- Ginny chodź do pokoju wspólnego, wszystko nam wyjaśnisz.- powiedziała Hermiona.
Rudowłosa chciała jak najszybciej znaleźć się daleko od Wielkiej Sali, czuła, że wszyscy się z niej śmieją, jak mogła być taka głupia. Gdy stali już przed Grubą Damą Hermiona rzuciła hasłem i weszli do pokoju. Usiedli przed kominkiem i czekali tylko na Rona, który już wbiegł do pomieszczenia.
- Muffliato- powiedział Harry, który widząc pytający wzrok przyjaciół dodał, że to na wszelki wypadek.
- Co się stało Ginny?- zapytała jej przyjaciółka.
- Nie łatwo mi o tym mówić, ale... Zaczęłam kręcić z Zabinim. Spotykałam go na początku w bibliotece, ale raz podszedł do mnie i zapytał o jakąś książkę. Tak zaczęła się nasza znajomość. Zostawialiśmy liściki w książkach i wzajemnie sobie odpisywaliśmy. Myślałam, że będę mogła do niego spokojnie podejść bo chciałam oddać mu książkę, ale widocznie chyba się przeliczyłam i zapomniałam z jakiego jest domu.- odpowiedziała przez łzy.
- A to świnia, jeszcze tego pożałuje!- warknął Ron.
- Zgadzam się z Ronem, to jakaś nowość...- powiedziała kpiarsko Hermiona, na co Harry parsknął śmiechem.
- A co się stało Lunie? Przecież ona nigdy taka nie była...- zapytał Potter.
- W sumie to miałam wam nie mówić o tym, ale dostałam wczoraj sowę od mamy i okazało się, że ojciec Luny został porwany. Miałam wam przekazać, że jutro w Norze odbędzie się spotkanie Zakonu, więc w sumie to chyba tyle. Może dlatego tak zareagowała?- odpowiedziała Ginny.
Wszyscy byli w głębokim szoku, że pan Lovegood został porwany. Hermiona prawie się rozpłakała, bo miała już dosyć tych wszystkich porwań i napadów. Czwórka przyjaciół rozmawiała ze sobą jeszcze długo, ale ktoś zapomniał, że miał iść do Snape'a. Kiedy sobie o tym przypomniała wystrzeliła jak strzała i pobiegła prostu do lochów. Nawet nie zapukała bo wypadło jej to z głowy, zresztą od dłuższego czasu już tego nie robiła. Chwyciła za klamkę i otworzyła gwałtownie drzwi. Snape stał przy kociołkach i tylko pokazał jej, że ma mu nie przeszkadzać. Zajęła się swoją pracą z wielką precyzją, ale dopiero kiedy widziała, że skończył się nad czymś pastwić postanowiła zadać pytanie.
- Czy Luna została ukarana?
- Granger... Powiedz mi, dlaczego ciągle wpychasz ten nochal nie tam gdzie trzeba?
- Bo Luna to moja przyjaciółka i przykro mi, że musi cierpieć za odrobinę prawdy.
- Nie przeginaj struny, albo się zamkniesz, albo zaraz znajdę sobię zastępstwo.
- Przecież już raz pan to zrobił, więc w czym problem?
- GRANGER DO CHOLERY!- wrzasnął Mistrz Eliksirów. Dziewczyna się tak przestraszyła, że upuściła na szczęście pusty słoik.- Zbieraj to w tej chwili, bez magii.- dodał przeciągając ostatnie dwa słowa.
Była prawie dziesiąta wieczorem a Ona ciągle stała nad kociołkami. Marzyła tylko o śnie, była bardzo głodna i przemarznięta, bo kominek stał chyba tylko dla ozdoby.
- Chcesz herbaty?- zapytał męski głos.
- Tak, poproszę... chwila, co?- zapytała z mało inteligentną miną. Myślała, że znowu zacznie na nią wrzeszczeć, ale tak się nie stało, o Merlinie... on się uśmiechnął! Odłożyła wszystko i poszła usiąść na krześle. Wzięła od niego kubek z napojem i przymknęła oczy.
- Jutro jest spotkanie Zakonu, możesz wszystkim przekazać?- zapytał. Już chciała odpowiedzieć, że wie, ale ugryzła się w język.
- Tak, podam dalej.
Atmosfera była tak napięta, że było słychać tylko tykanie zegara i gotujące się eliksiry. Hermiona była zawiedziona faktem, że zawartość jej kubka została opróżniona, ale zobaczyła, że Snape wstaje i napełnia go ponownie.
- Stało się coś?- zapytała podejrzliwie.
- Nie... Dlaczego pytasz?
- Bo jest pan ZA miły jak na pana.- powiedziała i usłyszała zgrzytanie zębów na co parsknęła prosto w napój. Postanowiła już go nie zaczepiać, bo może być jeszcze gorzej.
- Do której tutaj muszę siedzieć? Już jest trochę późno.
- W sumie to możesz już iść, po prostu chciałem żebyś na chwilę została.- odpowiedział całkiem poważnie. Dziewczyna zaczerwieniła się po sam czubek głowy.- Jutro nie musisz przychodzić z rana, muszę jechać do Ministerstwa więc widzimy się dopiero po zajęciach. Nie spóźnij się i dobranoc panno Granger.
Wyczuła, że już nie jest mile widziana w jego towarzystwie więc podziękowała za rozmowę i wyszła z lochów. Serce waliło jej jak oszalałe a zdanie "po prostu chciałem żebyś na chwilę została." chodziło jej po głowie cały czas. Poszła jeszcze obejść zamek i postanowiła, że jutro zapyta się Snape'a co się dzieje z Draconem, znowu nie było go na patrolu. Przecież jesli ktoś się o tym dowie do będzie mieć wielkie kłopoty, w końcu nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Oby Umbridge się nie dowiedziała, bo wtedy cały plan może runąć. Poszła do swojego pokoju, wzięła prysznic i zaczęła odrabiać pracę z Transmutacji.
Siedział w łazience prefektów jak co wieczór i myślał o tym co będzie, kiedy rozpęta się prawdziwa wojna, prawdziwe piekło. Kiedy będzie musiał wybierać pomiędzy dobrem a złem, rodziną a przyjaciółmi, zakonem a śmierciożercami. Doskonale wiedział, że chce pomagać Zakonowi, ale jego rodzice... przecież nie mógł ich zostawić w takim momencie, doskonale wiedział, że jego mama robi to pod przymusem, boi się o niego. Ojciec już całkiem został pochłonięty przez Voldemorta i próbuje wykreować swojego małego klona lecz nie rozumie, że robi mu tylko krzywdę. Otarł łzę, której się bardzo wstydził, ale nie dawał już rady, gdyby tylko mógł to rzuciłby to wszystko i wyjechał gdzieś daleko. Niestety, musi pomóc swoim przyjaciołom, a szczególnie tej pięknej, młodej dziewczynie, za którą szaleje już od długiego czasu...
Za to, że tak długo nie pisałam, duuużo naszej pary i Dracona! Obiecuję, że wracam, po prostu przedtem nie miałam weny. Mam nadzieje, że zostało mi wybaczone :) Jak myślicie, kim jest dziewczyna, która wpadła Draconowi w oko? ;) Pozdrawiam, Luna :)