piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty pierwszy

 Rano miała trochę czasu wolnego bo był weekend. Ginny powiadomiła ją, że dzisiaj o siedemnastej odbędzie się spotkanie Zakonu w Norze. Musiała też nastawić się na patrol nocny z Draconem i obmyślić jak nie wzbudzić jego podejrzeń. Wzięła szybki prysznic, ubrała czarne spodnie, sweter z mundurka, białą koszulę pod spód i tradycyjnie krawat w barwach domu. Wyszła na śniadanie samotnie, bo Harry zniknął gdzieś z Ronem. W połowie drogi złapała Ginny, która o dziwo miała dobry humor. Właśnie opowiadała jakąś anegdotę Lunie Lovegood. W trójkę zajęły miejsce przy stole Gryffindoru na co usłyszały szepty oburzenia ze strony trzech krukonek, które widziały jak Luna siada nie przy swoim stole. 
- Luno dzisiaj spotkanie zakonu w Norze o siedemnastej, możesz być szybciej bo moja mama zaprasza na herbatkę.- powiedziała szeptem Ginny.
- Lubię twoją mamę- zaczęła marzycielsko Luna.- zawsze była dla mnie taka miła, ale ja i tak zawsze widziałam jej minę, kiedy zaczęłam mówić o gnębiwytryskach.- dodała z uśmiechem. Rudowłosa zaczerwieniła się po koniuszki uszu na co Hermiona parsknęła śmiechem.
- Hermiono, wybierzesz się ze mną po śniadaniu do biblioteki? Muszę poszukać no...książki właściwie.- zapytała Ginny, która widocznie chciała ukryć coś przed Luną. Starsza przyjaciółka od razu podjęła grę.
- Ah, już wiem o którą Ci chodzi. " Życie i śmierć- czyli jak wróżyć z kart" 
 Ginny ucieszyła się, że jej przyjaciółka załapała o co chodzi. Pożegnały się z Luną i poszły w stronę biblioteki. Ginevra była bardzo spięta, ale kiedy weszły do biblioteki od razu udały się w cichą alejkę. 
- Miałaś rację... Blaise się na mnie gapi!- warknęła cicho najmłodsza Weasley'ówna.
- I co masz zamiar z tym zrobić?
- Nic! Przecież ubliżał mi przez tyle lat i na litość Boską... To jest Zabini! Nie wyobrażam sobie tego. On ma manię na punkcie czystej krwi a ja nie. Jakbym miała się z nim spotykać to pewnie nie mogłabym się nawet odezwać do Ciebie czy Harry'ego. Opcja bliskiego kontaktu z tym człowiekiem mnie odpycha, to nie to Hermiono.
 Dziewczyna Westchnęła. Wiedziała, że Ginny ma wielkiego pecha co do spraw sercowych i chciałaby żeby była szczęśliwa. Najpierw Harry, później Remus, teraz jeszcze On...  Nie miała pojęcia jak jej doradzić i co ma robić, przecież doskonale wiedziała, że Blaise to nie ktoś dla Niej. Nie dlatego, że jest Ślizgonem, tylko dlatego jak traktował ich całą bandę przez te sześć lat. W sumie Malfoy nie był lepszy, ale jednak widać było, że robił to pod wpływem towarzystwa i gdy ich przepraszał, widać było skruchę w Jego oczach. 
- Nad czym tak myślisz?
- Powinnaś dać sobie z Nim spokój kochana...
- Ale przecież ja nie wiążę z nim żadnych nadziei!- obruszyła się.
- Mam nadzieję Ginny...Mam nadzieję.

