Po piętnastu minutach już szli po błoniach w ciszy. Harry był spięty, Hermiona lepiej się nie czuła, bo ostatnio robiła za poradnię życiową dla jej przyjaciół.
- Bo widzisz... są ten, no... dwie sprawy. Rozmawiałem z Syriuszem i jedna sprawa dotyczy Remusa a druga dotyczy samego mnie.
- Może najpierw zacznijmy od Lupina, bo czuję, że na twój temat będę musiała porozmawiać z Tobą dłużej. Więc, o co chodzi?
- Po spotkaniu Zakonu zostałem jeszcze na chwilę z Syriuszem na zewnątrz. Postanowiliśmy się przejść i ogólnie to był rozczarowany i oburzony, kiedy dowiedział się, że Ron nagadał takie bzdury na Lunatyka. No to go postanowiłem trochę wypytać o to co się teraz u Niego dzieje... Podobno jest jeszcze gorzej, po tym jak Tonks wpadła wtedy jak strzała na Zebraniu do jego pokoju. Kiedy się dowiedziała co przeżywa, co pisał do Ciebie i z jakiego powodu znajduje się w Norze, od razu chciała z nim porozmawiać. Zrobił sobie nadzieję a od tamtego czasu nie ma z Nią kontaktu, bo go unika. Więc jego depresja się pogłębiła jeszcze bardziej i teraz Remus musi być pod stałą opieką Syriusza. Był strasznie wściekły, jak mówił to prawie pluł jadem. Nie wiem dlaczego Nimfadora się nim tak bawi, powinna już zrozumieć, że przecież On ją kocha.
Hermiona poczuła wielki żal do swojej starszej przyjaciółki. Nie wiedziała już jak ma rozwiązać tą sytuacje, bo nie miała z nią kontaktu. Jutro po akcji postanowiła z Nią porozmawiać. Wskazała miejsce pod drzewem i udali się by tam usiąść. Trawę zalewały promienie słońca, o dziwo pogoda była ładna. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć, wszystko się w niej kumulowało a ona głupia nawet nie miała komu o tym powiedzieć. No fakt, mogła porozmawiać z Ginny, ale nie chciała jej martwić, szczególnie tym tematem.
- Harry...? A ten drugi problem?
Momentalnie się spiął i zaczerwienił. Oho, sprawy sercowe, była tego wręcz przekonana.
- No, która ci się podoba?- zapytała wprost.
- To nie take proste, Hermiono... Eh, Ginny.
- Harry, znowu? Przecież ostatnio to było zauroczenie.
- Ale mi się wydaje, że teraz mi na niej bardziej zależy! Bardzo mi się podoba, nie umiem przestać o niej mysleć.- powiedział speszony.
- To zagadaj do niej, co za problem?- spytała zdziwiona.
- Bo widzisz... Wydaje mi się, że Ona czuje coś do Dracona.
Granger patrzyła na Niego jak wariatka po czym zaczęła się dziko śmiać. Co mu do głowy strzeliło! Przecież Ona go nienawidziła i nawet tego nie ukrywała. Musiało mu się coś pomylić. Rozmawiali jeszcze długo aż zdecydowali się na powrót do Zamku. Robiło się późno więc postanowili się wyspać, szczególnie, że jutro mają ciężki orzech do zgryzienia. Dziewczyna udała się bez słowa do swojego pokoju i wzięła szybki prysznic po czym już zasypiała...
* * *
Siedzieli rano w Wielkiej Sali, spięci i poddenerwowani. Ron nie przełknął jeszcze ani kęsa a Harry raczył dotknąć tylko soku dyniowego. Bardzo obawiali się dzisiejszego wieczoru.
- Harry, a jeśli coś pójdzie nie tak?- zapytał Weasley.
- Nie myśl tak, przecież dobrze wiesz, że jest taka opcja, ale trzeba być pozytywnie nastawionym.
- A jeśli ktoś zginie? - ponownie zapytał teraz już wyraźnie przerażony.
- Przestań gdybać!- saknął Potter.- Cel? Odbicie twojego brata i bezpieczny powrót do domu. O reszte się nie martw a pójdzie samo.
Hermiona doszła do nich trochę później i zajęła miejsce obok Ginny. Spojrzała dyskretnie w stronę stołu nauczycielskiego, ale nie zobaczyła tam Snape'a.
- Eliksiry dzisiaj odwołane, masz tylko trzy godziny zajęć- mruknęła jej do ucha jej przyjaciółka.
Z tą myślą udała się na lekcje, ale zupełnie nie umiała się skupić. Profesor McGonagall zwracała jej dzisiaj uwagę trzy razy, ale nie odjęła ani jednego punktu. Nie umiała wyobrazić sobie tego, że dzisiaj ktoś może zginąć, ostatni raz może widzieć Rona lub Harry'ego. Stop! to bardzo zły tok myślenia. Nie można przecież się tak dołować, musi wierzyć, że będzie dobrze. Po bardzo długim czasie (przynajmniej tak wydawało się Hermionie) lekcje się skończyły. Wybrała się do lochów po instrukcje, ale Mistrza Eliksirów tam nie było. Zrezygnowana udała się do pokoju wspólnego, gdzie wraz z Harrym, Ronem, Nevillem i Ginny czekali na akcje. Jej młodsza przyjaciółka była bardzo przejęta i obawiała się o nich. Oczywiście nie zabrakło również listu od pani Weasley z słowami otuchy. Zegar tykał powoli, ale jednocześnie bardzo szybko. Zależy z jakiego punktu na to patrzyli.
- Nie rozumiem dlaczego ty w ogóle idziesz na tą akcję!- krzyknęła zdenerwowana Ginny.- nie powinnaś tam iść, przecież...przecież, no...
- Jestem potrzebna.- ucięła krótko.- nie martw się o mnie, przeżyje jakoś.
- No bo chyba, że nawiniesz się na doświadczonego śmierciożercę, to już tak ciekawie nie będzie.- mruknął Neville.
- Neville... to nieuniknione, ale musimy zrobić co zrobić i się zmywać. Spokojnie, wierzę w to, że jeszcze dzisiaj będziemy tutaj wszyscy razem siedzieć i świętować zwycięstwo.- dodała im otuchy.
- Już czas...- powiedział Ron wskazując na zegar. Pożegnali się z najmłodszą Weasleyówną i wyszli z pokoju Wspólnego z głową pełną obaw.
Przepraszam, że tak długo nie było postów, ale teraz się to zmieni! :) Pozdrawiam, Luna.
*.*
OdpowiedzUsuńSkomentuję to tylko tak, że zrobiłaś napięcie i teraz będę czekać... Niecierpliwie. Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się jakoś w krótkim czasie bo mnie świerzbi xD