czwartek, 15 października 2015

Rozdział czterdziesty

 Następnego dnia, Hermiona całe przedpołudnie przesiedziała w Dormitorium. Cieszyła się, że mogła już wrócić do żywych i, że w końcu będzie mogła iść na lekcje. Stresowała się dzisiejszym spotkaniem Zakonu, ale podbudowywała ją myśl, że zobaczy Remusa. Postanowiła posprzątać trochę u siebie bez pomocy magii i rzecz jasna czytała zaległe książki. Wzięła pierwszą lepszą do ręki i delikatnie przejechała palcem po pierwszej stronie. Zaczytała się tak, że zapomniała o wszystkim wokół. Nie zauważyła nawet, że Harry z Ronem weszli do jej pokoju.
- Hermiono, idziesz na obiad?- zapytał Harry. Spiorunowała go spojrzeniem i odłożyła książkę.
- Chodźcie i załóżcie pelerynę bo lepiej, żeby nikt nie wiedział, że mnie odwiedzacie, wiecie, że to nie dozwolone. 
 Udali się do Wielkiej Sali i dziewczyna bardzo ucieszyła się widząc to wszystko. Była szczęśliwa, że nie musi już siedzieć sama i nawet jej przyjaciele uważali, że to źle na nią działa. Zajęła miejsce obok Neville'a.
- I jak się czujesz?- szepnął jej do ucha.
- Lepiej, dziękuję za troskę- odpowiedziała i przytuliła go mocno.
 Będąc w jego ramionach, spojrzała na stół nauczycielski aby wyłapać wzrokiem Umbridge. Akurat mówiła coś do niezbyt zadowolonej McGonagall. Chciała odwrócić już wzrok, ale spojrzała jeszcze na osobę z lewej. Patrzył na nią wściekłym wzrokiem, więc natychmiast puściła swojego przyjaciela. Na pewno się na nią wydrze, że ma się nie obściskiwać z idiotami, ale przecież co go to obchodzi? Zajęła się swoim obiadem i rozmawiała z Ginny. Okazało się, że Blaise chciał się z nią spotkać, ale ta odmówiła. Może to i nawet lepiej? Wiedziała, że jej przyjaciółka nie chce mieć nic wspólnego ze Slytherinem, ale może jednak nie warto wrzucać wszystkich do jednego worka? 
- Co wy na mały spacer po błoniach przed spotkaniem?- zaproponowała Hermiona.- Dawno się z wami wszystkimi nie widziałam, proszę, nie dajcie się prosić.
- My z Ronem jesteśmy za, trzeba korzystać z ostatnich w miarę normalnych dni.- powiedział Harry.- Ginny, Neville? 
- Nie ma sprawy. Weźmiemy jeszcze Lunę, dawno z nią nie rozmawiałem.- powiedział Longbottom. Przyjaciółki wymieniły spojrzenie i zachichotały. 
 Umówili się i poszli w swoje strony. Gryfonka pomyślała, że warto wpaść do Snape'a z zamiarem nadrobienia swoich zaległości. Szła do lochów trochę bojąc się jego reakcji na to co dzisiaj zobaczył. Jej zdaniem, nauczyciele nie powinni wtrącać się w życie prywatne swoich podopiecznych, ale nie mogła przecież mu tego powiedzieć, szczególnie, że ostatnio zaczął traktować ją lepiej. Nie pukając, weszła do środka. Liczyła na burzę, ale On tylko siedział przed biurkiem i odwracał długopis w dłoni.
- Panie profesorze, czy mogłabym zająć panu chwilę?- zapytała.
- Już to robisz, czego chcesz?- warknął nie patrząc na nią. Bał się jej wzroku. 
- Chciałam zapytać czy mam wielkie zaległości, bo jeśli tak, to będę nadrabiać je nocami.
- Nie, nie masz zaległości. Miałem kogoś na zastępstwo.- odparł.- sprawowała się bardzo dobrze, można by rzec, że nawet lepiej od Ciebie.
 Poczuła ukłucie zazdrości. Nie wiedziała co ją bardziej zabolało. To, że znalazł sobie kogoś na jej miejsce, czy to, że uważa, że źle wywiązuje się ze swoich obowiązków. Był jeszcze jeden powód, ale nie chciała dopuścić go do swoich myśli, nie to po prostu nie możliwe. Czyżby była zazdrosna po prostu o... Niego? Nie, nie, nie. Tak nie mogło być, ale nagle otworzyła sobie oczy. Te wszystkie zagrywki z jego strony, to jak przychodził do niej do Skrzydła Szpitalnego, to jak ją wczoraj obserwował z myślą, że Ona go nie widzi, ale odbicie w oknie mówiło samo za siebie. To jak zawsze pierwsze ją poniżał a potem przytulał. Ale przecież ktoś taki jak Severus Snape nie może kochać, on nie chce miłości i ona to doskonale wie. Wie również, że to co sobie przed chwilą pomyślała to tylko wytwór jej wyobraźni. Jeśli miałby się w kimś zauroczyć to na pewno nie w niej. 
- Masz zamiar coś odpowiedzieć? jesli nie, to wyjdź stąd.- dodał obojętnie.
- Kto mnie zastępował?- zapytała zdenerwowana.
- A co Cię to obchodzi? Nie wkładaj nosa w nie swoje sprawy!- warknął.
- To akurat jest moja sprawa! To ja tutaj od początku całego mojego zadania z panem współpracuję i mam prawo wiedzieć kto grzebał w moich miksturach.
- Nie interesuj się, powtarzam po raz ostatni. Wyjdź, zanim stracę cierpliwość.
- ZACHOWUJE SIĘ PAN JAK DZIECKO!- wrzasnęła. Miała już tego dosyć, tego jak ją zbywał. Oczywiście nie przemyślała swojego zachowania i tylko patrzyła jak jego twarz z bladej, przemienia się na czerwoną. Wstał i podszedł do niej, łapiąc ją za szatę.
- Nie będziesz mnie oceniać głupia smarkulo! Mam prawo zachowywać się tak jak zechcę i nie twój gówniany interes w jaki sposób funkcjonuję. Powtarzam po raz ostatni, wyjdź stąd, albo użyję niewybaczalnego. Idź pomęczyć kogoś innego, Weasleya, albo Longbottoma.- przeciągnął ostatnie dwa nazwiska.
- Aha, a więc chodzi o Neville'a? Wiem, że nie lubi pan, jak ktoś się obściskuje w pana towarzystwie, ale ja się chciałam tylko przywitać!- saknęła.
- Nie obchodzi mnie to, co łączy Cię z tym kretynem, Granger. Twoje życie, twój wybór. Nie jesteś w centrum wszechświata i nie martw się, nie interesuje mnie twoje życie prywatne, bądź sobie z kim zechcesz.- warknął obojętnie. 
 Zabolała ją Jego obojętność co do tej sprawy. Patrzyli na siebie wściekle i stali blisko siebie. Postanowiła nie dać mu tej satysfakcji z poniżania.
- Proszę mnie puścić, nie mam czasu na pańskie gierki, profesorze.- powiedziała łamiącym się głosem i wyszła. 
 Co za kretyn! Jak mógł dać się tak poniżyć! Okazywać uczucia akurat przed Nią! Przecież jeszcze sobie pomyśli, że mu na niej zależy! Był wściekły, wyjął z barku Ognistą i powirował w swój świat. Tylko jedna szklanka, dzisiaj ważne spotkanie Zakonu, nie mógł nie przyjść. Zaczął rozmyślać i pomyślał, że wyszło na to, że jest o nią zazdrosny. Ha! Dobre sobie i czego jeszcze! Bo przecież nie był zazdrosny, prawda? Kiedy o tym pomyślał, zbladł. Cholera, był zazdrosny o tego kretyna, Longbottoma! O nie, łyknął jeszcze jednego i poszedł pod prysznic.
 Hermiona siedziała w łazience prefektów i próbowała nie uronić ani jednej łzy. Postanowiła, że będzie silna i nie da się temu nietoperzowi z lochów. Wyszła na umówione spotkanie z przyjaciółmi, którzy już na nią czekali. Nie miała najmniejszej ochoty tam iść, ale przecież sama ich o to poprosiła więc wzięła koc z dormitorium i wyszła na główny hol. Wszyscy już tam stali. 