 Czas do spotkania zleciał im bardzo szybko szczególnie, że Hermiona musiała zdać tygodniowy raport profesor McGonagall. Zajęło jej to sporo czasu a jeszcze wypiła u Niej herbatę. Kiedy zegar wybił szesnastą więc skorzystała z kominka i przeniosła się do Nory, w której było jeszcze cicho. Na miejscu byli tylko państwo Weasley, Bill, Fred i George, Harry, Ron, Ginny i...Rudy Marks. Podeszła do swojego starszego kolegi i przywitała się.
- Hermiono, dobrze Cię widzieć.- powiedział z uśmiechem na twarzy. Jego brązowe oczy aż tryskały radością na jej widok.- chodź, usiądziemy w salonie.
 Udali się do pokoju i opadli na wygodną kanapę.
- Jak się trzymasz... Wiesz, chodzi mi o Charliego.- zapytała a On posmutniał.
- Jakoś daję radę, ale wiesz, ciężko mi bez Niego. To mój najlepszy przyjaciel także wiesz. Mam nadzieję, że jednak się znajdzie. 
- Jesteśmy z Tobą.- chciała go wesprzeć bo czuła sentyment do tego człowieka. Szkoda, że ich kontakt był taki słaby. Chciała zaproponować mu korespondencję, ale usłyszeli wrzask pani Weasley.
- HERMIONO CHODŹ TUTAJ.- krzyknęła szybko Ginny. Zainteresowana pospiesznie udała się do kuchni, w której stała przerażona Molly i Ron ciężko sapiący.
- To prawda co Ci powiedział w Hogwarcie?- warknęła mama Jej przyjaciół.
- E... no tak, jeśli myślimy o tym samym.
- Ronaldzie Weasley! Jesteśmy Tobą strasznie rozczarowani!- krzyknęła rozwścieczona kobieta. Artur obejmował żonę z zniesmaczoną miną. 
 Goście zaczęli przybywać, więc pospiesznie zajęły swoje miejsca. Tonks jak zwykle przyszła spóźniona. Jej mysie włosy Jej nie opuściły. Była blada i czymś przerażona. Hermionie opadła szczęka, kiedy zobaczyła, że starsza czarownica zamiast zająć miejsce wśród Zakonu pobiegła schodami na górę.
- No cóż, myślałem, że ktoś będzie musiał iść potowarzyszyć Remusowi i go tutaj sprowadzić, ale widocznie to mamy już z głowy.- Powiedział Dumbledore z uśmiechem na twarzy.- Witam was na kolejnym spotkaniu. Mamy parę informacji odnośnie obecnej sytuacji na zewnątrz. Severusie...
- Śmierciożercy planują atak na dom Ministra Magii. Chcą przechwycić informację, które Ministerstwo trzyma w tajemnicy. Po spotkaniu wraz z Albusem ustalimy kogo wyślemy na akcję. 
- Dziękuję Ci. Molly, Arturze mamy dla was dobre wieści. Wasz syn, Charlie żyje. Kingsley, opowiadaj.
- Dowiedzieliśmy się, że jest przetrzymywany w jaskiniach na północy Anglii. Prosiłbym wszystkich obecnych aurorów żeby zostali po Spotkaniu, trzeba się zgadać co i jak w tej sprawie. Musimy go jak najszybciej odbić.- powiedział ucieszony reakcją pani Weasley. Biedaczka popłakała się ze wzruszenia, podobnie jak jej mąż.
- Dziękuję. Jak nowo przyjętym osobą idą zadania? 
- Neville i Ginny spisują się dobrze, szybko wykonują polecenia.- powiedziała pani Sprout.
- Ron, a co z Twoim szpiegostwem?- zapytał Dyrektor.
- Dobrze, na razie jest spokój, ale mam już parę osób, które zechcą mi przekazywać podejrzane zachowanie.
- Idealnie. Hermiono, jak Ci idzie praca nad eliksirami?
- Myślę, że dobrze. Codziennie robimy po parę buteleczek veritaserum, często pracujemy nad wielosokowym i oczywiście przygotowujemy eliksir potrzebny Zakonowi.
- Jaki eliksir?- zapytał zszokowany dyrektor. Hermione zatkało. To Oni nic nie wiedzą?- zostań po spotkaniu. Severusie ty też.- dodał ostro.
 Całe posiedzenie trwało jeszcze godzinę, ale w końcu się skończyło. Harry szedł przekazać Nimfadorze i Remusowi wszystkie informacje a Ona została ze Snape'em.
- Severusie, co to ma znaczyć? Nie mów mi, że jednak mnie nie posłuchałeś! Zabraniam wam przygotowywać tą miksturę!
- Ale dzięki Niej moglibyśmy wybić ich wszystkich!- warknął Snape.
- O czym Pan mówi?! To robiliśmy coś tak paskudnego za plecami Naszych?- powiedziała oburzona dziewczyna.
- Nie interesuj się w jakim to ma być celu, ty tylko masz wykonywać moje polecenia.
- Nie! Jeśli ma Pan się tak zachowywać i w dodatku mam być maszyną do produkowania śmiertelnej substancji to niech sobie Pan to sam robi!- krzyknęła i wróciła się do zamku. Patrol z Draco, tak. Teraz tylko to się liczy.

W końcu znalazłam czas żeby wyjaśnić stare wątki typu Rudi Marks i oczywiście Charlie Weasley. W następnym rozdziale będzie się dużo działo. Pozdrawiam, Luna :)  

1 komentarz:

  1. No ciekawie, ciekawie :D
    Oj ciekawi mnie ta sprawa ze Snape'm :3
    Co on znowu kombinuje...

    OdpowiedzUsuń