Ciepło paliło go w gardło a łzy napłynęły mu do oczu. Udał się do łazienki prefektów i zadbał o to, by nikt go nie widział. Stanął przed lustrem po czym rozpłakał się na dobre. Czując, że okazał słabość, z całej siły uderzył w lustro, które rozpadło się na kawałeczki. Usiadł na podłodze i czuł się jeszcze bardziej samotny, niż kiedykolwiek. Zastanawiał się nad sensem swojego życia. Po co ma żyć, skoro tylko zsyła problemy na tych dobrych ludzi? Dziwi się, że jeszcze go nie zabili. On sam się sobie dziwi, że jeszcze tego nie zrobił. Pogrążając się w swoich myślach, nie zauważył, że Snape wszedł to pomieszczenia. Stanął przed nim.
- Co ty tutaj do diabła robisz? Dlaczego nie jesteś na zajęciach? Z tego co wiem, masz teraz transmutację.
- Nie idę dzisiaj na żadne zajęcia.
- Ty płaczesz.- stwierdził zszokowany Mistrz Eliksirów.
- I co cię to obchodzi? Wyjdź stąd, chcę zostać sam, nie dociera?!
- Draco, naprawdę nie interesują mnie problemy nastolatków, ale jeśli to coś ważnego to mi powiedz.- powiedział stanowczym tonem.
- NIE TWOJA SPRAWA!- krzyknął po czym wybiegł z łazienki prefektów. Jego myśli płonęły, był wściekły na samego siebie za to kim jest.
Severus nie bardzo wiedział co trapi młodego Ślizgona, ale postanowił dopaść go wieczorem na patrolu. Udał się na lekcje, bo i tak już się spóźnił. Wszedł z gracją a wszyscy obecni w sali, od razu się uciszyli.
- Dzisiaj będziecie warzyć eliksir rozweselający. Wszelkie instrukcje macie w podręczniku na stronie dziewiętnastej, do roboty.- powiedział krótko. Nie miał zamiaru się dzisiaj z nimi użerać. Za dużo myśli kłębiło się w jego głowie i czekał tylko, aż skończą się te przeklęte zajęcia. Zegar tykał aż w końcu wybił piętnastą. Od razu udał się na obiad do Wielkiej Sali, gdzie zaczepiła go McGonagall.
- Severusie,czy ty kiedyś nauczysz swoich Ślizgonów odrobiny szacunku? Całą lekcje przeszkadzali mi w prowadzeniu zajęć. Odjęłam im 30 puntków.
- Przykro mi, że nie umiesz zapanować nad uczniami- powiedział kpiarsko Snape.
Starsza koleżanka odrazu zajęła się swoim obiadem i Mistrz Eliksirów zrobił to samo. Apetyt przeszedł mu odkąd w drzwiach Wielkiej Sali zobaczył Umbridge, ale udawał, że jej nie widzi. Zajęła miejsce obok niego, na co zmierzył ją lodowatym spojrzeniem. Dumbledore i McGonagall parsknęli do siebie i próbowali stłumić śmiech.
- Severusie, podasz mi jajecznicę?- zapytała z przesłodzonym uśmiechem.
- Ależ oczywiście.- odpowiedział jej tak samo po czym lewitował trochę żółtej papki na jej talerz. Chcący czy niechcący trochę wylądowało na jej sukience. Kobieta odrazu opuściła pomieszczenie, jej twarz przypominała kolor jej ubioru. Minerva nie umiała powstrzymać śmiechu, podobnie jak Albus.
Dzień minął mu bardzo szybko, po obiedzie sprawdzał prace domowe i był jeszcze bardziej załamany głupotą ludzką niż kiedykolwiek. Wieczorem tak jak sobie obiecał, poszedł porozmawiać z Malfoyem. Długo nie musiał go szukać bo akurat patrolował parter.
- Zaczekaj.- zawołał za nim.
- Nie mam ochoty na żadne rozmowy, nie rozumiesz?- rzekł poddenerwowany blondyn.
- Powiedz mi o co Ci chodzi, jeśli ma to związek z Zakonem to tym bardziej, nie rozumiesz, że możesz nas wszystkich narazić? Jeśli Czarny Pan wedrze się do twojego umysłu to może zobaczyć to co Cię trapi a wtedy nie będzie tak kolorowo.
- JA JUŻ WAS NARAZIŁEM, DZIEWCZYNA LEŻĄCA W SZPITALU MOŻE NA ZAWSZE BYĆ TAKA SAMA JAK GREYBACK CZY CHOCIAŻBY LUPIN!- wrzasnął Draco.
- Co... Ale jak to...- wyjąkał zszokowany Snape. Grunt mu się sypał pod nogami, co jeśli młody chciał być tylko szpiegiem w obozie?
- Tak to! Miałem do wyboru, albo moi rodzice, albo wy.- po tych słowach zaczął płakać.- Dał mi warunek, że albo zdradzę co się tam knuje bo pewnie coś wiem, albo zabije moich rodziców. Nie miałem wyboru nie rozumiesz?!- dodał po dłuższej chwili.
- Ty głupcze! Mogłeś przyjść do mnie, zawsze można było stworzyć fałszywy plan, musisz zacząć myśleć!- warknął ostro starszy mężczyzna.
- Wiedziałem, że nic nie skumasz, w końcu twoi rodzice nie żyją!- ryknął i ugryzł się w język. Oczekiwał na Avadę lub chociażby Crucio, ale nastąpiła cisza. Snape patrzył się tępo w ścianę po czym odwrócił się na pięcie i pomknął do lochów. Malfoy'owi zrobiło się strasznie głupio i czuł się jeszcze gorzej.
Hermiona wierciła się w łóżku znowu, przed chwilą dowiedziała się, że będzie wypisana ze skrzydła szpitalnego jutro rano, ale dla bezpieczeństwa ma zostać jeszcze jeden dzień w dormitorium. Nie podobało jej się to, chciała wrócić na zajęcia bo i tak już miała dużo zaległości. Jedyne czego nie żałowała to tego, że nie widziała jeszcze Umbridge na lekcjach. Była pełna obaw, ale musiała przetrwać jeszcze parę miesięcy. Była przekonana, że Dolores wyleci stąd szybciej niż wróciła, ale to wymagało trochę więcej czasu. Harry z Ronem odwiedzali ją codziennie i opowiadali co się działo. Pełna obaw Hermiona usłyszała, że jutrzejsze spotkanie Zakonu jest najważniejszym spotkaniem ze wszystkich. Podobno Dumbledore nie ma dla nich dobrych wieści. Całe spotkanie będzie w Norze więc będzie miała okazję do spotkania Remusa i porozmawiania z nim o ile będzie to możliwe. Wstała, ubrała buty i podeszła do okna. Patrzyła na księżyć i zastanawiała się jak to jest być wilkołakiem. To musi być strasznie bolesne. Współczuła wszystkim, którzy musieli przez to przechodzić. Przymknęła oczy nieświadoma tego, że ktoś obserwuje ją z daleka, ktoś kto bardzo potrzebuje rozmowy z nią, ale nie chce się ujawniać ze swoimi problemami. Ktoś kto zaufał jej bezgraniczne a w jego przypadku to cud. Ktoś kto czuje się przy niej dobrze, ale nigdy jej tego nie powie.
PRZEPRASZAM! Przepraszamprzepraszamprzepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale naprawdę natłok spraw mnie dobił! Myślałam nad tym aby rozplanować sobie dodawanie na środę i sobotę, ale zobaczymy czy to wypali, ale teraz Cieszcie się (albo nie) z nowego rozdziału. Pozdrawiam, Luna :)
Jak można się nie cieszyć z tak wspaniałego rozdziału ? :p
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze ! ;)
POPIERAM ^
OdpowiedzUsuń