czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty ósmy

 Otworzyła list od Remusa. Na początku bała się go otworzyć, ale po dłuższej chwili zrobiła to. Pergamin był trochę pogięty i poplamiony, więc pewnie dalej jest w złym stanie. Jego stan psychiczny był dla Niej teraz najważniejszy. Zaczęła czytać.

Droga Hermiono!

Dziękuję za ten list naprawdę... Myślałem, że mnie nienawidzisz, ale pewnie nadal tak jest. Bo widzisz... Napisałaś mi, że mam wrócić do żywych. Co jeśli tego nie chcę? Sens mojego życia poszedł już. Tak, chodzi o Nimfadorę. Nie chce mnie, nie kocha mnie. Poddałem się jakiś tydzień temu. Zwątpiłem w siebie. Wiesz jak to jest, kiedy czujesz się niepotrzebnym elementem świata? Nie masz ochoty wstawać z łóżka, wykonywanie nawet najdrobniejszej czynności wydaje się być trudne. Wiesz co jest najgorsze? To wszystko z mojej winy. Nie wybaczę sobie, że zraniłem tak Ginny, Tonks, wszystkich. Kończę swoje wypociny, do zobaczenia Hermiono...chyba.

Trzymaj się,

Remus

 Hermiona po przeczytaniu tego listu wpadła w histerię. On nie może się zabić! Ostatnie słowa tego listu wyraźnie zaznaczyły całą sytuację. Nie mogła tego tak zostawić. Co robić, co robić, CO ROBIĆ! Szlochała w poduszkę i wpadła na pewien pomysł. Pójdzie do dyrektora i skorzysta z kominka. Musi ostrzec całą Norę. Prędko się ubrała i wyszła ze swojego dormitorium. Chciała rzucić zaklęcie kameleona, ale zapomniała, że może chodzić po zamku kiedy chce. Biegła z całych sił.

- Czekoladowe karmelki- mruknęła. Posąg odsunął się, wbiegła po schodach i zaczęła pukać. Było bardzo późno, więc bała się, że Dumbledore po prostu ją zabije na miejscu. Usłyszała kroki i serce podeszło jej do gardła. Drzwi otworzył jej zaspany dyrektor. 
- Panna Granger?- zapytał zszokowany?- co się stało?
- Muszę natychmiast dostać się do Nory.- wydusiła.- Mogę wejść?
- Proszę, napije się pani herbaty? Mogę się dowiedzieć co się stało? Muszę mieć jakiś zarys sytuacji, nie mogę Cię ot tak wypuścić z zamku.
- Proszę, niech pan przeczyta.- i podała mu list. Dyrektor wziął Go, usiadł za swoim biurkiem i zaczął czytać. Ze słowa na słowo wyglądał na coraz bardziej zaniepokojonego. Odłożył okulary i oddał jej list. Nie odzywał się do Niej, tylko patrzył na blat biurka.
- Dyrektorze... To mogę? to naprawdę ważne! 
- Idź drogie dziecko, powodzenia.
Szybko weszła do kominka i krzyknęła "Nora!". Poczuła niemiłe ssanie w brzuchu, ale już po chwili poczuła się lepiej, bo stała w salonie. Na dół zbiegła natychmiast cała rodzina Weasleyów z różdżkami. Kiedy zobaczyli Hermionę całą roztrzęsioną, od razu opuścili różdżki. 
- Dziecko kochane! Co się stało?- powiedziała pani Weasley i natychmiast ją przytuliła. Dziewczynie puściły emocje i się rozpłakała. Podała list Arturowi i przytuliła się z całych sił do Molly.
- Mój Boże... aż tak z nim źle? Kochanie, przeczytaj to.- podał list swojej żonie. Jej reakcja była podobna do reakcji Hermiony.
- Właśnie po to tutaj jestem. Nie możemy go zostawić samego, rozumiecie? Trzeba obmyślić jakiś plan. Może ściągnijcie go tutaj? Niech zajmie nasz pokój i tak jesteśmy w szkole. Proszę... nie zostawiajcie go teraz. 
- Dobry pomysł- poparł Ją Fred.
- Jutro z rana pójdziemy do Niego...-zaczął George
- ... I przyciągniemy go tutaj siłą..- dokończył drugi.
- Jak już to zrobicie to proszę, wyślijcie mi sowę. Ja muszę już wracać, ale proszę, obiecajcie mi, że go nie zostawicie.
- Obiecujemy, idź już bo późna pora. 
 Faktycznie. Była już druga. Skorzystała z sieci Fiuu i wpadła do gabinetu Dyrektora. Opowiedziała mu o zamiarach i wyszła z gabinetu. Błąkała się po zamku a raczej próbowała iść do dormitorium, ale była tak roztrzęsiona, że było jej ciężko. Wyszła zza rogu i wpadła na kogoś.
- Uważaj jak chodzi... Przepraszam profesorze, nie wiedziałam, że to pan.- dodała szybko widząc wściekły grymas Snape'a.
- Co ty robisz o tej porze za swoim pokojem?- zapytał podejrzliwie.
- Byłam u profesora Dumbledore'a. Remus ma pewne...problemy, ale pana pewnie to nie interesuje i nie mam zamiaru panu nic mówić, bo albo go pan wyśmieje, albo zacznie kpić.- powiedziała rozeźlona i wyminęła go. Złapał ją za ramię.
- Fakt. Problemy tego człowieka wyjątkowo mnie bawią- powiedział złośliwie.- ale... nie bądź taka...zimna.- dodał i odszedł.
 Patrzyła się na jego odchodzącą sylwetkę i właśnie przeanalizowała to co jej powiedział. Poczuła niemiły skurcz w żołądku. Przecież to jest SNAPE. On nie mówi takich rzeczy. Z głową pełną myśli poszła do swojego dormitorium. Była bardzo zmęczona, więc gdy tylko się położyła, sen przyszedł jak stary dobry przyjaciel...
* * * 
 Stary dureń! Idiota, głupek, bezmózg, kretyn! Jak On mógł jej tak powiedzieć! Przecież teraz będzie jeszcze gorzej. Nie wie jak wytrzyma z nią w jednej pracowni. Będzie unikać jego wzroku. Będzie jeszcze gorzej. Dlaczego na tą cholerną starość mięknie mu serce. Tak bardzo się do niej przywiązał i ze wzajemnością, że zaczął traktować ją jak przyjaciółkę. Otwierał się przed nią, pozwolił żartować w swoim towarzystwie. A teraz co? wszystko zniknęło. Pogrążył się w myślach i nie wiadomo kiedy, zasnął na fotelu.


Kochani! Wracam z nową notką. Jestem po wakacjach i powiem wam, że taka przerwa dobrze robi. Obmyśliłam fabułę na kolejne dwadzieścia rozdziałów, więc jest naprawdę dobrze. Rozdział smutny bo i ja smutna. Tęsknie za tymi ludźmi, Hiszpanią... I w dodatku nabawiłam się anginy, kiedy wracaliśmy do polski. No, ale dość o mnie. Nigdy nie lubiłam pisać przy muzyce, ale tutaj po prostu musiałam. Polecam słuchać tego ---> https://www.youtube.com/watch?v=H9khDhTNjOw <--- przy czytaniu tego rozdziału. Jeśli oczywiście chcecie. Do następnego, Luna :)  

1 komentarz:

  1. Rozdział jak zwykle świetny ^.^ cieszę się, że się dobrze bawiłaś i już jesteś.
    "- Fakt. Problemy tego człowieka wyjątkowo mnie bawią- powiedział złośliwie.- ale... nie bądź taka...zimna.- dodał i odszedł." - to jest świetne *o* nie wiem czemu ale przeszedł mnie dreszczyk wyobrażając sobie tą sytuację <3 no i rozkminy Severusa świetne zwłaszcza jak przyznał że niby traktuje ją jak przyjaciółkę i otworzył się przed nią :3

    OdpowiedzUsuń