Musiał usiąść. Przecież Weasley właśnie udowodnił jego obawy. Ron to zdecydowanie największy kretyn jakiego spotkał w całym swoim życiu. Przecież ta dziewczyna jest z nimi od początku i jest ostatnią osobą którą mógłby o to posądzić. Nigdy jej nie lubił bo była przyjaciółką Potter'a, ale na litość boską! To chyba najgorsze co można w tym świecie usłyszeć. Zastanawiał się, dlaczego Granger stanęła w obronie Dracona. Przecież widać było, że nie pali jej się do tolerowania go. Ba! Ona go po prostu nie trawi. Pogrążony w myślach Snape, poszedł pod prysznic.
Hermiona wyskoczyła z kominka o siedemnastej. Bez słowa przeszła przez salon i poszła po kubek ciepłej Herbaty. Stanęła przy oknie i obserwowała jak deszcz rozsuwa się po zimnej szybie.
-Kochana... możemy pomówić?-zaczęła ostrożnie Molly Weasley.- Słyszałam, że wczoraj pokłóciłaś się z Ronem i Harrym. To coś poważnego?
-Nie, nie ma powodu do obaw pani Weasley, ale dziękuję za troskę- uśmiechnęła się blado.-Jeśli pani pozwoli, pójdę wziąć prysznic.
Snuła się po podłodze Nory jak duch. Miała nadzieję, że nie spotka nikogo kto mógłby uprzykrzyć jej życie. Niestety nikt nie wysłuchał jej prośby i wpadła na Freda.
-Hermiono, wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej-zauważył.
-Wiesz, jestem zmęczona. Bardzo zmęczona.
-Nie miałabyś ochoty na mały spacer? Świeże powietrze dobrze Ci powinno zrobić.
Długo się nie zastanawiała. Wzięła szybki prysznic i wybrała się z jednym z bliźniaków przed Norę. Zaniepokoił ją fakt, że George puścił oko do swojego bliźniaka. Długo szli bez żadnej rozmowy. Widać było, że Fred strasznie się denerwował. W końcu wypaliła:
-Fred...Jest jakiś konkretny powód naszego spotkania...we dwoje?
-Hermiono... Zawsze Ci dopiekałem, lubiłem gnębić. Ale to niezupełnie oznaczało, że Cię nie lubię. Eh...wręcz przeciwnie.-powiedział speszony.
-Ah, Fred ja też Cie lub...- przerwała kiedy dotarł do niej sens jego słów. Była tak zdziwiona, że nie zauważyła, że zaczęło padać. Nie umiała wykrztusić z siebie ani słowa. No to pięknie. Nie chciała wchodzić w żaden związek. Fred był uroczy to prawda, ale to nie był jej typ. Zastanawiała się ostatnimi czasy czy w ogóle miała jakiś swój typ.-Oh...Fred, ja nie wiem co mam Ci powiedzieć.
-Po prostu jeśli nie masz ochoty spotykać się ze mną w ten inny sposób, zrozumiem to.-powiedział pewnym tonem.
-Ja...ja przepraszam, nie mam serca by Cię okłamać Fred. Proszę wybacz mi.- powiedziała łkając.
-Nie ma sprawy Herm! Chodźmy do środka, będziesz chora.
Poszli znowu bez słowa do Nory. Czuła, że wszyscy się na nią patrzą. Pewnie George wszystkim powiedział o co chodzi.
-Kochani kolacja będzie za piętnaście minut-powiedziała pani Weasley.
-Gdzie jest Ginny?-spytała Hermiona.
-siedzi w salonie przy Remusie...dalej się nie wybudził.-odpowiedziała.
Poszła bez słowa do salonu. Była trochę zszokowana, kiedy zobaczyła, że rudowłosa trzyma Remusa za rękę.
-Mówili coś? Kiedy się wybudzi?
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze to w tym tygodniu. Dopiero wtorek więc ma szanse. Hermiono tak się o niego boję!-wstała i przytuliła się do przyjaciółki. To dopiero dziwne, że się tak o niego troszy, ale obiecała sobie, że pomyśli nad tym kiedy indziej.
-Chodź, zjemy i porozmawiamy w pokoju.-powiedziała Hermiona. Wyszły do kuchni i usiadły na końcu stołu, żeby nikt im nie przeszkadzał. Ruda nie była dzisiaj rozmowna. Po posiłku poszła od razu spać. Rano obudziła się z potwornym bólem głowy. Oho! skutki wczorajszego spaceru dają się we znaki. Poranne czynności przyszły jej z wielkim trudem, ale gdy już była gotowa, poprosiła panią Weasley o kanapki. Weszła do kominka krzycząc "Hogwart" była dzisiaj trochę przed czasem, ale pomyślała, że to lepiej. Snape'a jeszcze nie będzie, więc będzie mogła pomyśleć trochę. Niestety znowu się pomyliła bo wpadła na kogoś.
-Uważaj jak chodzisz fretko- warknęła rozzłoszczona.
-Granger...poczekaj, możemy porozmawiać?
-Malfoy, jest za piętnaście siódma. Nie mam zamiaru się kłócić z Tobą i psuć sobie dnia-powiedziała na odczepne.
-Chciałem Ci podziękować. Słyszałem o kłótni, która zaszła pomiędzy tobą a Potter'em i Weasley'em.
-Snape Ci powiedział?!-krzyknęła wściekła.
- Dla Ciebie Pan Snape-powiedział wściekle Mistrz Eliksirów. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że za nią stał.
-Nie chciałam Panie profesorze, proszę mi wybaczyć.
I Poszła do gabinetu. Poszła po swoje książki, ale Snape powiedział jadowitym tonem:
-O nie, panno Granger. Dzisiaj mam do pani inne zadanie.
Mam nadzieję, że się podobało. Starałam się, ale mój humor mógł wszystko popsuć :( Mam nadzieję, że jednak jesteście zadowoleni z tego rozdziału. W następnym rozdziale będzie się działo. Nic więcej nie powiem! :) Do następnego. Luna.
Na początek póki jeszcze piszę normalnie xD Napisałaś "troszy" zamiast "troszczy", taki jeden malutki błąd ;-) A teraz dziękuję, że dodałaś nowy rozdział i z góry przepraszam za mój komentarz, ale od rana emanuję jakaś dziwnie pozytywną energią (choć za oknem pochmurno) :-D Wyżyję się w komentarzu hahaha
OdpowiedzUsuńWspomnę, że wyżyła się juz na rozdziale i specjalnie czytałam go na głos i komentowałam xD (Co się ze mną dzieje?) Dzisiaj jest wtorek - w opowiadaniu też jest wtorek, wiem kiedy Remus się obudzi! W piątek :-P Na zakończenie roku, żeby skończyć szkołę i iść świętować ot co :-D
Poza tym.... czyżbym wyczuła Renny (coś takiego wgl istnieje? haha), czyli Remus i Ginny (po ludzku xD)? Hmm? Dobra... dobra... trzeba się uspokoić :-D Rozdział cud, miód, malinka, a zwłaszcza"dla ciebie PAN SNAPE" Ach... ambrozja <3 Nooo, to do następnego, czyli już 5! Czekam, czekam ^^
Hm...Powiem Ci, że co do "Renny" nie do końca będzie to prawdą... A Co do Remusa, to mogę Ci zagwarantować, że nie będzie to piątek, ale blisko, blisko! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń