wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy

Wstała wyjątkowo wcześnie i dręczyło ją zdarzenie poprzedniego dnia. Po raz setny z kolei wyobraziła sobie, jak dotykał ją po policzku i unosił delikatnie jej mokry od łez podbródek. Wiedziała, że to głupie, ale nie umiała sobie tego wpoić do głowy. Przecież jakby powiedziała o tym Ginny to by ją odesłała do św. Munga. Wzięła prysznic i zeszła na dół, żeby zrobić sobie kanapkę z dżemem i ciepłą herbatę z miodem. To było jej ulubione połączenie, jeśli chodzi o śniadanie. Usiadła przy stole i pisała niedbale w notesie co musi kupić na Pokątnej. Lista robiła się coraz dłuższa i dłuższa, ale po dziesięciu minutach skończyła. Była dopiero szósta więc w Norze wszyscy spali. Tym bardziej zdziwiło ją, że profesor Dumbledore wyskoczył z kominka i powitał ją radośnie.
- Pana też miło widzieć.- odpowiedziała pogodnie.- co pana do nas sprowadza?
- Jak wiesz, dzisiaj Ty, Harry, Ginerva i Ronald idziecie robić zakupy na Pokątną. W dzisiejszych czasach niebezpiecznie jest puszczać was samemu, więc przydzieliłem wam opiekunów. Dobierzecie się w pary, ale pomyślałem, że to oczywiste, że Ty i Ginevra pójdziecie razem a Harry z Ronem pójdą osobno. Tak będzie bezpieczniej Panno Granger. 
- Rozumiem. Proszę Pana? a z kim miałybyśmy iść?- zapytała z poważną miną.
- Ron i Harry pójdzie z Arturem Weasley'em a ty ze swoją towarzyszką pójdziecie z Profesorem Snape'em.- odparł trochę rozbawiony. Hermiona stała jak wryta i pewnie wyglądała teraz mało inteligentnie. Dyrektor tylko zachichotał.- Dołączą do was później Luna i Neville. Nimi zaopiekuje się profesor McGonagall. 
- Jasne... Profesorze, mam jeszcze jedno pytanie.
- Śmiało, pytaj.
- Wiadomo co z Syriuszem? Harry bardzo się niepokoi, że misja się przedłuża.
- To miała być niespodzianka, ale liczę, że nie wygadasz się. Syriusz wróci dzisiaj wieczorem.- powiedział a Hermiona wydała z siebie pisk podniecenia.- Dlatego właśnie dzisiaj wybieracie się na Pokątną a nie ostatniego dnia wakacji. Molly chce przygotować uroczystą kolację, bo wie jakie to jest ważne dla Harry'ego.
- Nie ma sprawy, nikomu nie powiem. 
- Cóż, na mnie już pora, ważne sprawy wzywają. Postarajcie się nie pozabijać z Profesorem Snape'em.- zachichotał i wszedł do kominka. Wróciła na swoje dawne miejsce i dokończyła śniadanie. W międzyczasie wstała pani Weasley z mężem i omawiali jakieś swoje sprawy. Hermiona wyrwała kartkę z notesu i włożyła do spodni. Poszła się ubrać i przy okazji obudzić swoją przyjaciółkę. Ginny zaspana, gdy usłyszała kto będzie im towarzyszyć oznajmiła, że nigdzie nie idzie i, że Hermiona ma zrobić za nią zakupy. Ze śmiechem weszły do kuchni i przygotowywały się do wyjścia.
- Profesor Snape będzie czekał już na was.- powiedział pan Weasley.- możecie już się zbierać.- dodał. Hermiona zabrała swój plecak i weszła w kominek, zabierając trochę proszku Fiuu.
- Na pokątną!- krzyknęła. Czuła jakby wnętrzności wywinęły się na drugą stronę, ale po chwili już rozglądała się za ciemną postacią. Dostrzegła ją szybciej niż by chciała. Podszedł do niej i mruknął coś, co mogło brzmieć jak obelga, ale nie zagłębiała się w tym bo właśnie obok niej stała Ginny. 
- Zróbcie szybko te głupie zakupy i wracajmy.-warknął. 
  Poszły przodem i pierwsze weszły do Księgarni Esy i Floresy. Później wybrały się do Sklepu Madame Malkin, który mieścił się tuż obok. Weszły do środka i zakupiły pare nowych szat. Hermiona dostrzegła parę nowych bluzek, zwyczajnie mugolskich bluzek, dobrych na lato. Wzięła błękitną bluzkę, która miała ciasne wycięcie na plecach i była trochę obcisła.
- Co o niej sądzisz, Ginny?- zapytała przyglądając jej się uważnie.
- Jest ładna. Idealnie by na tobie leżała.
- A ja uważam, że tobie to pasowało by tylko to.- powiedział złośliwie Severus i wyciągnął maskę, całą czarną z dwoma otworami na oczy i dwoma małymi dziurkami na nos, którą zakłada się przy sporządzaniu bardzo niebezpiecznych eliksirów. Same opary mogą podrażnić skórę.
- No wie Pan co!- powiedziała oburzona. Założyła ręce na piersi.- Niech pan sobie stąd idzie, tam jest apteka, na pewno dadzą coś na pana wstrętny humor.- dodała i zdała sobie sprawę co powiedziała. Spojrzała na niego a on niebezpiecznie zwęził wzrok.
- GRANGERRR! CHYBA SIE ZAPOMINASZ! -10 punktów od Gryffindoru.
- A nie mówiłam, że kryje się za posadą nauczycielską, kiedy brak mu argumentów?- szeptnęła przerażonej Ginny do ucha. Rudowłosa nigdy nie słyszała, żeby ktoś tak się odzywał do Mistrza Eliksirów i nie dostał Avadą. Zrobiły resztę zakupów i postanowiły wybrać się na lody do Floriana. Już siedziały obładowane wszelkimi rzeczami i jadły zamówione smakołyki. Snape siedział z kwaśną miną i obserwował je. Ginny oznajmiła, że idzie do ubikacji, więc zostali sami.
- Macie już wszystko załatwione?- mruknął.
- Tak.- odpowiedziała wciąż obrażona Hermiona. 
- Przestań się dąsać!- warknął.
- JA wcale się nie DĄSAM! O, idzie właśnie Ginny. Czas wrócić do domu, już po siedemnastej. 
 Po drodze spotkali Harry'ego i Rona, którzy nie za bardzo się do nich odzywali, ale na szczęście dotarł Neville z Luną więc porozmawiali z nimi. Stali tak z piętnaście minut bo profesor McGonagall oświadczyła, że musi załatwić coś w banku Gringotta. Kiedy wróciła, wszyscy dotarli do Nory. Hermiona była jako pierwsza i doszły ją piękne zapachy z kuchni domu. Zajrzała ostrożnie do niej, ale nikogo tam nie było. Za nią pojawiła się reszta i gdy Harry wszedł do kuchni, zza filara wyszedł nieco zmęczony, ale wiecznie uśmiechnięty Syriusz.

Przepraszam za brak wczorajszej notki, ale nie wiedziałam jak to dalej rozegrać. Rozdział trochę na luzie, ale myślę, że wam się podobał :) Pozdrawiam, Luna.

2 komentarze:

  1. Dosłownie popłakałam się ze śmiechu, kiedy Snape zaproponował Hermionie tą maskę X'D
    Fajny rozdział, bo dużo humoru, no i SYRIUSZ ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podobał :-D Hahahah, w sumie Miona ma rację. Kiedy brak Snape'owi argumentów to odbiera punkty xD No nieźle :-D Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń