron rozmawiał przy stole z Luną, która wprost promieniała radością w jego ramionach. Gabrielle szukała właśnie Harry'ego.
- Gdzie jest 'arry? siedzi przi niej, oi?- zapytała zniesmaczona. 
- A co, zazdrosna?- zaśmiał się Ron.
- Ja? Ja ni zawracam sobi głowi 'Arrym!- zaperzyła się.
- Wygląda jakby gnębiwytryski pomieszały jej w głowie- powiedziała Luna szeptem do ucha Rona bardzo poważnie na co on wybuchął śmiechem. 
- Ron, no wiesz ty co! Ja mówię poważnie!- oburzyła się blond włosa.
- Prz...Przepraszam.- odpowiedział, próbując zdusić w sobie chęć zaśmiania się. 
 Wieczór leciał powoli, ale gdy zaczęło się robić ciemno, deszcz zaczął atakować Norę, jak zwykle. Pani Weasley patrzyła z czułością na Rona i Lunę, na wściekła Gabrielle i na Billa i Fleur. Czuła, że w jej rodzinie każdy już kogoś ma...Charlie. Łza spłynęła jej po policzku. Dalej go nie odnaleziono a tak bardzo za nim tęskniła! Chciała przytulić swojego synka, podroczyć się z nim i porozmawiać na tematy, na które rozmawiała tylko z nim. Artur, który zostawił Harry'ego z Ginny objął żonę troskliwie w pasie i pocałował w czoło.
- Znowu myślisz o Charliem?- zapytał z nutką smutku w głosie.- rozumiem Cię, też ciągle o nim myślę.- dodał i objął żonę z całych sił. 
 Severus siedział przy ciele Hermiony i zauważył, że mięśnie ręki dalej niebezpiecznie drgają. Czuł wyrzuty sumienia odnośnie tej dziewuchy i ciągle myślał jakby jej pomóc. Przybliżył się trochę do jej twarzy i odgarnął włosy z czoła. Jej twarz była taka zmęczona, pozbawiona wszelkich emocji... Bił od niej chłód i obojętność, ale póki co, nie dało się nic z tym zrobić. Dotknął delikatnie jej policzka i pogłaskał jej włosy. Kiedy zdał sobię sprawę z tego co robi skarcił się w myślach i aportował się do Lochów.


Przepraszam za brak wczorajszej notki, ale nie miałam prądu cały dzień. Myślę, że rozdział wam się spodoba bo jest w nim dużo przemyśleń. Znowu dodaję tak późno bo dzisiaj leciała pierwsza część Harry'ego na TVN'ie :) Ale wracając do opowiadania... Słuchajcie jest mi niezmiernie miło, że wybiło mi ponad 900 wyświetleń na blogu. To dla mnie wielka chwila w mojej skromnej "karierze" autorki. Dziękujęwam z całego serca, pozdrawiam. Luna :) 

