poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział dwudziesty czwarty

  Hermiona stanęła jak wryta, bo profesor McGonagall nigdy jeszcze nie poprosiła akurat Jej o pomoc. Wzięła na wszelki wypadek swój plecak i wyszła ze swoją opiekunką domu przed Norę. Profesorka nie odezwała się ani słowem, ale jej twarz była bardzo napięta. Stały już przed bramą Hogwartu i czekały na Filcha, żeby im otworzył. W międzyczasie starsza kobieta zaczęła wszystko wyjaśniać Hermionie.
- Widzisz...doszło do ataku w szkole. Pan Malfoy pojawił się w szkole tydzień wcześniej ponieważ został Prefektem Naczelnym i musiał zapoznać się z pewnymi zasadami.- natychmiast ucięła bo woźny przyszedł otworzyć im bramę, ale kontynuowała, kiedy szły już w głąb zamku.- Gdyby nie Nimfadora Tonks, nie wiadomo czy nie musielibyśmy robić pogrzebu. Jego stan jest krytyczny. Wstępne założenia są takie, że udał się do biblioteki i ktoś potrakował go wyjątkowo paskudną klątwą. Znalazła go pani Pince.- skończyła. Weszły do skrzydła szpitalnego.
- Proszę mi wybaczyć to nietaktowne pytanie, ale w czym mianowicie miałabym pomóc?- zapytała trochę zażenowana, ale gdy podeszła do łóżka Malfoy'a, zrobiło jej się słabo. Leżał tam, wyglądał jakby spał. Jego powieki delikatnie przykrywały oczy a oddech był nierówny. Czasami jego twarzy przybierała grymas jakby właśnie musiał zjeść cytrynę, ale po chwili wracał do normy. Hermiona zakryła sobie twarz dłonią.
- Panno Granger. Każdy w tym zamku wie, że jest pani wybitną czarownicą. Jesteś na szóstym roku i chciałabym żebyś została Prefekt Naczelną. Będziesz towarzyszką Dracona, żeby nie czuł się osamotniony bo jak wiesz, nikt nie pała do niego w tych czasach sympatią. Wiem, że go lubisz, albo przynajmniej tolerujesz, więc proszę Cię, zgódź się.
- No dobrze... Skoro to dla Pani takie ważne.- odpowiedziała o mało co nie piskając z rozdzierającej ją dumy. Hermiona Granger Prefektem Naczelnym.
- Wiem, że to ułatwi Ci pozalekcyjne spotkania z Severusem. Przynajmniej jak będziesz wracać późno z pracy a ktoś by Cię zaczepił, będziesz miała wymówkę, że byłaś u Niego w ramach przydzielenia szlabanów. Teraz możesz wrócić do Nory.- posłała jej tajemniczy uśmiech i wyszła ze skrzydła. 
Święta trójca nawet nie wiedziała, kiedy minął im ten czas ostatnich wolnych chwil. Właśnie jedli śniadanie w pośpiechu, żeby nie spóźnić się na pociąg do Hogwartu. Syriusz szeptał coś Harry'emu do ucha na co ten się dziko zarumienił. 
- Chodźcie bo się spóźnicie!- Krzyknęła poddenerwowana Molly. Harry pożegnał się z Syriuszem i obiecali sobie, że będą do siebie pisać co najmniej dwa razy w tygodniu. Zabrali swoje kufry i w mgnieniu oka stali już na peronie 9 3/4. Pani Weasley ucałowała ją czule i przytuliła z całych sił. Zrobiła tak również z Harrym, Ginny i Ronem. Weszli do pociągu i znaleźli wolny przedział. Hermiona zajęła miejsce przy oknie i patrzyła jak Luna i Neville wchodzą do nich by się przywitać i spędzić wspólnie podróż do ich drugiego domu. Pociąg ruszył a za nim ich kolejny rok w Hogwarcie. Nie wiadomo czy nie ostatni bo robi się naprawdę niebezpiecznie. Deszcz zacinał się o szyby a wiatr gonił się z liśćmi. Nie chciała zostawiać teraz Nory za sobą. Martwiła się o Remusa bo dalej nie wiedzieli co się z nim dzieje. Obiecała sobie, że gdy tylko przyjadą, poleci do sowiarni i napisze do Niego list. Czuła się winna temu w jakim jest obecnie stanie bo pamięta co mu powiedziała. Śmiechy ich przyjaciół ocieplały jej serce. Zapomniała, że nie powiedziała im czegoś ważnego.
- Jestem Prefektem Naczelnym.- powiedziała i cisza w przedziale nastąpiła natychmiast. Po szoku przeżytym przez jej przyjaciół wszyscy się na nią rzucili i ją przytulili. 
- Moje gratulacje!- powiedziała spokojnym tonem wiecznie uśmiechnięta Luna. 
 Przez całą podróż padało. Siedzieli w papierkach od cukierków i różnych smakołyków z wózka, który tradycyjnie przejeżdża za każdym razem. Powoli robiło się ciemno i wszyscy poprzebierali się już w szaty. Pociąg się zatrzymał a oni ruszyli tradycyjnym sposobem dostania się do zamku. Jak za każdym razem zapierało jej dech w piersiach. Hogwart za każdym razem robił na niej takie samo, cudowne wrażenie. Kiedy dotarli do bramy, rozkoszowała się zimnym powietrzem. Jako że była Prefektem, miała osobny pokój z własną łazienką. Zastanawiała się, czy nie będzie jej samotnie w pokoju. Zawsze była z dziewczynami i zawsze było raźniej. Dotarli już do swojego stołu i czekali aż McGonagall przyprowadzi pierwszoroczniaków aby dowiedzieć się do jakiego domu trafili. Harry usiadł obok niej.
- Chyba masz poważne kłopoty.- powiedział przełykając ślinę. 
- Co...? O co Ci chodzi?- zapytała szczerze zaskoczona i zdziwiona.
- Snape patrzy się na Ciebie dziwnym wzrokiem.- Szeptnął tak, by tylko Hermiona i Ron mogli to usłyszeć. Delikatnie przejechała wzrokiem po stole nauczycielskim i jej wzrok zatrzymał się na czarnej postaci. Snape patrzył na nią dziwnym wzrokiem, mieszanką złości i... współczucia. Dlaczego do cholery patrzył się na nią współczująco? Kiedy zorientował się, że patrzą sobie prosto w oczy odwrócił wzrok. Hermiona zajęła się ponownie rozmową bo stara Tiara właśnie była w połowie listy. Nie wiedząc kiedy, Dyrektor wstał i poprosił o ciszę. 


Teraz to dopiero skomplikuję życie Hermionie :D Teraz akcja zacznie nabierać tempa, żeby wkrótce zwolnić. Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów, ale burze i brak prądu. Trzymajcie się, Luna.

1 komentarz:

  1. Ten wzrok mnie szczerze zaintrygował :D
    No jestem ciekawa o co Severusowi znowu chodzi

    OdpowiedzUsuń