niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział piętnasty

Wpadli w środek prawdziwej rzeźni. Hermiona musiała od razu zrobić unik bo inaczej pewnie leżałaby już martwa. Miotła zaklęciami jak oszalała. 
- Avada Ked...- krzyknęła zakapturzona postać celując różdzką prosto w nią.
- Drętwota!- odkrzyknęła szybciej. To było prawdziwe piekło. Widziała jak Luna upada i rozbija sobie głowę o posadzkę a śmierciożerca, który jej to zrobił zaczął śmiać się dziko. Właśnie biegł w jej stronę Lucjusz Malfoy, ale zmienił tor bo Lupin zaatakował go zaklęciem. Widziała zakrwawionego Freda więc do niego podbiegła szybko.
- Hermiono, ja umieram prawda?- zapytał nieobecnym głosem.
- Fred nie!- załkała.
- Proszę...powiedz... że mnie...kochasz.- i zasnął.
- FRED! OBUDŹ SIĘ!- załkała histerycznie Hermiona.
- Wracaj do walki, on tylko zemdlał, nic mu nie będzie.- Krzyknął Moody.
Znowu rzuciła się w wir zaklęć. Wiedziała, że jest ich coraz mniej, ale nie poddawała się. Właśnie leciała na nią jakaś postać, ale furia zalała ją tak, że mogła krzyknąć tylko:
- Crucio!- postać od razu zwinęła się w kłębek. Stop! to może być Snape! Automatycznie zerwała połączenie, ale to nie był Snape. Maska opadła. To tylko Nott, ale nie miała czasu dalej się nad nim pastwić więc krzyknęła drętwota. Biegła dalej, ale ktoś podłożył jej nogę i upadła z trzaskiem na podłogę. Bellatrix Lestrange we własnej osobie.
- Kogo my tu mamy? Szlama Pottera!- krzyknęła uradowana.
- Bella, zostaw swoje siły na kogoś lepszego, nie brudź się krwią tej szlamy.- powiedział chłodnym tonem Snape.- Zostaw ją mnie- dodał z dziwnym błyskiem w oku.
- No dobrze Severusie, ale niech poczuje ból- i odeszła.
- Proszę... Proszę, nie...
- Crucio!- Krzyknął Snape. W ciągu jeden sekundy poczuła ból niemal w każdej komórce swojego ciała. Chwile ciągły się niemiłosiernie i nie wiedziała już gdzie jest. Wolała umrzeć niż cierpieć dalej. Po godzinie a tak naprawdę minucie bólu w końcu świat zrobił się ciemny i nie czuła już nic.
Walka trwała dalej. Śmierciożercy zaczęli się powoli męczyć, ale nie tracili ducha walki. Wszyscy członkowie Zakonu odnieśli już jakieś straty. Nie mogli się poddać bo to byłby ich koniec. Podczas tego zamieszania przyszło z pomocą jeszcze kilku aurorów.
- Niech ktoś weźmie Granger w bezpieczne miejsce!- krzyknął Kingsley. Remus podbiegł do dziewczyny i wziął ją na ręce, biegnąc w stronę gdzie leżał Fred. Przez chwilę myślał, że nie żyje, ale zaciągnęła kurczowo powietrza, lecz nie obudziła się. Jej kończyny co jakiś czas drgały. Ułożył ją obok jednego z bliźniaków i zaczął rozglądać się czy ktoś nie potrzebuje pomocy... Ujrzał ją. Sama na dwóch śmierciożerców. Tonks... Bez chwili namysłu podbiegł do niej i już mieli większe szanse.
 - Conjunctivis!- krzyknął Lupin do swojej ofiary.- Petrificus Totalus- dodał. Jego ofiara już leżała nieruchomo. Niestety Tonks nie miała tyle szczęścia. Kiedy Remus skończył wymawiać zaklęcie, które rozbroiło jego przeciwnika, Nimfadora dostała Sectumsemprą. 
- O mój Boże Tonks...- powiedział przerażony wilkołak.- Proszę obudź się!- wział ją na ręce i zaniósł obok pozostałych nieprzytomnych. Pogłaskał ją po włosach i w jego głowie nastąpił istny szał, furia. Zobaczył śmierciożercę, który ją tak urządził. Poznał po blond kitce wystającej zza maski.
- TY DRANIU!- biegł jak oszalały i kiedy w końcu go dopadł krzyknął:- CRUCIO!- nie zrywał połączenia przez dobre dwie minuty. 
- Remusie, aportujemy się!- Krzyknął Ron. Poczuł niedosyt, ale zerwał połączenie i uciekł. Kiedy wszyscy mieli już świstoklik świat ponownie zawirował. Stali już pod Norą i zmierzali do środka.
- Gdzie pozostali ranni?- zapytał Ron.
- Z pozostałych została tylko Tonks, ale ona jest w skrzydle szpitalnym z Panią Pomfrey, i tak musiała tam już być, bo za kilka dni zaczyna się rok szkolny.- odparł Kingsley. Kiedy wszyscy weszli do Nory od razu pani Weasley zaczęła zajmować się rannymi. Artur Weasley, który odniósł najmniej obrażeń, zaczął pomagać swojej żonie. Leciał wzrokiem po rannych i szukał Remusa, który miał spore rozcięcie na głowie. Zobaczył go tylko stojącego w płomieniach kominka, krzyczącego "Hogwart!"

Rozdział bardziej smutny, ale taki miał być. Jak widzicie, Snape nie oszczędził Hermiony bo wpadł w wir zabijania. Ciekawi mnie to, czy domyślicie się, gdzie poszedł Remus? :) Pozdrawiam, Luna.

4 komentarze:

  1. Świetny! Szkoda że Lupin nie zabił Malfoya :c
    Przez tego bloga pokochałam Fremione xd *,*
    Ale zdziwiło mnie, że Severus użył na niej Crutiatus mógł kazać jej wrzeszczeć itp. A nie odrazu męczyć ukochanej -,-
    Nie mogę doczekać się następnego ♡
    Życzę weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. To... To złamało mi serce.
    A czytałam to przy dzieciach, to nie było się jak wku**iać xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku rzeczywiście inny niż poprzednie jestem tak ciekawa co bedzie później .
    Wielki obrót akcji .Pisz jak najszybciej bo jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :) świetne cale opowiadanie po prostu

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaa kocham Cię! O taką walkę mi chodziło! Snape to zrobił świetnie! Prawie się popłakałam jak czytałam o Fredzie :'-( Remus poszedł do Tonks, prawda? :-D Hehehe, cudowny rozdział! Merlinie, serio kocham <3 Lucjusz Malfoy awww *.* Nott, szkoda mi go :-( Jeju, jaki mój komentarz chaotyczny o.O No nic, ważne, żebyś zrozumiała, iż rozdział jest przecudny :-D

    OdpowiedzUsuń