sobota, 26 września 2015

Rozdział trzydziesty ósmy

- Severusie! Natychmiast nam to wyjaśnij.- powiedział niecierpliwie Dyrektor.
- Tak się składa, że Czarny Pan też ma mózg i doskonale wie, jak go używać. Przed tą całą akcją, coś wyczuwał i na ludzi z Zewnętrznego Kręgu rzucił jakiś urok. Wydawali się silniejsi, tak jakby zostali czymś obdarzeni. Co najdziwniejsze, mnie to nie dotknęło, nie mam pojęcia dlaczego. Już kiedyś tak zrobił i chłopak, którego dotknęło głupie zaklęcie, zaczął miewać dziwne wizje, halucynacje aż nadszedł dzień, w którym matka znalazła go za domem, powieszonego na drzewie.
- O mój Boże...- wyjąkała McGonagall.- I jak mamy ją przed tym ustrzec? Jeśli to jest to samo, to jak mamy jej pomóc?
- Jedyny sposób, to wpojenie jej, że obrazy i głosy, które słyszy, to tylko brednie.- odpowiedział krótko.
- Severusie, czy jest na to jakieś... lekarstwo?- zapytał Albus.
- Sądzę, że jest, ale musiałbym się dowiedzieć od Niego, czym obdarował pozostałe osoby z Zewnętrznego Kręgu. Postaram się to wyciągnąć, ale uprzedzam, to może trochę zająć. Poza tym, nie jest powiedziane, że Ona akurat tym dostała, ale zauważyłem coś dziwnego w jej oczach.
- Dziękuje za informacje, Severusie. Teraz możesz udać się do siebie. 
 Snape udał się do swojego pokoju, bo był bardzo zmęczony. Niepokoiło go to co zobaczył u Granger. Nie dawało mu to spokoju, więc po pięciu minutach znalazł się w Skrzydle Szpitalnym. Szkolna pielęgniarka nie chciała go wpuścić, ale kiedy wyjaśnił, że to ważne i w czym rzecz, od razu się zgodziła. Delikatnie odsunął zasłonę, która ją zasłaniała, po czym podszedł do jej łóżka. Spała, znowu spała. Jej twarz była cała w jej kudłach, więc odgarnął jej włosy po czym uśmiechnął się wrednie. Wziął krzesło i zajął miejsce obok niej. Długo nie musiał czekać aż się obudzi. Przeciągnęła się, po czym patrzyła się prosto na niego.
- Coś się stało, profesorze? Co pan tutaj robi o takiej godzinie?
- Przyszedłem na kawę, kretynko.- saknął.- mam parę pytań.
- Proszę, śmiało, mam dużo czasu.- odegrała się.
- Czujesz się jakoś inaczej, od kiedy dostałaś zaklęciem?
- Szczerze, to czuje się trochę pusto, ale nie wiem, może to przemęczenie? O co chodzi?
 Mistrz Eliksirów pierwszy raz w życiu bał się udzielić odpowiedzi. Wiedział doskonale jaka jest Granger, że się od razu rozbeczy i to na Amen, ale musiał jej to wyjawić. Opowiedział jej, w jakiej jest sytuacji i tylko czekał na wybuch, który chyba się spóźniał. Popatrzył na nią i zobaczył jak patrzy tępo w ścianę naprzeciwko jej łóżka. 
- Ale, ale jak to... Ja nie chcę skończyć jak ten chłopak!- zaprotestowała łamliwym głosem.
- Dlatego tutaj jestem. Postaram się znaleźć jakieś rozwiązanie.
- Oszalał pan?! Nie będzie pan dla mnie ryzykować!
- Uspokój się wariatko, bo obudzisz połowę zamku.
 Opadła ponownie na poduszkę po czym nakryła sie kołdrą. Słychać było zduszony szloch, więc Severus tylko westchnął i postanowił poczekać aż się trochę uspokoi. Ale płakała tak już z pięć minut. Wstał i usiadł na brzegu jej łóżka. Podniosła zza kołdry całą mokrą głowę i spojrzała prosto w jego oczy.
- Jeśli myślisz, że dałbym Ci się zabić, jesteś w wielkim błędzie.- szeptnął, po czym wstał i wyszedł.
 Hermionę przeszedł miły dreszcz, nie do końca wiedziała co się właśnie stało i dlaczego jej organizm tak zareagował, ale to zdanie huczało jej w głowie od jego wypowiedzenia. 
* * *
 Następnego ranka, ani Harry'emu, ani Ronowi nie chciało się wstawać na zajęcia. Szczególnie, że mieli dzisiaj mieć Obronę Przed Czarną Magią. Wiedzieli, że ta baba jest nawiedzona, ale postanowili się nie dać prowokować. Zeszli do Wielkiej Sali na śniadanie, zajęli miejsce obok Neville'a i Ginny. Potter nie miał dzisiaj apetytu i tylko grzebał w swojej jajecznicy. 
- Nie martw się, na pewno nie będzie aż tak źle.- pocieszała go Ginny.- każdy z nas wie, jaka ona jest, ale może coś się zmieniło.
- Błagam Cię, Ginny... Ty w to wierzysz? Że to inna osoba? Że się zmieniła? Co, może teraz będzie nas zapraszać na najgorętsze ploteczki prosto z Hogwartu?- zakpił Harry. Ron parsknął w swoje śniadanie.
- Może Ginny ma racje. Podobno Umbridge wczoraj przyłapała kogoś na korytarzu po dwudziestej trzeciej, to kazała mu iść tylko do pokoju.- wtrącił się Neville.
- Chwila, skoro Hermiona jest w Skrzydle Szpitalnym, to czemu Malfoy nie patroluje korytarzy?- zapytał podejrzliwie Ron.
- Dobre pytanie, ogółem to nie widziałem go dawno, on w ogóle żyje?
- Żyć, żyje, ale co jest powodem jego zniknięć- tego nie wie nikt. 
- Na brodę Merlina... popatrzcie na stół Ślizgonów, Właśnie przed chwilą Draco przyszedł- szeptnęła Ginny. Wszyscy automatycznie popatrzyli się w jego stronę i otworzyli usta. Jego włosy były poczochrane, a lewe oko podbite. W dodatku nikt z nim nie rozmawiał.
 Poczuł ich wzrok na sobie. Spojrzał w stronę stołu Gryfonów, po czym się zarumienił i wyszedł z Wielkiej Sali, prosto do Salonu Ślizgonów. Postanowił, że dzisiaj nie wstawi się na zajęciach. Nie umiał spojrzeć im w oczy. Nie po tym co zrobił...

Ja wiem... Rozdział znowu późno, ale ja naprawdę nie mam czasu! :( Myślę, że mi to wybaczycie, haha :) Pozdrawiam, Luna.

2 komentarze:

  1. Haha ,wybaczam :D Rozdział miód malina ! Uwielbiam :* jestem ciekawa co z Draconem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za takie rozdziały wszystko można wybaczyć xD
    Super i jak osoba wyżej jestem ciekawa co Draco wywinął hehe

    OdpowiedzUsuń