piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty trzeci

 Postanowiła zostać, ale szybko wbiła wzrok w podłogę żeby uniknąć głębokiego rumieńca. Zastanawiała się, po co kazał Jej , szczególnie, że zrobił to w dziwny dla Niego sposób. Zorientowała się, że jego dłoń ciągle leżała na jej przedramieniu, powoli podniosła głowę i spotkała Jego wzrok. Patrzył na Nią pustym wzrokiem, po czym ustąpił Jej miejsca w drzwiach aby mogła przejść do gabinetu. Usiadła na kanapie po czym zaczęła się rozglądać po wielkich regałach. 
- Napijesz się czegoś?- mruknął nieprzyjemnie. Hermiona patrzyła na Niego jak na kosmitę, ale kiedy zaczął się denerwować, poprosiła o herbatę.
- Trzymaj, tam jest cukier.
- Dziękuję.
 Znowu zapadła ta niezręczna dla Nich cisza. Snape się tak spiął, że siedział jak na kiju a Ona polała się herbatą. Severus zaczął złośliwie chichotać na co Granger posłała mu mordercze spojrzenie pełne jadu.
- Muszę o czymś z Tobą porozmawiać...- zaczął delikatnie.- Nie wiem jak na to zareagujesz bo to prawdopodobnie pierwsza taka propozycja w Twoim życiu.
Hermionie z niewiadomych przyczyn zaczęło szybciej bić serce.
- Jak wiesz, jest planowana akcja odbicia Weasley'a i potrzebna jest nam duża ilość osób. Chciałabyś w Niej uczestniczyć? Bo wiesz, gdyby to ode mnie zależało to siedziałabyś w zamku, tylko byś przeszkadzała.- dodał.
 Zalała ją fala zawodu, nie wiedziała dlaczego, ale nie tego się po nim spodziewała. "Tylko byś przeszkadzała"- poczuła smutek skoro myślał, że jest bezużyteczna. Upiła łyk herbaty.
- O co Ci znowu chodzi?- rzucił niecierpliwie.
- Może pan sobie myśli, że jestek beznadziejna, ale zgadzam się.
 No to był w kropce. Nie chciał jej na tej akcji! Była zbyt ryzykowna, niebezpieczna dla tak młodej dziewczyny. Żałował, że Minevra go przekonała żeby Jej o tym powiedział. Byłaby bardziej bezpieczna na akcji w domu Ministra niż w tych jaskiniach. 
- Dlaczego ma pan taką mine?- zapytała ostrożnie.
- Granger co... Jaką mine?
- Hmm... Jakby się Pan dowiedział, że Voldemort to tak naprawdę kobieta, która jest w panu szaleńcze zakochana.
 Skrzywił się jakby rozgryzł wyjątkowo kwaśną cytrynę a Ona zaczęła się śmiać jak oszalała. Jego kąciki zaczęły drgać i starał się nie śmiać, ale na nic. Ukrył twarz w rękach i śmiał się głośno. Hermiona na początku myślała, że się dusi, ale kiedy zorientowała się, że to śmiech zatkało Ją. Oczywiście profesor McGonagall nie mogła wybrać sobie lepszego momentu na odwiedziny. Weszła do pomieszczenia z nosem w papierach.
- Severusie, słyszałam, że jest tutaj panna Gran... Na litość Boską, ty się śmiejesz?- wytrzeszczyła oczy na co Hermiona wpadła w jeszcze większy atak śmiechu a Mistrz Eliksirów już zgrzytał zębami. 
- To ja wam nie przeszkadzam.- uśmiechnęła się tajemniczo.
- Nie, proszę zaczekać. Do wieczora profesorze, punkt dwudziesta wstawię się w gabinecie.
 Wyszła z panią profesor i zamknęła za Nimi drzwi. Na początku szły w ciszy przez bardzo długi korytarz lochów. Hermiona zauważyła, że McGonagall chciała o coś zapytać.
- Czy Severus rozmawiał z Tobą o pewnej misji? 
- Tak, chociaż nie wiem po co mi to mówił skoro uważa, że tylko bym tam przeszkadzała i na moim miejscu siedziałby w zamku.
 Minevra przez chwilę była zaskoczona a później zaczęła intensywnie myśleć. Przynajmniej tak wydawało się Jej młodszej towarzyszce. Po minucie znowu uśmiechnęła się tajemniczo.
- Panno Granger... Wydaje mi się, że nasz Mistrz Eliksirów się o Ciebie martwi.- widząc mało inteligentną minę Hermiony, zaczęła mówić dalej.- Założe się, że powiedział tak żebyś została w Hogwarcie i była bezpieczna. Dziwnie to rozegrał, to fakt, ale nie spodziewałabym się tego po nim. Już widzę minę Albusa jak mu o tym powiem!- powiedziała podniecona jak nastolatka a dziewczyna wyobraziła sobie jak jej nauczycielka plotkuje z dyrektorem szkoły o życiu prywatnym ich znajomych. Chciało jej się śmiać, ale uznała, że tak chyba nie wypada.
- Pani profesor, a kiedy jest ta akcja?
- Nic Ci nie powiedział? Jutro o osiemnastej po waszych lekcjach. Potter i Weasley już się zgodzili, także nie będziesz sama. Tutaj masz rozpiskę co i jak, i kto uczestniczy. Miłego popołudnia.
 Hermiona schowała kartkę do kieszeni i udała się do Pokoju Wspólnego. Harry od razu ją dopadł i wypytał o wszystko. Zgodnie z prawdą opowiedziała mu wszystko po kolei i na końcu dodała, że się zgodziła. Ginny rzuciła jej się na szyję i zachęcała ją, żeby została z nią w zamku bo to zbyt niebezpieczne. Ron siedział w kącie i patrzył na Nią z mieszanką złości i współczucia co ją zdziwiło. Porozmawiała z przyjaciółmi i udała się do swojego pokoju żeby odrobić lekcje. Zajęło jej to około dwóch godzin, później znowu rozmyślała... Dlaczego czuła gorzki zawód, kiedy rozmawiał z Nią o sprawach Zakonu? Może to głupie, ale liczyła na coś więcej. Stop! Hermiono Jane Granger, o czym ty myślisz! Chyba się nie zauroczyłaś! Karcąc się w myślach, przypomniała sobie, że ma kartkę w kieszeni. Wyjęła ją i delikatnie otworzyła. Zaczęła czytać.

Dla Hermiony Granger.

Akcja odbędzie się w poniedziałek, zbiórka o siedemnastej czterdzieści pięć przed Wielką Salą. Nie zapomnij o zaklęciu kameleona. Osoby biorące udział akcji: Artur Weasley, Fred Weasley, George Weasley, Ron Weasley, Nimfadora Tonks, Kingsley Shacklebolt, Rudy Marks, Harry Potter, Syriusz Black, Remus Lupin, Neville Longbottom, Luna Lovegood, Cho Chang, Hermiona Granger+ Severus Snape (Szpieg, będzie walczył w szeregach Wewnętrznego Kręgu, jeśli się tam pojawią) 

Pozdrawiam,
Albus Dumbledore

 Spięła się, kiedy zobaczyła niektóte nazwiska. Bardzo się martwiła o swoich przyjaciół. Ktoś zapukał do drzwi.
-  Proszę wejść!
 Zobaczyła jak drzwi się same otwierają. To jasne- Harry pod peleryną.
- Nie strasz mnie tak! Stało się coś?- zapytała.
- Może mały spacer po Błoniach? Chciałem pogadać, po spotkaniu rozmawiałem z Syriuszem...

Tadam! Oto jest! Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale internet mnie zawodził. Chciałabym wam podziękować za 2000 WEJŚĆ NA MOJEGO BLOGA! Jesteście niesamowici, dziękuję wam bardzo. W następnym rozdziale dużo Harry'ego i dużo dialogów! :) pozdrawiam, Luna :)

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty drugi

 Szybko pobiegła do swojego dormitorium żeby założyć bluzę, bo robiło się coraz chłodniej. Była oburzona zachowaniem Snape'a. Myślała, że Dyrektor wie o Eliksirze Argulusa chociaż było podejrzane to, że Dumbledore jak i członkowie Zakonu zgodziliby się na produkowanie takiego świństwa. Zbiegła na dół po schodach i o mało nie wpadła na Malfoy'a.
- Gotowa?- zapytał na odczepne.
- Gotowa.
 Szli korytarzami i nie odzywali się do siebie. Panowała gęsta atmosfera, oboje bali się cokolwiek powiedzieć. Podczas dziesięciu minut odebrali łącznie trzydzieści pięć punktów.
- Co u Ciebie słychać?- zaczęła delikatnie Hermiona. Usłyszała tylko prychnięcie.
- A co może u słychać u Kogoś takiego jak Ja? Nikt ze mną nie rozmawia, zostałem wyrzutkiem społecznym, ale mam ich wszystkich gdzieś. Kiedyś jeszcze zapłacą za swoje czyny.
 Znowu nastała cisza. Granger chciała się już odgryźć i powiedzieć mu, że to właśnie On teraz płaci za swoje czyny, za wszystkie krzywdy które wyrządził ludziom, ale wolała się powstrzymać. 
- Nie przesadzaj. Nie wszyscy się od Ciebie odwrócili. Masz Mnie, Zakon...
- Jaki Zakon! Przecież Oni mnie tam nienawidzą i nie dziwię im się.- ryknął.
- Csii.- oburzyła się.- Bo jeszcze zaraz my będziemy mieli odjęte punkty jak wyjdzie McGonagall albo Snape! Zrozum to w końcu, że na normalne traktowanie trzeba sobie zapracować. Nie możesz być ciągle dla wszystkich niemiły, musisz nam udowodnić, że chciałeś przejść na naszą stronę. Ja już się przekonałam więc wybaczyłam Ci wszystko, bo nie żywię długo urazy w sobie. 
- Taki Weasley czy Potter nigdy mnie nie zaakceptują, nie rozumiesz?- warknął.
- A na co ty liczyłeś? Dostaniesz się do Zakonu i wszyscy powitają Cię z ciepłym kubkiem herbaty i ciasteczkami? Draco, przejrzyj na oczy! Jest wojna, nie dziw się, że są podejrzliwi wobec Ciebie, szczególnie, że pomiędzy Nami nigdy nie było dobrze. Nie mówię Ci tego, żeby Ci dopiec, ale żebyś w końcu zrozumiał...
 Szli dalej w ciszy i nie odzywali się do siebie. Młody Ślizgon miał zamyślony wyraz twarzy, więc pewnie właśnie analizował to co powiedziała mu Hermiona. Obeszli zamek jeszcze raz i rozeszli się do swoich pokoi. Była strasznie załamana obrotem spraw, bo bała się, że jeszcze bardziej pogorszyła relacje z Draconem. Położyła się, nie myśląc już o niczym...
 Nastał piękny niedzielny poranek. Stop. Dla Severusa Snape'a był On brzydki i zwyczajny. Ubrał się i poszedł na śniadanie do Wielkiej Sali. Omiótł salę spojrzeniem i zajął swoje miejsce. Granger, Weasley i Potter jak zwykle siedzieli nachyleni nad sobą i na pewno spiskowali. Zastanawiał się, jakim cudem panna Wiem-To-Wszystko ma czyste włosy po każdym posiłku skoro za każdym razem jak się nachyla, jej kłaki lądują w jedzeniu. Obiecał sobie, że się ją o to zapyta wieczorem. Ich wzroki spotkały się na chwilę, ale szybko spuścił go na swój ubogi talerz i ukrył się za ręką. Nie wiedząc czemu, zarumienił się, ale od razu skarcił siebie w myślach. Głupi, stary prostak! Jeszcze tego mu trzeba, żeby ślinił się do jakiejś pustej małolaty. No dobra, pusta to Ona nie jest, ale małolata! Karcił się w myślach i znowu spotkał jej wzrok. Tym razem chichotała w rękę, o co jej do cholery chodzi? Myślał przez moment i zdał sobie sprawę, jak głupio musiał wyglądać karcąc się w myślach i mówiąc szeptem sam do siebie. Wyszedł czym prędzej z Wielkiej Sali odejmując wszystkim punkty za nic. To była jedyna rzecz, którą kochał. Musiał iść do Granger i wytłumaczyć jej, że i tak musi z nim pracować czy jej sie to podoba czy nie. Nie chciał się przyznać przed sobą, że jej potrzebował, ale w głębi duszy tak czuł. Wysłał jej patronusa z informacją o natychmiastowym przybyciu do jego gabinetu. Zjawiła się za około piętnaście minut.
- Stało się coś?- zapytała.
- Tak, stało. Czy Ci się to podoba czy nie, będziesz dla mnie pracować.
- NIE BĘDĘ WYKONYWAĆ TEGO ELIKSIRU BEZ ZGODY DYREKTORA!- warknęła.
- Silencio.- machnął różdżką znudzony do szpiku kości.- posłuchaj mnie głupolko. Będziesz produkowała co mi się żywnie spodoba, choćby miał to być Wywar Żywej Śmierci. Jak mi się sprzeciwisz to osobiście doleję Ci kroplę do herbaty, jasne?- dodał, odblokowując jej mowę.
- Brawo, panie profesorze. Szantaż, naprawdę szantaż? Nie spodziewałabym się tego po panu.- miała już wychodzić, ale chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Zostań na chwilę...

Baaardzo krótko, ale też bardzo zaskakująco na koniec. Nie martwcie się, to tylko przebłyski uczuć, nic więcej na razie. Rozdziałów będzie ponad sto więc mają dla siebie jeszcze dużo czasu. Pozdrawiam, Luna. 

piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty pierwszy

 Rano miała trochę czasu wolnego bo był weekend. Ginny powiadomiła ją, że dzisiaj o siedemnastej odbędzie się spotkanie Zakonu w Norze. Musiała też nastawić się na patrol nocny z Draconem i obmyślić jak nie wzbudzić jego podejrzeń. Wzięła szybki prysznic, ubrała czarne spodnie, sweter z mundurka, białą koszulę pod spód i tradycyjnie krawat w barwach domu. Wyszła na śniadanie samotnie, bo Harry zniknął gdzieś z Ronem. W połowie drogi złapała Ginny, która o dziwo miała dobry humor. Właśnie opowiadała jakąś anegdotę Lunie Lovegood. W trójkę zajęły miejsce przy stole Gryffindoru na co usłyszały szepty oburzenia ze strony trzech krukonek, które widziały jak Luna siada nie przy swoim stole. 
- Luno dzisiaj spotkanie zakonu w Norze o siedemnastej, możesz być szybciej bo moja mama zaprasza na herbatkę.- powiedziała szeptem Ginny.
- Lubię twoją mamę- zaczęła marzycielsko Luna.- zawsze była dla mnie taka miła, ale ja i tak zawsze widziałam jej minę, kiedy zaczęłam mówić o gnębiwytryskach.- dodała z uśmiechem. Rudowłosa zaczerwieniła się po koniuszki uszu na co Hermiona parsknęła śmiechem.
- Hermiono, wybierzesz się ze mną po śniadaniu do biblioteki? Muszę poszukać no...książki właściwie.- zapytała Ginny, która widocznie chciała ukryć coś przed Luną. Starsza przyjaciółka od razu podjęła grę.
- Ah, już wiem o którą Ci chodzi. " Życie i śmierć- czyli jak wróżyć z kart" 
 Ginny ucieszyła się, że jej przyjaciółka załapała o co chodzi. Pożegnały się z Luną i poszły w stronę biblioteki. Ginevra była bardzo spięta, ale kiedy weszły do biblioteki od razu udały się w cichą alejkę. 
- Miałaś rację... Blaise się na mnie gapi!- warknęła cicho najmłodsza Weasley'ówna.
- I co masz zamiar z tym zrobić?
- Nic! Przecież ubliżał mi przez tyle lat i na litość Boską... To jest Zabini! Nie wyobrażam sobie tego. On ma manię na punkcie czystej krwi a ja nie. Jakbym miała się z nim spotykać to pewnie nie mogłabym się nawet odezwać do Ciebie czy Harry'ego. Opcja bliskiego kontaktu z tym człowiekiem mnie odpycha, to nie to Hermiono.
 Dziewczyna Westchnęła. Wiedziała, że Ginny ma wielkiego pecha co do spraw sercowych i chciałaby żeby była szczęśliwa. Najpierw Harry, później Remus, teraz jeszcze On...  Nie miała pojęcia jak jej doradzić i co ma robić, przecież doskonale wiedziała, że Blaise to nie ktoś dla Niej. Nie dlatego, że jest Ślizgonem, tylko dlatego jak traktował ich całą bandę przez te sześć lat. W sumie Malfoy nie był lepszy, ale jednak widać było, że robił to pod wpływem towarzystwa i gdy ich przepraszał, widać było skruchę w Jego oczach. 
- Nad czym tak myślisz?
- Powinnaś dać sobie z Nim spokój kochana...
- Ale przecież ja nie wiążę z nim żadnych nadziei!- obruszyła się.
- Mam nadzieję Ginny...Mam nadzieję.

 Czas do spotkania zleciał im bardzo szybko szczególnie, że Hermiona musiała zdać tygodniowy raport profesor McGonagall. Zajęło jej to sporo czasu a jeszcze wypiła u Niej herbatę. Kiedy zegar wybił szesnastą więc skorzystała z kominka i przeniosła się do Nory, w której było jeszcze cicho. Na miejscu byli tylko państwo Weasley, Bill, Fred i George, Harry, Ron, Ginny i...Rudy Marks. Podeszła do swojego starszego kolegi i przywitała się.
- Hermiono, dobrze Cię widzieć.- powiedział z uśmiechem na twarzy. Jego brązowe oczy aż tryskały radością na jej widok.- chodź, usiądziemy w salonie.
 Udali się do pokoju i opadli na wygodną kanapę.
- Jak się trzymasz... Wiesz, chodzi mi o Charliego.- zapytała a On posmutniał.
- Jakoś daję radę, ale wiesz, ciężko mi bez Niego. To mój najlepszy przyjaciel także wiesz. Mam nadzieję, że jednak się znajdzie. 
- Jesteśmy z Tobą.- chciała go wesprzeć bo czuła sentyment do tego człowieka. Szkoda, że ich kontakt był taki słaby. Chciała zaproponować mu korespondencję, ale usłyszeli wrzask pani Weasley.
- HERMIONO CHODŹ TUTAJ.- krzyknęła szybko Ginny. Zainteresowana pospiesznie udała się do kuchni, w której stała przerażona Molly i Ron ciężko sapiący.
- To prawda co Ci powiedział w Hogwarcie?- warknęła mama Jej przyjaciół.
- E... no tak, jeśli myślimy o tym samym.
- Ronaldzie Weasley! Jesteśmy Tobą strasznie rozczarowani!- krzyknęła rozwścieczona kobieta. Artur obejmował żonę z zniesmaczoną miną. 
 Goście zaczęli przybywać, więc pospiesznie zajęły swoje miejsca. Tonks jak zwykle przyszła spóźniona. Jej mysie włosy Jej nie opuściły. Była blada i czymś przerażona. Hermionie opadła szczęka, kiedy zobaczyła, że starsza czarownica zamiast zająć miejsce wśród Zakonu pobiegła schodami na górę.
- No cóż, myślałem, że ktoś będzie musiał iść potowarzyszyć Remusowi i go tutaj sprowadzić, ale widocznie to mamy już z głowy.- Powiedział Dumbledore z uśmiechem na twarzy.- Witam was na kolejnym spotkaniu. Mamy parę informacji odnośnie obecnej sytuacji na zewnątrz. Severusie...
- Śmierciożercy planują atak na dom Ministra Magii. Chcą przechwycić informację, które Ministerstwo trzyma w tajemnicy. Po spotkaniu wraz z Albusem ustalimy kogo wyślemy na akcję. 
- Dziękuję Ci. Molly, Arturze mamy dla was dobre wieści. Wasz syn, Charlie żyje. Kingsley, opowiadaj.
- Dowiedzieliśmy się, że jest przetrzymywany w jaskiniach na północy Anglii. Prosiłbym wszystkich obecnych aurorów żeby zostali po Spotkaniu, trzeba się zgadać co i jak w tej sprawie. Musimy go jak najszybciej odbić.- powiedział ucieszony reakcją pani Weasley. Biedaczka popłakała się ze wzruszenia, podobnie jak jej mąż.
- Dziękuję. Jak nowo przyjętym osobą idą zadania? 
- Neville i Ginny spisują się dobrze, szybko wykonują polecenia.- powiedziała pani Sprout.
- Ron, a co z Twoim szpiegostwem?- zapytał Dyrektor.
- Dobrze, na razie jest spokój, ale mam już parę osób, które zechcą mi przekazywać podejrzane zachowanie.
- Idealnie. Hermiono, jak Ci idzie praca nad eliksirami?
- Myślę, że dobrze. Codziennie robimy po parę buteleczek veritaserum, często pracujemy nad wielosokowym i oczywiście przygotowujemy eliksir potrzebny Zakonowi.
- Jaki eliksir?- zapytał zszokowany dyrektor. Hermione zatkało. To Oni nic nie wiedzą?- zostań po spotkaniu. Severusie ty też.- dodał ostro.
 Całe posiedzenie trwało jeszcze godzinę, ale w końcu się skończyło. Harry szedł przekazać Nimfadorze i Remusowi wszystkie informacje a Ona została ze Snape'em.
- Severusie, co to ma znaczyć? Nie mów mi, że jednak mnie nie posłuchałeś! Zabraniam wam przygotowywać tą miksturę!
- Ale dzięki Niej moglibyśmy wybić ich wszystkich!- warknął Snape.
- O czym Pan mówi?! To robiliśmy coś tak paskudnego za plecami Naszych?- powiedziała oburzona dziewczyna.
- Nie interesuj się w jakim to ma być celu, ty tylko masz wykonywać moje polecenia.
- Nie! Jeśli ma Pan się tak zachowywać i w dodatku mam być maszyną do produkowania śmiertelnej substancji to niech sobie Pan to sam robi!- krzyknęła i wróciła się do zamku. Patrol z Draco, tak. Teraz tylko to się liczy.

W końcu znalazłam czas żeby wyjaśnić stare wątki typu Rudi Marks i oczywiście Charlie Weasley. W następnym rozdziale będzie się dużo działo. Pozdrawiam, Luna :)  

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty

 Popołudnie minęło jej szybciej niż zwykle. Zabrała swoje rzeczy i poszła do pokoju wspólnego. Przy kominku jej przyjaciele siedzieli i grali w szachy więc postanowiła się do nich dosiąść. 
- Cześć, jak wam idzie?- rzuciła i opadła na kanapę obok Harry'ego. 
- Dobrze, zaraz musimy wziąć się za lekcje.- powiedział znacząco do Rona. Coś tutaj nie było na swoim miejscu. Rudzielec już dawno poprosiłby ją o pomoc a On siedzi ze wściekłą miną i nawet się na nią nie spojrzał.
- O co Ci chodzi?- zapytała rozeźlona Hermiona.
- Ty się jeszcze pytasz?!- ryknął Ron.- Dostałem sowę od mamy i wyobraź sobie, że jakaś czarownica wparowała do MOJEGO domu w celu zbawienia tego kundla! Masz taką manię na punkcie dobra, że nie dostrzegasz zła u swoich! Zamiast wspierać Ginny to jeszcze rzucasz jej kłody pod nogi. Tak się nie zachowuje przyjaciółka a ja nie dam ranić swojej siostry, rozumiesz?!- dodał sapiąc wściekle.
- A CHCESZ ŻEBY SOBIE COŚ ZROBIŁ?! JEŚLI WSZYSCY SIĘ OD NIEGO ODWRÓCĄ TO ZA NIE DŁUGO BĘDZIEMY MOGLI SZYKOWAĆ POGRZEB!- wybuchnęła.
- Mam nadzieję.- Ron nie przemyślał tego co powiedział i czuł od razu, że to gruba przesada. Granger podniosła się i spoliczkowała chłopaka.
- Ja-ja nie wierzę w to co powiedziałeś!- powiedziała łamiącym głosem.- Każdy popełnia błędy, ale ty jesteś strasznie egoistyczny! Ginny cierpi to fakt, ale ja nie zostawiam przyjaciół A JAKBYŚ CHCIAŁ WIEDZIEĆ TO LUPIN TEŻ NIM JEST!
- Uspokójcie się! Ron, zważaj na słowa bo Ja jestem po stronie Hermiony. Uważam, że zrobiła dobrze zawiadamiając Twoich rodziców.- rzekł Potter. 
  Wybiegła z Pokoju Wspólnego i wręcz leciała do lochów. Czerwona mgiełka przed oczami powiększała się z sekundy na sekundę. Zapomniała odbierać punkty za niewłaściwe zachowanie. Uczniowie odsuwali się jej z drogi, nigdy nie widzieli żeby Hermiona Granger była taka wściekła. Głowa miała jej wybuchąć z natłoku myśli. "Mam nadzieję", "w celu zbawienia tego kundla" - Te zdania ciągle pojawiały się w Jej głowie. Wpadła do pracowni jak strzała na co Snape stanął jak wryty.
- Minus dziesięć punktów od Gryffindoru, Granger. Ile razy mam ci mówić, że masz pukać!
- Nie mam ochoty na Pana gierki.
- MINUS PIĘĆDZIESIĄT GRANGERRRR!
- A niech będzie i sto.- warknęła.
- Wedle życzenia panno Granger.- uśmiechnął się jadowicie.
 Zalała ją fala furii. Jak On kochał ją denerwować, ale nie umiał wyczuć granicy. Wzięła się za Veritaserum i postanowiła się nie odzywać do końca ich spotkania. Snape przyglądał jej się z ciekawością, ale wiedział, że musi chwile zaczekać żeby o coś zapytać. Praca szła jej monotonnie i źle, ale nie poddawała się. 
- Możesz mi wyjaśnić dlaczego wpadłaś tutaj jak bomba?- zapytał rozbawiony. Hermiona opowiedziała mu całą sytuację na co dostała tylko nieodgadniony wyraz twarzy.
- Z pewnością Weasley to największy kretyn jakiego spotkałem i właśnie moje zdanie się jeszcze bardziej potwierdziło. Moim zdaniem postąpiłaś słusznie i o Bogowie! Potter też!- skrzywił się.
- Harry nie jest taki zły, dlaczego Go Pan tak nie lubi?- zapytała.
- Nie będę Ci się zwierzać- warknął. 
- Jak Pan sobie chce, ale niech Pan uwierzy, że może czasami ma ochotę na zabicie Pana, to zawsze stara się Pana bronić przed Ronem.
 Snape parsknął. Nie wyobrażał sobie tego jak Potter broni Go przed Weasley'em, jednak ta wiadomość go zaskoczyła. Nienawidził Go za to, jaki był Jego ojciec i z pewnością nigdy się do niego nie przekona. To był przecież P-O-T-T-E-R. 
- Nad czym pan myśli?- zaśmiała się dziewczyna.- ma pan dziwny wyraz twarzy.
- Nie interesuj się, Granger. Po prostu się zamyśliłem i tyle. Bierz się do roboty a nie, będziesz mi tutaj bąki zbijać.
 Hermionie było już lepiej, rozmowa ze Snape'em poprawiła jej humor. Na początku ją zdenerwował, ale co jak co, ten nietoperz umie poprawić nastrój. Dokończyła swoją pracę i wypuścił ją o godzinie dwunastej trzydzieści. Była strasznie zmęczona, ale oczywiście wpadła na Malfoy'a. Od razu przypomniało jej się o co prosiła ją profesor McGonagall.
- Hej, zaczekaj! Słuchaj, może jutro pójdziemy razem na patrol, co?- zapytała.
- Od kiedy ktoś z zakonu chce ze mną rozmawiać?- rzucił przez ramię.
- Nie daj się prosić, Draco.
 Gdy usłyszał jego imię a nie nazwisko, poczuł miłe ciepło w sercu. Przyzwyczaił się, że członkowie zakonu go nie trawią, ale zawsze chciał mieć chociaż jedną osobę, której mógłby się wygadać.
- O dwudziestej trzeciej przy wielkiej sali, Gr...Hermiono.
 Dziewczyna parsknęła i szła wolno korytarzami Hogwartu. Przechodziła obok wielkiej sali. Ciekawe jak tam punktacja pomysłała zdołowana. Spojrzała na wielką tablicę wyników.

SLYTHERIN: 120 PKT
RAVENCLAW: 112 PKT
GRYFFINDOR: 132 PKT
HUFFLEPUFF: 110 PKT

Hermione zamurowało. Gryffindor rano miał 132 punkty czyli Snape musiał się zlitować. Spojrzała na korytarz wiodący do lochów i lekko się uśmiechnęła. 

Nowy rozdział! :) Chcę was bardzo pochwalić! Statystyki na blogu rosną i rosną, jesteście wspaniali, dziękuję, że mam dla kogo pisać. Dzisiaj bardzoooo dużo dialogów, ale myślę, że to nie problem. Pozdrawiam, Luna :) 

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Rano obudził go ból karku, ponieważ całą noc spał na fotelu. Zauważył, że zasnął w ubraniach więc natychmiast poszedł się przebrać. Jego sypialnia była niewielka. Dwuosobowe łóżko, dwa stoliki nocne, szafa z ubraniami i wielka gablota z książkami. Zabrał czysty strój i wybrał się do łazienki. Usłyszał jakieś szmery w pokoju więc ostrożnie udał się do miejsca zdarzenia. 
- Draco, nie strasz mnie z rana.- jęknął Severus.
- Wybacz mi to najście, ale muszę z tobą porozmawiać...- powiedział, siadając na jednym z foteli. 
- Zaczekaj chwilę.- przerwał mu starszy mężczyzna i zniknął za drzwiami. Minęły dwie minuty a Oni siedzieli już w fotelach pijąc gorącą herbatę. 
- Bo widzisz... Wczoraj miałem patrol i chodziłem po korytarzach w nocy. Zobaczyłem biegnącą Granger więc postanowiłem sprawdzić co się stało. Widziałem jak wbiegła do gabinetu Dumbledore'a. Pomyślałem sobie, że poczekam. Minęło pół godziny a Ona wyszła przerażona. Zacząłem się skradać i... Usłyszałem waszą kłótnię. Właśnie po to tutaj jestem.
 Snape nie wiedział co powiedzieć. Zatkało go, autentycznie go zatkało. Nie chciał się nikomu zwierzać, ale młody Malfoy jest pierwszą osobą, która się tak naprawdę nim interesuje. Zaczął się spinać, ale postanowił się odezwać.
- Zwykła sprzeczka, nie ma czego rozgrzebywać.
- I dlatego jesteś cały sztywny?- Blondyn uniósł kpiarsko brew na co jego całkowite przeciwieństwo wzruszyło ramionami.- Snape przecież możesz mi powiedzieć! Nigdy nie zwróciłeś się tak do kobiety a co dopiero do Granger!
- Jeśli masz zamiar znowu zaczynać o czystości krwi to...
- Nie, nie!- przerwał mu Draco.- ja po prostu... Och chodziło mi o to, że jest twoją uczennicą, rozumiesz?- zapytał na co dostał potaknięcie.
- To nic takiego. Po prostu się tolerujemy.
***
 Co za stary ślepiec i uparciuch. Przecież widać, że On coś do niej ma! Dlaczego jest taki uparty! Draco pożegnał się i wyszedł na śniadanie. Myśli kłębiły się w nim z uderzającą siłą. Dlaczego akurat Ona? Przecież jest wiele innych kobiet. Oczywiście, może się mylić i tak naprawdę to Granger mu się nie podoba, ale dziwnie się wobec niej zachowuje. Oby tylko nie było z tego kłopotów...
 Hermiona, Ron i Harry byli już po zajęciach. Udali się na obiad bo akurat był. Zajęli miejsca i w ciszy jedli. Ron pożerał jedzenie w obleśny sposób, Harry czytał proroka a Hermiona właśnie dostała szoku. Widziała jak ktoś obserwuje Ginny... Boże to nie możliwe. Blaise?!
- Ginny, chodź do dormitorium, musimy pogadać.- szeptnęła jej do ucha. Rudowłosa posłusznie wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Szły korytarzami bez słowa. Dopiero kiedy znalazły się w dormitorium, które było puste mogły na spokojnie porozmawiać. Zajęły miejsca przy kominku i Hermiona dopiero teraz zauważyła, że Ginny była bardzo blada a wory pod jej oczami się powiększyły. Od razu zmieniła tor rozmowy.
- Ginny, co się dzieje?
- Nic, to znaczy... Nic.- powiedziała słabym głosem.
- Przecież widzę!- oburzyła się i objęła przyjaciółkę ramieniem.
- Martwie się o Remusa... Już wszystko wiem, rano dostałam sowę od mamy. Nie daje już rady, boję się o Niego Hermiono...- zaczęła szlochać w jej kark. No to kaplica. Jeśli jeszcze Ginny wejdzie w depresje to już będzie koniec. 
- O czym chciałaś porozmawiać? 
- No bo widzisz... Nie wiem czy wiesz, ale Blaise się na Ciebie patrzy.
- Wiem- powiedziała obojętnym głosem- ale Hermiono, to jest Zabini! Pewnie myśli sobie jak mnie zabić, widocznie mu podpadłam.- dodała najmłodsza Weasleyówna. 
 Długo tak siedziały jeszcze, ale zaczęło się robić tłoczno więc Hermiona udała się do swojego pokoju. Rozłożyła książki na biurku i zaczęła odrabiać pracę domową z Zielarstwa. Starała się, ale nie umiała się skupić. Spojrzała na kalendarz i westchnęła. Jeszcze kilkanaście dni i znowu ta stara jędza zawita Hogwart. Masowy terror na uczniach rozpocznie się od chwili, kiedy przekroczy próg zamku. Miała złe przeczucia co do tego roku, ale nie mogła się poddawać. Wyjrzała przez okno i zobaczyła postacie latające na miotłach. No tak, przecież dzisiaj są kwalifikacje do drużyny. Harry i Ginny już pewnie wyrywają sobie włosy z głowy na widok niektórych graczy. Podziwiała swoją przyjaciółkę za chęć latania. Ona osobiście nie lubiła Quidditcha bo wydawał jej się mało ciekawy. Owszem lubiła patrzeć, ale żeby praktykować? Nie, to nie to. Wolała siedzieć z nosem w książkach. Nigdy chyba nie zrozumie Rona, który jest takim zagorzałym kibicem. Czasami zachowuje się jak mugolski odpowiednik kibola. Ktoś zapukał do drzwi.
- Profesor McGonagall?- zapytała zszokowana.- proszę wejść.
- Dziękuję moja droga.- uśmiechnęła się do Niej. Nauczycielka wyczarowała filiżanki z ciepłym napojem.- musimy porozmawiać o pewnym intruzie, który zawita naszą szkołę za niecałe dwa tygodnie.
- Ma pani na myśli Umbridge?
- Owszem. Jak wiesz, nie bez powodu zostałaś Prefektem Naczelnym tak samo jak pan Malfoy. Myślę, że powinnaś się dowiedzieć dlaczego tak się stało. Bo widzisz, pan Malfoy dostał zadanie od Voldemorta, On musi... Być kolejnym szpiegiem.- powiedziała z trudem na co Granger zakryła usta ręką.
- To dlatego nie chce ze mną rozmawiać bo boi się, że go odrzucę! 
- Dokładnie. Wybraliśmy również Ciebie bo jesteś dla niego najmilsza o ile można to tak nazwać. Wiesz, że nikt go nie lubi z naszych. Dlatego chciałabym Cię poprosić o pewną przysługę. Proszę abyś nie oddała się od Niego pomimo, że sam to robi. Jego stan psychiczny jest w kiepskiej formie a gdy Dolores zawita Hogwart, zauważy to i zacznie węszyć. 
- Postaram się, ale niczego nie obiecuję pani Profesor.
- Rozumiem Cię. Muszę już iść.- wstała i kierując się w stronę drzwi dodała.- Profesor Snape chce Cię dzisiaj widzieć o dwudziestej.


Tadaam! Kolejny rozdział już gotowy. Dzisiaj bardziej uczuciowo ze strony Severusa i Ginny. Mam nadzieję, że się spodobał i zachęcam do komentowania :) pozdrawiam, Luna.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty ósmy

 Otworzyła list od Remusa. Na początku bała się go otworzyć, ale po dłuższej chwili zrobiła to. Pergamin był trochę pogięty i poplamiony, więc pewnie dalej jest w złym stanie. Jego stan psychiczny był dla Niej teraz najważniejszy. Zaczęła czytać.

Droga Hermiono!

Dziękuję za ten list naprawdę... Myślałem, że mnie nienawidzisz, ale pewnie nadal tak jest. Bo widzisz... Napisałaś mi, że mam wrócić do żywych. Co jeśli tego nie chcę? Sens mojego życia poszedł już. Tak, chodzi o Nimfadorę. Nie chce mnie, nie kocha mnie. Poddałem się jakiś tydzień temu. Zwątpiłem w siebie. Wiesz jak to jest, kiedy czujesz się niepotrzebnym elementem świata? Nie masz ochoty wstawać z łóżka, wykonywanie nawet najdrobniejszej czynności wydaje się być trudne. Wiesz co jest najgorsze? To wszystko z mojej winy. Nie wybaczę sobie, że zraniłem tak Ginny, Tonks, wszystkich. Kończę swoje wypociny, do zobaczenia Hermiono...chyba.

Trzymaj się,

Remus

 Hermiona po przeczytaniu tego listu wpadła w histerię. On nie może się zabić! Ostatnie słowa tego listu wyraźnie zaznaczyły całą sytuację. Nie mogła tego tak zostawić. Co robić, co robić, CO ROBIĆ! Szlochała w poduszkę i wpadła na pewien pomysł. Pójdzie do dyrektora i skorzysta z kominka. Musi ostrzec całą Norę. Prędko się ubrała i wyszła ze swojego dormitorium. Chciała rzucić zaklęcie kameleona, ale zapomniała, że może chodzić po zamku kiedy chce. Biegła z całych sił.