Hermiona poszła z Luną i Ginny przodem, a Harry i Ron rozmawiali z Neville'em o Quidditchu. Znaleźli sobie urocze miejsce pod drzewem i rozłożyli koc. Rozmawiali o wszystkim, o tym co się dzieje w Zamku, o Remusie, o swoich bliskich. Dziewczyna jeszcze bardziej posmutniała na myśl, że praktycznie nie ma rodziców. Chciała szybko zmienić temat.
- Jak myślicie, o czym będzie dzisiejsze spotkanie?- zapytała.
- To podobno bardzo ważne, założę się, że coś związanego z Sami-Wiecie-Kim.- zagadnął Ron. Weszli w dyskusję i tak długo o tym rozmawiali, aż w końcu musieli iść. Rzucili na siebie zaklęcie Kameleona i dyskretnie udali się do Gabinetu Dyrektora. Wszyscy aportowali się po kolei do Nory. Hermiona była jako jedna z pierwszych. Pani Weasley od razu wzięła ją w uściski.
- Dzień dobry pani Weasley. Mogę zapytać, gdzie jest Remus?- szepnęła jej cicho do ucha.
- Po spotkaniu złociutka, po spotkaniu. Remus obecnie jest w swoim pokoju i nie wiadomo czy w ogóle zejdzie, ale powiedział, że masz do niego przyjść po tym wszystkim.- odpowiedziała jej Molly. Dziewczyna ucieszyła się, że Lupin o niej pamiętał i zajęła miejsce obok pozostałych. Długo nie musieli czekać na dyrektora, zjawił się po dziesięciu minutach ze Snape'em u boku. 
- Proszę o ciszę! Nie mam dobrych wieści niestety. Nadchodzą ciężkie czasy dla Zakonu i dla ludzi, stojących po naszej stronie. Severusie, oddaję Ci głos- powiedział Dyrektor.
- Czarny Pan szykuję wielką armię. Nie wiadomo po co mu tyle ludzi, ale musimy być czujni. Nigdy nie wiadomo czy nie będzie chciał zaatakować Zamku. 
 Po tym ostatnim zdaniu wszyscy obecni w pomieszczeniu zbladli. Niektórzy zasłonili sobie usta dłonią, w tym Hermiona. 
- Musimy dowiedzieć się co knuje i czy ma jakieś zamiary. To już zostawiam Severusowi. Mam prośbę dla wszystkich, którzy otrzymali zadania. Przykro mi, ale musicie robić to teraz praktycznie w każdej wolnej chwili. Osoby, które dla nas szpiegują, mają dowiedzieć się coś o nowych Śmierciożercach, którzy są w zamku. Na pewno któreś z uczniów naszej szkoły, przystąpiło do Niego.- rzekł Albus.- Nie możemy dać się zwieść i musimy być czujni na każde nieplanowane sytuacje. Oczy szeroko otwarte, tego musimy się trzymać. To by było na tyle, następne spotkanie będzie za dwa tygodnie, kiedy zbierzemy więcej informacji.- dodał.
- Skoro już po wszystkim, to zapraszam wszystkich na herbatkę.- powiedziała głośno pani Weasley. Nikt nie śmiał jej odmówić, więc wszyscy zajęli miejsca. Hermiona tylko kiwnęła głową mamie Rona, i poleciała na górę...

No! Znalazłam dzisiaj troszkę czasu na napisanie. W naszą parę wstąpiła mała zazdrość, ale tak miało być. Przyznam, że zacznie robić się coraz bardziej szaro w świecie magii, Voldemort ma ciekawe plany, nie powiem. Do następnego, Luna :)

5 komentarzy:

  1. Cóż się rozpisywać? Bardzo fajnie się to czyta ^.^
    Chociaż szczerze śmieszy mnie zazdrość w fanfikach o tej tematyce kiedy oni teoretycznie jeszcze do siebie nic nie czują i mają do siebie nawzajem wyrzuty xDD
    No ale ogólnie super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko to jest tak, że Severus już coś czuje tak samo jak Hermiona, ale nie chcą się do tego przyznać :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Dlatego napisałam "teoretycznie" :P

      Usuń
  2. Super rozdział ! :*

    OdpowiedzUsuń