środa, 8 lipca 2015

Rozdział siedemnasty

Harry natychmiast podbiegł do swojej przyjaciółki i uklęknął przy Niej.
- Jak się czujesz?!
- W-wody.- wydusiła. Natychmiast udał się do kuchni i zapełnił szklankę letnią wodą. Wziął słomkę i ponownie znalazł się obok Hermiony.
- Uważaj, delikatnie.- powiedział.
- To...to nie jest...jego wina.- i ponownie zapadła w sen. Molly prawie się rozpłakała, ale wiedziała, że to co powiedziała Hermiona to prawda. Nikt nie miał prawa osądzać Severusa, gdyby jej tak nie potraktował, zginęliby oby dwoje. Mógł ją przecież zabić, ale nie chciał. Czasami trzeba zrobić coś złego kosztem czegoś jeszcze gorszego. Wszystko zaczęło się sypać. Zaczęło się od poronionego związku pomiędzy jej córką a Remusem. Z całym szacunkiem dla uczuć, ale oni po prostu nie mogą być razem a ich przyszłość jest bez sensu. Wiedziała, że Remus i tak wróci do Tonks, ale nikt z tutejszych domowników nie miał mu tego za złe. Jednak bolało ją to, że jej Ginny będzie bardzo cierpieć. 
Nastał ranek. Severus Snape obudził się z potwornym bólem głowy. Znowu za dużo wypił i doskonale o tym wiedział. Nie mógł zatamować wyrzutów sumienia, które ciągle go gnębiły i gnębiły. Gdyby ktokolwiek inny oberwałby od niego Cruciatusem nie byłoby problemu, ale na litość Boską... Dlaczego musiała nawinąć mu się pod rękę? Wiedział, że musi udać się do Nory i trochę ją poskładać. Wstał, wziął swoje ciemne szaty i poszedł się ubrać. Dziesięć minut później, stał już w ogniach swojego kominka krzycząc "Nora". Kiedy wyskoczył wpadł na Rona.
- TY PODŁA KREATURO! DRĘTW...
- Expeliarmus- powiedział Snape takim tonem, jakby go to po prostu nudziło.- Ciekawe Weasley czy wiesz, że właśnie zarobiłeś MINUS PIĘĆDZIESIĄT punktów dla swojego domu.- dodał kpiąc.
- Co tu takie hałasy...Ach to ty Severusie, chodź. Musisz pomóc nam trochę ją ożywić.- powiedziała Molly Weasley. Kiedy przechodził przez kuchnię, większość unikała jego wzroku. No tak, mógł się tego spodziewać, ale nie będzie przejmował się jakimiś głupimi bezmózgami. Widział kątem oka jak Artur łapie Potter'a za rękaw. 
- Obudziła się już?- rzekł krótko.
- Raz, ale od razu zasnęła.
- Potrzebuję eliksiru czyszczącego rany, Wiggenowego i wzmacniającego.- powiedział. Poszperał w swojej saszetce i znalazł wszystko czego potrzebował. Jako że była nieprzytomna wlał jej to do ust i posadził na chwilę.- Jak się obudzi, dajcie jej to.- i przekazał im eliksir uspokajający.
- Dziękujemy Severusie...- powiedzieli rodzice Rona na co on jedynie krzywo na nich spojrzał i prychnął zniesmaczony samym sobą. W mgnieniu oka już go nie było w Norze. Harry dobrze zareagował na tę myśl. Właśnie siedział przy stole i rozmawiał z Ronem.
- Jak oni mogli go tutaj wpuścić.- powiedział szeptem do Wybrańca.
- Mnie też się to nie podoba, ale nie powinieneś na niego wyskakiwać z zaklęciami Ron.- odpowiedział Harry.
- Mogłem potraktować go tym, czym on potraktował Hermionę- już miał mu coś na to odpowiedzieć, ale doznał szoku. Na dół zeszła Ginny. Widać, że nie spała całą noc, była zapłakana, oczy miała napuchnięte a jej koszula była cała rozciągnięta. Zrobiło mu się jej żal i to bardzo. Ale nie żałował jednego. Remus znowu ma coś chyba do Tonks. Bardzo go lubił, ale zdaniem Potter'a nie za bardzo do siebie pasowali. Przecież on mógł spokojnie być Jej ojcem. Rozmyślałby tak dalej, ale do jego płatków wleciała sowa z liścikiem.

Drogi Harry!

Już za nie długo znowu się zobaczymy, ale nie jestem pewien czy to kwestia tygodnia czy dwóch. Mam nadzieję, że się cieszysz, bo strasznie się za tobą stęskniłem.

Syriusz 

- TO OD SYRIUSZA- wrzasnął na całą Norę.

Kochani, chciałabym was przeprosić za brak wczorajszej notki, ale miałam problem z internetem. Rozdział taki trochę spokojny i niestety krótki, ale obiecuję, że od następnego zacznę pisać coraz dłuższe. Pozdrawiam, Luna.  

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział szesnasty

Wypadł u Dumbledore'a w kominku. Dyrektora nie było w środku, ale wiedział, że mógł korzystać z tego kominka, kiedy tylko zechciał. Nie wiedział dlaczego tak się przejął Tonks. Po prostu kiedy widział jak nie daje sobie rady, poczuł impuls wyrzutów sumienia i troski. Pomógł jej bo bał się o nią, przecież jeszcze nie dawno byli razem. Nie był pewien swoich uczuć, ale wydawało mu się, że nie do końca przestał ją kochać. Z czarnymi myślami doszedł do skrzydła szpitalnego. 
- Remusie, ktoś jeszcze?- zapytała przerażona pielęgniarka.
- Nie, przyszedłem odwiedzić Tonks.- odparł i bez słowa wyminął Pomonę. Leżała na końcu sali za parawanem, ale kiedy podszedł do jej łóżka, odrzuciło go ze strachu. Na twarzy miała jedną, płytką ranę pod brodą, ale od karku w dół leżała cała w bandażach. Uczucie smutku i rozpaczy zebrało się w nim i usiadł przy jej łóżku. Łza spłynęła mu po twarzy i rozpłakał się na dobre. Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę dalej ją kochał a ich sprzeczka sprzed tygodnia nie miała sensu. Zrobił za dużo zamieszania, co on teraz powie Ginny? Zresztą, sama ostatnio zachowywała się jakby tego nie chciała. Nimfadora poruszyła głową, ale nadal spała.
- Malutka... Przepraszam, naprawdę przepraszam.- powiedział łamiącym się głosem. 

***
- Kto jej to zrobił?- zapytała przerażona Ginny. Kingsley i Moody wymienili znaczące spojrzenia.
- No bo widzicie... Hermiona została zaatakowana przez któregoś z nas.- zaczął Szalonooki.- Snape rzucił w nią Crucio, pewnie żeby się nie zdradzić.- dodał. Przez Norę przeszły zduszone okrzyki.
- ZABIJE GO.- powiedział stanowczo Ron.- NIE CHCĘ GO WIDZIEĆ W TYM DOMU!
- Ronaldzie, uspokój się!- wrzasnęła pani Weasley.
- Jak mam się uspokoić? Jak?! Ten drań ma nasze uczucia głęboko i robi wszystko by nam wszystkim dopiec, nie widzicie tego?! On nie jest nic wart, jest zwykłym zerem i nieudacznikiem! Jedynie co mu wychodzi na dobre to zabijanie i torturowanie. WSZYSCY MACIE KLAPKI NA OCZACH!
- RON, OPANUJ SIĘ!- wrzasnęła zapłakana Ginny.
- TY, SIE DO MNIE NIE ODZYWAJ! Gdzie twój wilkołak co?- zakpił.- Ahh...Siedzi w zamku z Tonks, pewnie płacze nad jej poranionym ciałem! Kiedy w końcu otworzysz oczy? On Cię nie kocha i wszyscy trzymają kciuki za to, żeby znowu z Dorą byli razem!- wrzasnął. Ginny spojrzała tylko na wszystkich. Mama, tata, Harry, jej bracia, przyjaciele... nikt nie zaprzeczył ostatniemu zdaniu. No tak oni wszyscy woleli żeby była z nim jego była partnerka. Bez słowa poszła do pokoju.
- GINNY!- krzyknęła za nią Jej mama i od razu za nią pobiegła.
- Uspokójcie się, niech każdy zajmie się swoim nosem.- powiedział łagodnie pan Weasley. Wszyscy zajęli się swoimi sprawami, ale Ron dostrzegł siedzącego w kącie Harry'ego.
- Stary, co jest?- zapytał rudowłosy przyjaciel.
- No bo widzisz... tęsknie za Syriuszem. Ile jeszcze będzie musiał się ukrywać? brakuje mi jego towarzystwa, jego mądrych rad. On na pewno by temu wszystkiemu zaradził.-odparł Potter.
- Nie martw się, na pewno za nie długo wróci.- odpowiedział Ron. Nie tylko On jako członek zakonu miał zły humor. W swoich ciemnych lochach siedział Snape, kompletnie załamany. Jak on mógł zrobić coś takiego Granger? Przecież ona była taka bezbronna a on stracił jej zaufanie już bezpowrotnie! Powinien bardziej panować nad chęcią zabijania, ale to jest pewnego rodzaju uzależnienie... Za każdym razem kiedy zamykał oczy, widział jej przerażoną twarz tuż przed oberwaniem Cruciatusem. Sięgnął po Ognistą i nalał sobie szklankę. Stał obok kominka, patrząc na trzaskające radośnie drewno. Był potworem. Taka osoba jak On, nie powinna istnieć. Nie chciał spojrzeć jej w oczy, po tym co jej zrobił. Niby był śmierciożercą wypranym z uczuć, ale jednak miał takie coś jak sumienie i ostatnio dosyć często z niego korzystał. Była za młoda, żeby doświadczyć tego uczucia. Do cholery, co On gada! Nikt nie powinien doświadczyć tego okropnego, palącego bólu! Ale co on może mówić na ten temat, skoro ta klątwa przechodziła mu przez język więcej razy, niż Potter'owi złe słowa skierowane prosto do niego. Nagle ktoś zapukał.
- Wejść- warknął.- Ah... To ty, usiądź.
- Słyszałem co się stało.- Powiedział Draco.- nie możesz się za to obwiniać! Gdybyś tego nie zrobił, obydwoje zostalibyście zabici na miejscu.
- To nie wytłumaczenie.- powiedział ostro Snape.- coś jeszcze?
- Nie...dobranoc.- powiedział obrażony i wyszedł. Nie będzie rozmawiać z jakimś Malfoy'em o jego wewnętrznych odczuciach, które jak wiadomo były bardzo dziwne. 
W Norze wszyscy nie mogli spać. Harry, Neville i rodzice Rona siedzieli razem w kuchni i co piętnaście minut robili zmianę przy siedzeniu obok Hermiony w razie gdyby się obudziła. Ron siedział przy nieprzytomnej Lunie na górze i czuwał nad jej łóżkiem. Ta noc była koszmarem, ale każdy dzielnie siedział i nie pozwalał by powieki opadły mu na oczy. 
- Jesteście głodni?- zapytała pani Weasley.- O co ja pytam, zaraz coś przyniosę.- pobiegła zrobić kanapki i kawę dla wszystkich. Harry zamknął oczy by móc na chwilę się odprężyć, ale usłyszał cichy głos swojej przyjaciółki.
- Proszę... pomóżcie...mi- powiedziała bardzo słabym głosem Hermiona.


Myślę, że zrozumiecie mojego Lupina i to, że czasami miłość jest ślepa :) Nie martwcie się, mam pomysł jak załatwić sprawę pomiędzy Nim a Ginny polubownie. Trochę przemyśleń Severusa. Myślę, że rozdział wam się spodobał. Pozdrawiam, Luna.

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział piętnasty

Wpadli w środek prawdziwej rzeźni. Hermiona musiała od razu zrobić unik bo inaczej pewnie leżałaby już martwa. Miotła zaklęciami jak oszalała. 
- Avada Ked...- krzyknęła zakapturzona postać celując różdzką prosto w nią.
- Drętwota!- odkrzyknęła szybciej. To było prawdziwe piekło. Widziała jak Luna upada i rozbija sobie głowę o posadzkę a śmierciożerca, który jej to zrobił zaczął śmiać się dziko. Właśnie biegł w jej stronę Lucjusz Malfoy, ale zmienił tor bo Lupin zaatakował go zaklęciem. Widziała zakrwawionego Freda więc do niego podbiegła szybko.
- Hermiono, ja umieram prawda?- zapytał nieobecnym głosem.
- Fred nie!- załkała.
- Proszę...powiedz... że mnie...kochasz.- i zasnął.
- FRED! OBUDŹ SIĘ!- załkała histerycznie Hermiona.
- Wracaj do walki, on tylko zemdlał, nic mu nie będzie.- Krzyknął Moody.
Znowu rzuciła się w wir zaklęć. Wiedziała, że jest ich coraz mniej, ale nie poddawała się. Właśnie leciała na nią jakaś postać, ale furia zalała ją tak, że mogła krzyknąć tylko:
- Crucio!- postać od razu zwinęła się w kłębek. Stop! to może być Snape! Automatycznie zerwała połączenie, ale to nie był Snape. Maska opadła. To tylko Nott, ale nie miała czasu dalej się nad nim pastwić więc krzyknęła drętwota. Biegła dalej, ale ktoś podłożył jej nogę i upadła z trzaskiem na podłogę. Bellatrix Lestrange we własnej osobie.
- Kogo my tu mamy? Szlama Pottera!- krzyknęła uradowana.
- Bella, zostaw swoje siły na kogoś lepszego, nie brudź się krwią tej szlamy.- powiedział chłodnym tonem Snape.- Zostaw ją mnie- dodał z dziwnym błyskiem w oku.
- No dobrze Severusie, ale niech poczuje ból- i odeszła.
- Proszę... Proszę, nie...
- Crucio!- Krzyknął Snape. W ciągu jeden sekundy poczuła ból niemal w każdej komórce swojego ciała. Chwile ciągły się niemiłosiernie i nie wiedziała już gdzie jest. Wolała umrzeć niż cierpieć dalej. Po godzinie a tak naprawdę minucie bólu w końcu świat zrobił się ciemny i nie czuła już nic.
Walka trwała dalej. Śmierciożercy zaczęli się powoli męczyć, ale nie tracili ducha walki. Wszyscy członkowie Zakonu odnieśli już jakieś straty. Nie mogli się poddać bo to byłby ich koniec. Podczas tego zamieszania przyszło z pomocą jeszcze kilku aurorów.
- Niech ktoś weźmie Granger w bezpieczne miejsce!- krzyknął Kingsley. Remus podbiegł do dziewczyny i wziął ją na ręce, biegnąc w stronę gdzie leżał Fred. Przez chwilę myślał, że nie żyje, ale zaciągnęła kurczowo powietrza, lecz nie obudziła się. Jej kończyny co jakiś czas drgały. Ułożył ją obok jednego z bliźniaków i zaczął rozglądać się czy ktoś nie potrzebuje pomocy... Ujrzał ją. Sama na dwóch śmierciożerców. Tonks... Bez chwili namysłu podbiegł do niej i już mieli większe szanse.
 - Conjunctivis!- krzyknął Lupin do swojej ofiary.- Petrificus Totalus- dodał. Jego ofiara już leżała nieruchomo. Niestety Tonks nie miała tyle szczęścia. Kiedy Remus skończył wymawiać zaklęcie, które rozbroiło jego przeciwnika, Nimfadora dostała Sectumsemprą. 
- O mój Boże Tonks...- powiedział przerażony wilkołak.- Proszę obudź się!- wział ją na ręce i zaniósł obok pozostałych nieprzytomnych. Pogłaskał ją po włosach i w jego głowie nastąpił istny szał, furia. Zobaczył śmierciożercę, który ją tak urządził. Poznał po blond kitce wystającej zza maski.
- TY DRANIU!- biegł jak oszalały i kiedy w końcu go dopadł krzyknął:- CRUCIO!- nie zrywał połączenia przez dobre dwie minuty. 
- Remusie, aportujemy się!- Krzyknął Ron. Poczuł niedosyt, ale zerwał połączenie i uciekł. Kiedy wszyscy mieli już świstoklik świat ponownie zawirował. Stali już pod Norą i zmierzali do środka.
- Gdzie pozostali ranni?- zapytał Ron.
- Z pozostałych została tylko Tonks, ale ona jest w skrzydle szpitalnym z Panią Pomfrey, i tak musiała tam już być, bo za kilka dni zaczyna się rok szkolny.- odparł Kingsley. Kiedy wszyscy weszli do Nory od razu pani Weasley zaczęła zajmować się rannymi. Artur Weasley, który odniósł najmniej obrażeń, zaczął pomagać swojej żonie. Leciał wzrokiem po rannych i szukał Remusa, który miał spore rozcięcie na głowie. Zobaczył go tylko stojącego w płomieniach kominka, krzyczącego "Hogwart!"

Rozdział bardziej smutny, ale taki miał być. Jak widzicie, Snape nie oszczędził Hermiony bo wpadł w wir zabijania. Ciekawi mnie to, czy domyślicie się, gdzie poszedł Remus? :) Pozdrawiam, Luna.

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział czternasty

Stop. Właśnie zdał sobie sprawę co On właściwie zrobił. Dlaczego odgarnął włosy Hermionie Granger? Skarcił się w duchu za swój czyn i rozmyślał o Niej trochę. Była jedną z najbardziej rozsądnych ludzi jakich znał, inteligencji też jej nie brakowało. Musiał przyznać, że czasami jej wiedza robiła na nim spore wrażenie. Ale do jasnej cholery, dlaczego się tak wobec niej zachowuje? No tak... brakowało mu kobiety. Jego myśli zeszły na tor, którego unikał od dłuższego czasu. Lily... Jego Lily, która wyszła za tego kretyna Potter'a. A zresztą co się będzie nią przejmować, nie będzie ciągle jej rozpamiętywał, szczególnie, że zawsze jak pomyślał o kobiecie od razu przed oczami widział Evans. Czy on kiedyś w końcu o niej zapomni? Miał wielką nadzieję. Zapomniał o tym, że Granger śpi już od dobrej godziny, więc postanowił obudzić ją w niestosowny sposób. Za pomocą zaklęcia lewitował ją troszkę nad ziemią i po prostu upuścił.
- Co, co...co się dzieje?- zapytała zdezorientowana Hermiona.
- Komuś się przysnęło podczas pracy- warknął.
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.- odpowiedziała ziewając. Gdy na niego spojrzała, zobaczyła jego wredny uśmieszek, który z pewnością nie oznaczał niczego dobrego, więc po prostu zabrała się do roboty. Skończyła nad ranem, ale była tak zmęczona, że usiadła na ziemi i przymknęła oczy. 
- Nie wolałabyś wrócić do Nory?- mruknął Snape.
- Mhmm... Ah tak, Nora.
- Nie chcę być nieuprzejmy- zakpił.- Ale idź sobie, chce mi się spać. Przekaż wszystkim, że dzisiaj o siedemnastej jest spotkanie Zakonu.- dodał. Wyszła i nie bardzo wiedząc co robi, aportowała się do Nory. Cisza i spokój. Poszła czym prędzej do łóżka i zasnęła.
Remus siedział w Norze i nie umiał spać. Piąta. No tak, wszyscy jeszcze śpią. Pełnia była blisko i to dawało się we znaki. Musiał przyznać, że czuł się podle. Od wieczora myślał co u Tonks, dotarło do niego, że nie powinien mówić tych wszystkich słów. Obiecał sobie, że po spotkaniu pójdzie i z nią porozmawia. Musi go wysłuchać. Z takimi myślami przemieścił się do kuchni żeby zrobić sobie kawę. Wyjął srebrną puszkę i ugotował wodę w mugolskim czajniku. No tak, Artur Weasley miał bzika na punkcie mugolskich rzeczy. Uśmiechnął się do siebie i gdy się odwrócił dostał prawie zawału.
- Witaj Remusie- powiedział Harry.
- Dlaczego nie śpisz?
- Blizna mnie boli.- odpowiedział szczerze.- Mogę się dosiąść?
- Jasne.- odparł Remus.- mam do Ciebie pytanie...
- Chcesz zapytać o to, jakie nastawienie mają do Ciebie domownicy tego domu po tym całym incydencie?- kiedy zauważył szczery szok na twarzy Lupina, zaczął mówić dalej.- W większości nikt nie ma Ci tego za złe. To znaczy, pogodziliśmy się z waszym wyborem i szanujemy to. Jedynie Ron ma jakieś "ale". Ma ochotę rozerwać Cię na strzępy.
- Nie dziwię mu się.
- Głowa do góry, Luna da mu wycisk- zaśmiał się Harry.
- Oni ze sobą są?
- Tak, od przedwczoraj.
Gawędzili tak aż do pobudki innych domowników. Kiedy Ginny weszła do kuchni, Remus wstał i uśmiechął się do niej. Odwzajemniła uśmiech i zajęła miejsce obok niego. Pod stołem złapał ją za rękę.
- Jak się spało?- zapytał cicho.
- Dobrze. Tak właściwie to co tutaj robisz?- zapytała.
- Dzisiaj jest spotkanie Zakonu o siedemnastej więc pomyślałem, że wpadnę z rana. Hermiona miała przyjść i wam przekazać, ale wróciła tak późno, że pewnie będzie spała aż do zebrania.- przyznał.
- On ją kiedyś wykończy!- syknął Harry. Zapowiadało się na długą litanię na temat Snape'a, ale gdy usłyszeli trzaski aportacji od razu ich głowy znalazły się w małym okienku. Do Nory leciał zakrwawiony Kingsley. Wszyscy byli przerażeni. Kiedy wleciał przez drzwi domu, pani Weasley od razu go dopadła.
- Co się stało?!
- Akcja! Śmierciożercy, cały wewnętrzny krąg! Ministerstwo.- mówił bez ładu i składu.
- Powoli, zacznij powoli mówić.- powiedział Lupin, przyciskający do siebie Ginny, która o dziwo go odepchnęła, ale nie miał czasu się teraz nad tym zastanawiać.
- W ministerstwie doszło do napadu, Czarny Pan zwołał około czterdziestu śmierciożerców w tym Wewnętrzny Krąg. Aurorzy właśnie z nimi walczą, ale jeśli zaraz nie dostaniemy wsparcia, wszyscy zginą.- odparł już mniej chaotycznie. Pani Weasley zakryła sobie usta ręką.- Potrzebujemy Hermionę, Rona, Lunę, Remusa, Ginny, Artura, Freda, George'a, Billy'ego. Za pięć minut przed Norą, szybko!- i wybiegł przed dom.
- Pójdę obudzić Hermionę!- Krzyknął Harry. Dziewczyna kompletnie nie wiedziała o co chodzi, ale kiedy Harry powiedział Atak od razu wybiegła z łóżka i szybko się ubrała. Gdy wszyscy już stali, złapali starą gazetę, która była świstoklikiem. Świat zawirował.

Krótko, ale dużo akcji. Możecie się przygotować na spory szok, ale miejmy nadzieję, że pozytywny. Na początku rozdziału trochę przemyśleń naszego drogiego Snape'a. Pozdrawiam, Luna.