- Czekoladowe karmelki- mruknęła. Posąg odsunął się, wbiegła po schodach i zaczęła pukać. Było bardzo późno, więc bała się, że Dumbledore po prostu ją zabije na miejscu. Usłyszała kroki i serce podeszło jej do gardła. Drzwi otworzył jej zaspany dyrektor. 
- Panna Granger?- zapytał zszokowany?- co się stało?
- Muszę natychmiast dostać się do Nory.- wydusiła.- Mogę wejść?
- Proszę, napije się pani herbaty? Mogę się dowiedzieć co się stało? Muszę mieć jakiś zarys sytuacji, nie mogę Cię ot tak wypuścić z zamku.
- Proszę, niech pan przeczyta.- i podała mu list. Dyrektor wziął Go, usiadł za swoim biurkiem i zaczął czytać. Ze słowa na słowo wyglądał na coraz bardziej zaniepokojonego. Odłożył okulary i oddał jej list. Nie odzywał się do Niej, tylko patrzył na blat biurka.
- Dyrektorze... To mogę? to naprawdę ważne! 
- Idź drogie dziecko, powodzenia.
Szybko weszła do kominka i krzyknęła "Nora!". Poczuła niemiłe ssanie w brzuchu, ale już po chwili poczuła się lepiej, bo stała w salonie. Na dół zbiegła natychmiast cała rodzina Weasleyów z różdżkami. Kiedy zobaczyli Hermionę całą roztrzęsioną, od razu opuścili różdżki. 
- Dziecko kochane! Co się stało?- powiedziała pani Weasley i natychmiast ją przytuliła. Dziewczynie puściły emocje i się rozpłakała. Podała list Arturowi i przytuliła się z całych sił do Molly.
- Mój Boże... aż tak z nim źle? Kochanie, przeczytaj to.- podał list swojej żonie. Jej reakcja była podobna do reakcji Hermiony.
- Właśnie po to tutaj jestem. Nie możemy go zostawić samego, rozumiecie? Trzeba obmyślić jakiś plan. Może ściągnijcie go tutaj? Niech zajmie nasz pokój i tak jesteśmy w szkole. Proszę... nie zostawiajcie go teraz. 
- Dobry pomysł- poparł Ją Fred.
- Jutro z rana pójdziemy do Niego...-zaczął George
- ... I przyciągniemy go tutaj siłą..- dokończył drugi.
- Jak już to zrobicie to proszę, wyślijcie mi sowę. Ja muszę już wracać, ale proszę, obiecajcie mi, że go nie zostawicie.
- Obiecujemy, idź już bo późna pora. 
 Faktycznie. Była już druga. Skorzystała z sieci Fiuu i wpadła do gabinetu Dyrektora. Opowiedziała mu o zamiarach i wyszła z gabinetu. Błąkała się po zamku a raczej próbowała iść do dormitorium, ale była tak roztrzęsiona, że było jej ciężko. Wyszła zza rogu i wpadła na kogoś.
- Uważaj jak chodzi... Przepraszam profesorze, nie wiedziałam, że to pan.- dodała szybko widząc wściekły grymas Snape'a.
- Co ty robisz o tej porze za swoim pokojem?- zapytał podejrzliwie.
- Byłam u profesora Dumbledore'a. Remus ma pewne...problemy, ale pana pewnie to nie interesuje i nie mam zamiaru panu nic mówić, bo albo go pan wyśmieje, albo zacznie kpić.- powiedziała rozeźlona i wyminęła go. Złapał ją za ramię.
- Fakt. Problemy tego człowieka wyjątkowo mnie bawią- powiedział złośliwie.- ale... nie bądź taka...zimna.- dodał i odszedł.
 Patrzyła się na jego odchodzącą sylwetkę i właśnie przeanalizowała to co jej powiedział. Poczuła niemiły skurcz w żołądku. Przecież to jest SNAPE. On nie mówi takich rzeczy. Z głową pełną myśli poszła do swojego dormitorium. Była bardzo zmęczona, więc gdy tylko się położyła, sen przyszedł jak stary dobry przyjaciel...
* * * 
 Stary dureń! Idiota, głupek, bezmózg, kretyn! Jak On mógł jej tak powiedzieć! Przecież teraz będzie jeszcze gorzej. Nie wie jak wytrzyma z nią w jednej pracowni. Będzie unikać jego wzroku. Będzie jeszcze gorzej. Dlaczego na tą cholerną starość mięknie mu serce. Tak bardzo się do niej przywiązał i ze wzajemnością, że zaczął traktować ją jak przyjaciółkę. Otwierał się przed nią, pozwolił żartować w swoim towarzystwie. A teraz co? wszystko zniknęło. Pogrążył się w myślach i nie wiadomo kiedy, zasnął na fotelu.


Kochani! Wracam z nową notką. Jestem po wakacjach i powiem wam, że taka przerwa dobrze robi. Obmyśliłam fabułę na kolejne dwadzieścia rozdziałów, więc jest naprawdę dobrze. Rozdział smutny bo i ja smutna. Tęsknie za tymi ludźmi, Hiszpanią... I w dodatku nabawiłam się anginy, kiedy wracaliśmy do polski. No, ale dość o mnie. Nigdy nie lubiłam pisać przy muzyce, ale tutaj po prostu musiałam. Polecam słuchać tego ---> https://www.youtube.com/watch?v=H9khDhTNjOw <--- przy czytaniu tego rozdziału. Jeśli oczywiście chcecie. Do następnego, Luna :)